Tadeusz Głowala ,,Wielka geometria”, wystawa malarstwa; Galeria Art Brut, Centrum Kultury w Lublinie, 1 czerwca – 30 czerwca 2016 r.
Recenzja z wystawy
,,Wielka geometria” Tadeusza Głowali! Czymże jest? Już tytuł budzi ekscytację, podziw, powala i sugeruje, że za chwilę znajdziemy się w sferach wyższej matematyki, spotęgowanej wykalkulowaną formą i być może, w domyśle przestrzeni architektonicznej.
Tak, bo przeistaczając tytuł wystawy Tadeusza Głowali w lubelskiej Art Brut, to przykład nieumyślnego studium, nad nieskończenie wymiarowymi abstrakcyjnymi przestrzeniami malarskimi, uzyskanymi za pomocą: cyrkla, linijki, kątomierza i ekierki.
Artysta wprowadza nas w swój świat malarski w sposób brawurowy, niebezpieczny, i dziki.
Warto wspomnieć, że jest uznanym, dojrzałym przedstawicielem sztuki naiwnej, znanym ,,po świecie”, artystą wielobranżowym, jak o sobie mawia, współczesnym artbrucistą, często zestawianym z, choć odmiennym, Nikiforem.
Jest mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej ,,Nad Jarem” w Nowym Miszewie od lat 60-ych i być może to otoczenie, wyciszenie, natura, baśniowe pejzaże, ugruntowały Jego spojrzenie, a nade wszystko wrażliwość plastyczną. Także zmaganie się z chorobą spowodowały cudownie świadomy- nieświadomy wybór formy, intuicyjne podejście do tematu, koloru i tego, co łączy Jego twórczość. Budowniczy kształtu, architekt planu, konstruktor formy i treści, to skojarzenie jakie przywodzi nam autor prac. Empiryczno- matematyczne podejście do tematu. Używanie nieskończonej liczby wyszukanych kolorów, bezmiernej palety barw i wreszcie niepowtarzalność. Swoje prace składa z małych, drobnych elementów, niczym z cegiełek, którymi są romby, trójkąty, prostokąty, koła, za ich pomocą, tych szklanych mozaiek, układa całe struktury, które przenikają się ze sobą, współgrają, pomimo rozchwianej, impulsywnej, rozpędzonej w dal palety barw.
Za pomocą pozornie prostych elementów geometrycznych montuje interesujące, wielobarwne, monumentalne, przeważnie budowle architektoniczne, zawsze sakralne, które wyrastają promieniście na naszych oczach na płótnie dając skojarzenie, że jest to parafrazując: gra szklanych elementów i paciorków.
Plan malarski jaki tworzy Głowala jest płaski; jednorodna kipiąca tonią przestrzeń, z bliskiej odległości, przypomina deseń, wzorzystą tkaninę geometryzującą, spośród odcieni plam i kształtów, wydobywa się, zawsze poprzedzający proces twórczy, malarski- kontur, raz jest to ołówek, innym razem szeroko piszący flamaster. Śmiałe użycie narzędzia stanowi spoiwo, łącznik, szkic do wprowadzonej później plamy nasycenia, która emanuje i zachwyca, raduje odbiorcę i wprowadza go w stan zachwytu, wyższego stanu ducha i euforii. Ta fantasmagoria przenika do naszej wyobraźni, potrząsa nami i wprawia w stan, że śnimy i marzymy o tym, aby ten stan malarskiej wyobraźni przenieść do realnego życia. Powoduje, że pragniemy takiej rzeczywistości; czystej, niezmąconej, chcemy obcować wśród takich barw, takiej kolorystyki, takiej architektury…
Głowala te efekty buduje za pomocą podstawowych mediów, dostępnych powszechnie farb, raczej wodnych, nierzadko sięga też po materiały w zasięgu ręki: pasta do zębów, tusze, pisaki. Prawie w każdym obrazie, przy wnikliwej obserwacji, widzimy sreberko i złoto, ale artysta nimi nie szarżuje, nie kokietuje, nie ma też śladu taniego efekciarstwa, posługuje się nimi intuicjnie, wzmagają one odbiór uduchowienia , powagę i sacrum, adekwatnie do podjętego tematu.
Jest też w malarstwie Głowali nuta ludowości, łemkowskiego klimatu (obraz z kwiatkiem). Prymitywnego, ale szczerego spojrzenia na otaczający świat, pierwotnego, jednak poukładanego, radosnego, powściągliwego. Jest architektem dusz, potrafi za pomocą nonszalancko użytej linijki i ekierki wpłynąć na nasze emocje i napięcia.
Często intryguje; zastanawiamy się, nie mamy pewności czy dzieło zostało skończone? Czy obcujemy z twórczością rozpoczętą i świadomie pozostawioną sobie? Odbiorcy? Pustce? A może białe plamy barwne to zakres zainteresowań artysty?
Jedno jest pewne. Świat wykreowany przez Tadeusza Głowlę, to świat piękny, czysty, odrębny, szczery… i choć pozornie matematyczny, ale nie zamierzony, spontaniczny i tylko naiwnie wykalkulowany na potrzeby własnej niokrzesanej wyobraźni.
Agnieszka Wójtowicz
Instruktor Funacji Teatroterapia Lubelska