BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Sylwester Zams z podpiecznym podczas wakacji jednego dnia. Wraz z mężczyzną poruszającym sie na wóżku stoją na brzegu zbiornika wodnego, mają zanurzone w wodzie nogi. słoneczna letnia pogoda.

Sylwester Zams: W słuchaniu chodzi o to, żeby pomóc

Lubię podróżować, uczyć się języków, a przede wszystkim rozmawiać z ludźmi, poznawać nowe  osoby, ich życie, sposób patrzenia na świat. Wcale to nie było takie oczywiste: na samym początku nie byłem komunikatywny, do 4 roku życia w ogóle nic nie mówiłem. To, że zacząłem mówić, to sukces logopedy i psychologa, a przede wszystkim Babci i Dziadka – ich zaangażowania i miłości. Trwało to parę lat i wydarzył się tak zwany cud. Rokowania były niepewne, a tu proszę: Sylwek mówi, komunikuje się z ludźmi, jest wolontariuszem.

Po wielu latach, odkąd już nauczyłem się mówić, odkryłem, że najważniejsze to jest umieć słuchać. Wsłuchać się w to, co mówią ludzie. Pozwala to poznać ludzi, przyjąć ich, zrozumieć, zaakceptować, dostrzec, z czym się mierzą i jak można im pomóc.

Ludzie mówią nie po to, żeby mówić, ale często nawet gdy nie mówią oczekują pomocy. Czasem wybrzmiewa to między wierszami. Niektórzy już tyle razy bezskutecznie prosili o pomoc, że bywają tym zmęczeni, więc przestają mówić.

Niektóre sytuacje dzieją się same, inne trochę tworzymy. Ważne, żeby z taką świeżością do tego podchodzić, zdawać sobie sprawę z tego, że coś dziś jest, a jutro może tego czegoś lub kogoś już nie być. Dlatego ważne jest, żeby się spotykać, wchodzić w interakcje, być ze sobą.

Pasja numer jeden to drugi człowiek i to już od lat dziecinnych. Zawsze mnie ciągnęło do innych. Zawsze parłem do ludzi; zawsze, od kiedy, kurczę, pamiętam. Najpierw mnie ciągnęło do tego, żeby z kimś być, a teraz mnie ciągnie do tego, żeby kogoś poznać, zobaczyć, pomóc, nauczyć się czegoś.

Ważne, żeby to były relacje dwustronne, a nie tylko w jedną stronę. Tak patrząc na to wszystko u progu 50 lat, bo już niedługo tyle właśnie skończę, mogę powiedzieć, że trzeba wychodzić do ludzi. Nie wolno stać w miejscu, czekać. Cały czas wychodzę naprzeciw, zagaduję, rozmawiam, podchodzę.  To jest taka jedna rzecz, a druga sprawa: nie wolno mieć masek żadnych. Trzeba być jak najbardziej naturalną osobą. Taką osobą, która jest poukładana, spójna i autentyczna. Wtedy czyny idą w parze ze słowami; podchodzi się do wszystkich ludzi tak samo: zdrowych, chorych, biednych i bogatych. Ważne, żeby być sobą, każdego człowieka widzieć: „cześć”, „do widzenia”, i tak dalej. Jak pisał w swojej książce Jan Arczewski „widzę Cię, człowieku” nie – bogaczu, biedaku, ale Człowieku. To podstawa. Ludzie wszystko widzą  i wyłapują każdy przejaw braku spójności, sztuczność.

 Uczę się od ludzi w każdym miejscu, w którym ich spotykam. W Stowarzyszeniu Mali Bracia Ubogich, w Centrum Wolontariatu, akcji „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę”, na swoim stanowisku pracy.

Niektórzy pytają, skąd pomysł na wolontariat z osobami starszymi, przecież trudno się dogadać, bo różnica wieku, różnica pokoleń. Mnie od  trzeciego roku życia wychowywali Dziadkowie. I dlatego było mi zawsze bliżej do osób starszych. Naturalne dla mnie było to, jak myślą, postępują – to był bliski mi świat. Trzeba znaleźć wspólny temat, wspólny mianownik. Jak to się znajdzie, to potem jest już łatwo. Gdy pracowałem w kafejce internetowej, przychodziła tam taka dziewczyna, która mi powiedziała, że jest takie stowarzyszenie –  Mali Bracia Ubogich. Zaprosiła mnie na rozmowę, wybrałem się tam i tak się zaczęło. Trafiłem do Domu Pomocy Społecznej Kalina, a tam wolontariatem zajmował się Jan Arczewski. No i tak to się stało, tak się zaczęło. Jedna, druga, trzecia rozmowa była. Spotkania takie luźne i nie tylko luźne. Pomagałem Janowi w piciu, w jedzeniu. Tak jakby by on po prostu wiedział o tym, że kiedyś będę z nim podróżował, będę jego prawą ręką.

Dzisiaj Jana już nami nie ma. Nie  był moim mentorem ani przewodnikiem – On nie lubił tego typu określeń. Zawsze słuchał, wypowiedział swoje zdanie, ale go nie narzucał. Rozmawialiśmy, dyskutowaliśmy. Myśmy sobie towarzyszyli w tej drodze. To chyba najlepsze słowo: towarzysz. Te lata towarzyszenia nauczyły mnie, że po pierwsze: ocena niszczy człowieka. To jest raz. Po drugie: niewysłuchanie niszczy tak samo. Tak samo patrzenie na człowieka z góry; zakładanie, że się wie, co on umie, co potrafi, czego chce.  Najważniejsze słowa po Janie Arczewskim, to „widzę Cię, Człowieku”. Człowiek – nie przedmiot, ale podmiot, osoba. I jeszcze jedno: żeby nikogo nie skreślać. Należy ludziom dawać szansę, swoją obecność; okazywać zaufanie i uwagę, doceniać. To jest z jednej strony proste, z drugiej – naprawdę trudne, ale nie mamy wyjścia: jeśli nie będziemy mieli wiary w siebie, zaufania, to nie będzie nic. Kompletnie nic. Naprawdę.

Należałem też do prowadzonej przez Centrum Wolontariatu grupy Omnes Gentes. Byli w niej ludzie z całego świata. Przyszli kiedyś do mnie na urodziny. Pierwszy raz miałem tak duże urodziny z tak różnymi osobami – z różnych krajów, różnych wyznań. Wtedy poczułem – mając trzydzieści parę lat –  że tak naprawdę to dopiero jest początek mojego życia, początek zmian i innych różnych rzeczy. Bardzo mocno to wtedy poczułem.

Ważna była dla mnie też praca w kawiarence internetowej: tam właśnie nauczyłem się jeszcze bardziej operować językiem angielskim, współgrać z różnymi osobami, tam się nauczyłem tak naprawdę, jak postępować z klientem. To mi bardzo dużo dało.  Przez jakiś czas przychodziła do nas pewna kobieta z Ameryki i codziennie coś pisała. Jak do każdej innej osoby, tez i do niej podchodziłem zagadywałem i okazało się, że jest w Lublinie służbowo – przygotowuje aktualizację danych do przewodnika Lonely Planet. Chodziłem z nią do hoteli, restauracji, oprowadzałem po Lublinie, zaprosiła mnie za to na kolację. Rok później przyszedł do kawiarenki chłopak z Chin z tym właśnie przewodnikiem pod pachą. Poprosiłem, żeby mi pokazał przewodnik i okazało się, że faktycznie ta pani była wymieniona jako autorka aktualizacji. Miałem taką frajdę, taką myśl, że, kurczę, stałem się takim małym kamyczkiem, miałem udział w tym całym zadaniu. Pomogłem tej dziewczynie, pokazałem, gdzie się udać. Dzisiaj jest inaczej – wpisujesz w wyszukiwarkę pytanie „gdzie się udać?” i wyskakuje wiele odpowiedzi, a te 20 lat temu trzeba było mieć aktualny, papierowy przewodnik.

Chciałbym popodróżować po Europie, chciałbym jeszcze pojechać do Stanów – takie mam marzenie. No i oczywiście jeszcze chciałbym odwiedzić po raz kolejny Kanadę. Byłem tam już raz w odwiedzinach u cioci. Wtedy pierwszy raz leciałem, pierwszy raz podróżowałem i okazało się, na ile umiem język angielski, którym trzeba było się posługiwać i w podróży,  i na miejscu. No i oczywiście spotkała mnie w drodze powrotnej przygoda – podszedł do mnie steward i powiedział, że się przy oknie ewakuacyjnym i on musi  mi przekazać instrukcję na wypadek ewakuacji. Byłem z siebie dumny, że wszystko zrozumiałem, że w razie czego byłbym odpowiedzialny za to, żeby to otworzyć okno. Miałem poczucie, że zdałem świetnie ten egzamin.

Wakacje to czas kiedy łączę swoje pasje: podróże i poznawanie innych ludzi. Organizowaliśmy w Stowarzyszeniu Mali Bracia Ubogich „Wakacje jednego dnia”. Brzmi to trochę tajemniczo, a polega na tym, że wolontariusz wspólnie ze swoim podopiecznym wybierają się na jednodniową wycieczkę. Wspólnie spędzają wolny czas. Może to być w obrębie miasta Lublina albo w obrębie województwa lubelskiego. Ważne, żeby podróż rozpoczęła się i zakończyła w ciągu jednego dnia. Jeśli komuś stan zdrowia nie pozwala wyjechać, to organizujemy mu takie wakacje  w domu. Najważniejsze, żeby była wakacyjna atmosfera, uśmiech, radość, wypoczynek, rekreacja, relaks. Żeby ktoś mógł powiedzieć „Byłam na wakacjach – jak dawniej”.

Lubię w sobie to, że potrafię się w różnych rolach odnaleźć. Kiedyś na spotkaniu wielkanocnym naszego Stowarzyszenia kierowałem spontanicznie ruchem na hotelowym parkingu. Tak się w to zaangażowałem, że ktoś mnie spytał, czy jestem właścicielem albo pracownikiem hotelu 😊

Ludzie czasem dziwią się i nie wierzą, że mimo moich problemów, traum, różnych przeżyć, które miałem w dzieciństwie wyrosłem na takiego człowieka. Sprawiają, że chce mi się żyć i działać; chcę dla drugiego człowieka dobrze. Moje przeżycia pomagają mi zrozumieć, jak dana osoba może się czuć, czego potrzebować. Wiem, że człowiek powinien być zauważony, zaopiekowany i powinien dostać to, czego potrzebuje.  A niedawno usłyszałem, że ktoś na mnie patrzy, że ktoś mnie docenia; że ktoś cieszy się, że jestem. Że dzięki mnie wierzy, że są dobrzy ludzie, że mnie docenia i co najważniejsze: że dla kogoś jestem inspiracją, że bierze ze mnie przykład! To jest super! Jak coś takiego usłyszysz, to wiesz, że to komplement z grubej rury. To są naprawdę wielkie słowa!

Kiedyś opowiedziałem kawałek historii swojego życia w książce na temat śmierci. Zostałem poproszony o podzielenie się historią  więzi z moja Babcią, jej odchodzeniem. Książka została wydana przez KUL i teraz jest w bibliotece, czytają ja studenci. Ja tę książkę oczywiście mam, bo sobie kupiłem i jak to czytam, to sobie myślę, że to pierwszy mój wywiad, pierwsze moje wspomnienia, które poszły w świat. Zgodziłem się na to, bo mi powiedziano, że te moje przeżycia, moje doświadczenie mogą pomóc komuś innemu, mogą pomóc przyszłym psychologom.

Sam wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że od 17. roku życia moje życie przebiega właśnie tak, żeby coś dać, ofiarować siebie i być takim człowiekiem, który coś zostawia. Co za to dostaję? Podziękowanie, uśmiech, poklepanie po ramieniu. I takie coś, taką pewność, że w chwili trudnej mam się do kogo zgłosić. Mam takie osoby, których jestem pewny. Przez rzeczy, które robię, buduję relacje z innymi. I dzięki nim mogę nie tylko sobie, ale i innym pomóc. Gdy sam nie potrafię pomóc albo nie mam takich mocy, wtedy pytam innych. Włączam ludzi w pomoc innym ludziom i to jest super. Tam, gdzie można, to się samemu robi. W innych przypadkach – można połączyć innych ludzi ze sobą. I wtedy też tworzą się takie piękne relacje. Żeby nikt nie był sam, żeby nikt nie czuł się opuszczony.  Ważne jest też, żeby zwracać uwagę na tych, którzy z reguły pomagają, żeby dostrzec, kiedy i oni mogą potrzebować pomocy. Czasem myślimy „on pomaga, jest taki wspaniały, silny, więc na pewno niczego nie potrzebuje”. Takie myślenie jest błędne i bardzo niebezpieczne.

Ważne też, żeby zdać sobie sprawę z tego, że nie możemy czekać, mówić że kiedyś coś zrobimy. Żyjemy teraz i to jest nasz czas. Trzeba być czujnym i reagować na bieżąco: na człowieka, który nie może nam się nudzić jak jakaś zabawka czy zepsuty sprzęt. Trzeba walczyć o relacje – jak jakąś utracimy, to następna nie „przyjedzie” jak kolejny autobus – za 10 minut. Każdy dzień z innymi to pewnego rodzaju cud.

Czego bym chciał dla siebie? Chciałbym się nie bać porzucenia i odrzucenia. Chciałbym się tego po prostu nie bać, bo czasami mi to się wkrada. To jest pozostałość po moich przeżyciach dziecinnych, kiedy byłem po prostu porzucony odrzucony i to mi pozostało. Chciałbym się tym się zająć,  żeby to mi nie drenowało umysłu. No i dlatego właśnie chyba jest mi tak blisko do różnych osób. Chciałbym innym takich przeżyć oszczędzić; powiedzieć, że są potrzebni, są lubiani, przyjmowani, że wszystko jest okej. I że są kochani po prostu jako ludzie. Nigdy nie powinno się człowieka skreślać i nigdy nie powinno się patrzeć na jego przeszłość nawet najtrudniejszą tylko na teraźniejszość

Są takie słowa, że nieważne, co przeszłość zrobiła z tobą – ważne, co ty zrobiłeś w dniu dzisiejszym ze swoją przeszłością. Chciałbym, żebyśmy się przyglądali przeszłości danej osoby i teraźniejszości. Co ona zrobiła takiego, że jest w tym punkcie, ile włożyła w to pracy i co się takiego stało. Mamy patrzeć na człowieka w całości, starać się widzieć człowieka głębiej i szerzej. Każdy ma swoją historię niepowtarzalną, wspaniałą i niewykluczone, że jak się dowiemy czegoś więcej, to może się okazać, że nas to wszystko zatka z podziwu. Może się okazać, że wokół same diamenty.

Tekst: Anna Bieganowska-Skóra

Foto: archiwum prywatne Sylwestra Zamsa

Materiał powstał w ramach projektu “Promowanie aktywności osób niepełnosprawnych w różnych dziedzinach
życia społecznego i zawodowego” realizowanego w okresie 06.06.2023 – 11.12.2023 r.
przez Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki.

Zadanie publiczne jest finansowane ze środków PFRON przyznanych przez Samorząd Województwa Lubelskiego

UWAGA: Kopiowanie, skracanie, przerabianie, wykorzystywanie fotografii i tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.niepelnosprawnilublin.pl, w innych mediach lub innych serwisach informacyjnych wymaga zgody redakcji.

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies