Wywiad z kierownikiem Środowiskowego Domu Samopomocy Koła Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Świdniku – panią Moniką Ciechomską.
Kazimierz Adomat: Na czym polega kierowanie Środowiskowym Domem Samopomocy?
Monika Ciechomska: Może zacznę od historii ŚDS; jest to młoda placówka, otworzyliśmy ją dopiero 19 października 2009 r., obejmujemy pomocą 15 osób niepełnosprawnych.
Mamy 3 pracownie tematyczne: gospodarstwa domowego, twórczości artystycznej, umiejętności społecznych. Zajęcia są prowadzone w trybie dziennym, uczestnicy przychodzą do nas na 6 godzin, od 8.30 do 14.30.
W pracowni gospodarstwa domowego podopieczni przygotowują dla całej grupy ciepły posiłek. Uczą się w niej prostych czynności potrzebnych w życiu codziennym, w tym także obsługi pralki, suszarki, żelazka. Celem terapii jest nauczenie ich samodzielności, samoobsługi, zadbania o siebie, aby potrafili zrobić sobie kanapkę, herbatę, ubrać się odpowiednio do pory roku i pogody, żeby potrafili wykonywać czynności higieniczne.
K.A.: Można powiedzieć, że uczycie podopiecznych zaistnienia w społeczeństwie?
M. C.: Tak, zaczynając od samodzielności, zrobienia wszystkiego wokół swojej osoby, a później wyjścia do społeczeństwa i odnalezieniu się w nim. Organizujemy dla nich wyjścia do teatru, kina, na różne wystawy, jeździmy na przeglądy twórczości, olimpiady sportowe. Robimy wszystko, aby mogli zintegrować się ze społeczeństwem, a społeczeństwo mogło się zintegrować z nimi.
W pracowni umiejętności społecznych, w ramach nauki i ćwiczeń, podopieczni np. chodzą na zakupy, wybierają sobie sklepy. Naszym sukcesem, wypracowanym przez niecałe 2 lata jest to, że jak wychodzą na zakupy, to zostają rozpoznawani, sprzedawcy zagadują do nich, witają się z nimi. Uważam, że jest to nasz wielki sukces, bo sprzedawcy już nie boją się naszych podopiecznych. Często występują bariery psychologiczne, pojawia się strach, akurat w wypadku naszych podopiecznych udało się to wyeliminować.
Stopniowo podnosimy im poprzeczkę, najpierw idziemy razem na zakupy, później najbardziej zaradni, chodzą sami, tylko pod naszą dyskretną kontrolą. Obserwujemy ich bacznie i są już takie osoby, które potrafią samodzielnie zrobić zakupy.
W pracowni umiejętności społecznych uczą się też obsługi komputera, często przepisują swoje wiersze. Uczestnicy tej pracowni uczą się też załatwiać sprawy urzędowe, zanoszą do urzędów i na pocztę różne pisma i dokumenty, a to wymaga umiejętności stosowania zwrotów grzecznościowych i zachowania się w różnych sytuacjach.
W „sali doświadczania świata” odbywają się zajęcia indywidualne z osobami głęboko upośledzonymi, pracując z nimi bazujemy na pracy na zmysłach i próbujemy znaleźć jakąś formę komunikacji pozawerbalnej z osobami niemówiącymi. Jest to też pokój wyciszeń, jeśli ktoś potrzebuje odpocząć.
K.A.: Często z takimi osobami praca jest trudna i wymagająca dużo cierpliwości i wytrwałości.
M. C.: Tak, często jest tak, że jak wracają do nas po przebytej chorobie, to pracę musimy wykonywać od nowa, ponieważ zapominają czego się nauczyli.
K.A.: Wymieniła Pani dwie pracownie, a co się robi w trzeciej?
M. C.: W pracowni twórczości artystycznej niepełnosprawni poznają różne techniki plastyczne.
Tworzą również wiersze, powstała bowiem grupa poetycka „Feniks”, jeśli tylko nadarza się okazja, to na przeglądach prezentują swoją twórczość. Już drugi raz udało nam się zorganizować spotkanie poetyckie w ramach akcji „Lublin miasto poezji” wspólnie z Ośrodkiem „Brama Grodzka – Teatr NN”. Na tą akcję zapraszamy również rodziców, którzy biorą w niej czynny udział, bardzo sympatycznie to wszystko wygląda.
Podopieczni są niesamowicie zadowoleni, mają poczucie spełnienia, wzrasta poczucie własnej wartości. Bardzo się cieszą jak dostają oklaski za swoje występy. Nawet gdy niemówiący, bo mamy i takie osoby, które się z nami werbalnie nie komunikują, albo mają swój język i po swojemu te wiersze prezentują, to po występie są zachwycone brawami.
K.A.: Może pani wymienić osoby, które wybijają się ponad przeciętność?
M. C.: Mamy wspaniałą osobę, Rafała Wieczerniaka, który pisze przepiękne wiersze, został już wielokrotnie nagrodzony na różnych przeglądach. Tematyką jego wierszy są głębokie przemyślenia związane z otaczającym nas światem, z jego niepełnosprawnością, z jego poczuciem własnej wartości.
Kolejnymi osobami, które piszą swoje głębokie przemyślenia jest Marcin Michalak, Sabina Binik.
Mamy też osobę, która jest utalentowana plastycznie, maluje piękne obrazy, jest to Michał Tuzimski.
K.A.: Ogłosiliśmy konkurs na reportaż, fotoreportaż lub inną formę publicystyczną, najlepsze prace będą nagradzane co miesiąc, zapraszamy do wzięcia w nim udziału.
M. C.: Pewnie weźmiemy udział, jesteśmy otwarci, chłoniemy wszystkie konkursy, chcemy, aby nasi podopieczni wychodzili na zewnątrz, pokazywali się, aby społeczeństwo wiedziało, że takie osoby są, że mają takie same potrzeby jak my wszyscy.
Chciałam jeszcze opowiedzieć o dodatkowych zajęciach, jakie prowadzimy.
Oprócz codziennej terapii zajęciowej w pracowniach prowadzimy też treningi umiejętności, podczas których podopieczni uczą się, w jaki sposób można spędzać wolny czas. Słuchają tutaj słuchowisk radiowych, grają w gry planszowe, to oni decydują na jakie zajęcie mają chęć. W ramach tych zajęć uczą się grać w tenisa, dodatkowo mają zajęcia z psychologiem: indywidualne i grupowe, zajęcia z pedagogiem oraz rehabilitację ruchową.
Organizujemy również wycieczki, w poprzednim roku byliśmy w skansenie na ścieżkach edukacyjnych „Szlakiem ginących zawodów”, nasi podopieczni mogli z bliska zobaczyć pracę rzemieślników, a niektórzy spróbować takiej pracy, było to dla nich nowe doświadczenie, nowa wiedza, a także forma kontaktu ze społeczeństwem i odpoczynek. Był to niewątpliwie przyczynek do ich rozwoju.
Uczestniczyliśmy w „Nocy Kultury”, jeden z naszych podopiecznych Marcin Michalak obsługiwał maszynę brajlowską, co spotkało się z dużym zainteresowaniem, gdyż był pisany wiersz tekstem brajlowskim i normalnym, co jak się okazało nie było łatwe.
W sali rehabilitacyjnej nasi podopieczni realizują rehabilitację ruchową i przygotowują się do organizowanych przez różne organizacje olimpiad, w roku jest kilka, w których uczestniczymy, np. w Milejowie.
K.A.: Działalność Pań w tutejszym kole jest na pewno bardzo potrzebna i pozwala na lepszy rozwój podopiecznych, ale to też wymaga bardzo dużo pracy…
M. C.: Tak, placówka powstała z potrzeby osób, które skończyły już realizację obowiązku szkolnego i przebywały same w domach, w czterech ścianach bez kontaktu ze społeczeństwem czy rówieśnikami, a pracujący rodzice nie zawsze mogli poświęcić im tyle czasu, ile by było potrzeba.
W cięższych przypadkach, bo i takimi osobami opiekujemy się, walczymy o to, by utrzymać ich rozwój na stałym poziomie i nie cofał się, a jak udaje się osiągnąć coś nowego, nauczyć czegoś nowego, to jest nasz wspólny sukces.
Mamy sześcioro podopiecznych na wózkach, są też osoby, które wymagają karmienia czy pomocy w toalecie. Korzystamy z pomocy wolontariuszy, stażystów i praktykantów, pomoc taka jest przez nas bardzo ceniona.
Rodzice naszych podopiecznych mają niewiele możliwości spotkań, bo oprócz pracy zajmują się też opieką nad osobą niepełnosprawną, a to pochłania bardzo dużo czasu, pracy i wysiłku. Chwila na odpoczynek także psychiczny, oderwanie się od spraw dnia codziennego jest im bardzo potrzebna. Dlatego, gdy organizujemy np. grilla z występami artystycznymi na umowne zakończenie roku, zawsze zapraszamy rodziców. Pomagamy rodzicom też, gdy potrzebują wsparcia np. w załatwieniu spraw urzędowych, pomocy w wypełnianiu różnych wniosków, itp. sprawach.
K.A.: Dziękuję za rozmowę.
Krzysztof Rzepecki
Kazimierz Adomat