Ten chłopiec, który tak entuzjastycznie robi jajecznicę, swoje ulubione danie na śniadanie, to mały wojownik. Rzucił wyzwanie rakowi oczu i stoczył nierówną bitwę o zachowanie wzroku. Jego historia jest pełna wygranych bitew i dramatów z powodu nawrotu choroby. Jednak cały czas Adaś był dzielny i pełen ufności w uratowanie wzroku.
W Ewangelii Jana 9:1-12 opisana jest historia uzdrowienia niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jezusa pytają: „Rabbi, kto zgrzeszył, ten człowiek czy jego rodzice, że się urodził niewidomy?”. odpowiada: „Ani ten człowiek, ani jego rodzice nie zgrzeszyli, ale stało się tak, aby się na nim objawiły dzieła Boże”.
Adaś walczył z siatkówczakiem od urodzenia, od 2005 r., kiedy okulista z lubelskiej kliniki po dokładnym zbadaniu 2-tygodniowego pacjenta ze smutkiem oznajmił, że obydwa oczka są zaatakowane przez raka zwanego siatkówczakiem, z łacińska retinoblastomą RBL. To było szokiem pomimo, że takie ostrzeżenie pojawiało się w rozmowach rodziców Adasia z lekarzami. Wyjaśniając, matka Adasia cierpiała na to schorzenie w dzieciństwie, zastosowane w Krakowie leczenie tzw. bombą kobaltową okazało się nieskuteczne i w konsekwencji miała ona usunięte gałki oczne, po to, aby ratować życie.
Rodzice Adasia, oboje niewidomi, pomimo opinii lekarskich, podjęli decyzję o urodzeniu dziecka, bo „liczyli na cud”, jak powiedział ojciec chłopca, zapytany przez lubelską dziennikarkę, dlaczego zdecydowali się na takie ryzyko, wiedząc, że dziecko może być obarczone okrutną chorobą (artykuł pt. „Mocny facet z Lublina”, zamieszczony w Magazynie nr 4 z dnia 14 lipca 2006 r.)
Z kliniki na Chmielnej Adaś został skierowany do stolicy, gdyż tam w Centrum Zdrowia Dziecka stosowano chemioterapię zwaną JOE, która w wielu przypadkach okazała się skutecznym lekiem i ratowała wzrok małym pacjentom. Ponadto wykorzystywano również laser jako zabieg wspomagający, którym wypalano guzy z siatkówki. Leczenie w Warszawie w Centrum Zdrowia Dziecka pod kierunkiem prof. Danuty Perek oraz dr Wojciecha Hautza trwało poł roku i po pełnym cyklu chemioterapii zakończyło się gwałtowną wznową.
W czasie leczenia maluchem opiekowała się babcia, gdyż rodzice ze względu na swoją niepełnosprawność nie byli w stanie zapewnić choremu dziecku opieki.
Babcia chłopca słysząc o propozycji usunięcia oka Adasia postanowiła szukać ratunku poza granicami Polski. I tak Adaś trafił do Anglii, gdzie w londyńskiej klinice Moorfields Eye Hospital u dr Johna Hungerforda kontynuował leczenie.
W tym samym czasie zdecydowano o zbiórce pieniędzy na zagraniczne leczenie Adasia. Środowisko lubelskie na czele z mediami takimi ja Radio Lublin, gdzie Pani redaktor Ewa Dados codziennie na antenie przypominała historię Adasia i jego problemy związane z brakiem środków na leczenie zagraniczne oraz Kurier Lubelski z śp. redaktorem Arturem Borkowskim, który nieustannie pisał artykuły (m.in. „Ratunek dla Adasia” Kurier Lubelski 14-15 sierpnia 2006 r.) i organizował imprezy w celu zbierania funduszy na ratowanie wzroku Adasia. To była szeroko zakrojona akcja lubelskiego społeczeństwa w obronie widzenia małego lublinianina zwieńczona wysoką kwotą na leczenie. Niestety, nie była to kwota wystarczająca.
Serdeczne prośby o pomoc publikowane były różnych mediach, ale ta w „Gościu Niedzielnym” z dnia 2 lipca 2006 r, „Mamy mało czasu, by uratować Adasia” zaowocowała wsparciem leczenia chłopca w Londynie przez kompozytora Henryka Góreckiego. Cud? Pan Górecki prosił o anonimowość i dlatego artykuł pt. „Kochany Pan Henryk” ukazał się dopiero po śmierci kompozytora za zgodą jego żony. Śp. redaktor Artur Borkowski w VII Magazynie Kuriera Lubelskiego z 9 listopada 2012 r. w drugą rocznicę śmierci kompozytora III Symfonii opatrzył go mianem „Wspomnienie dobra”.
Leczenie w Londynie radioterapia punktowa a kolejno dotętnicza chemioterapia melphalanem w Great Ormond Hospital pozwoliły zachować widzenie Adasia przez kolejne 4 lata, Oprócz leczenia Adaś zdobywał przyjaciół. Artykuły pisane przez babcię „Zdążyć przed ciemnością” Cooltura z dnia 14 listopada 2009 r. a także polonijnych dziennikarzy publikowane w Londynie zjednywały chłopcu sympatyków i sponsorów.
Pomimo intensywnego leczenia w Londynie rak powrócił i zapadła decyzja o usunięciu prawego oczka. Widok pustego oczodołu jest przerażający a pytanie „co dalej? pozbawia chęci działania i dalszego leczenia. Częste nawroty choroby groziły usunięciem drugiego oczka. Do 2012 roku dr John Hungerford z Londynu i lekarze z Great Ormond Street Hospital podejmowali niejedną próbę ratowania wzroku dziecka, podając melphalan tętnicą udową bezpośrednio do oka. Pomagało na krótko. Adaś miał coraz słabszy wzrok, ale cieszył się nawet tym.
Kolejne kontrole w Londynie były coraz mniej optymistyczne a w styczniu 2013 r. dr J. Hungerford zalecił usunięcie jedynego oczka.
Babcia Adasia jednak nadal szukała ratunku dla wnuka. Poprzez blog Adasia, poznała babcię Grzesia, Danutę Gołębiewską (tak, tak o prawie tym samym nazwisku), która w USA na Florydzie ma wnuka z rbl i leczy go w jednej z tamtejszych klinik. To ona dała jej kontakt do Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku (MSKCC) i tam Adaś trafił na konsultację do dr Davida Abramsona. Adaś dostał ostatnią szansę na uratowanie oka. Plan leczenia zawierał: podanie 3 skojarzonych leków: melphalanu, topotecanu i carboplatyny, iniekcje do ciała szklistego oraz zabiegi na oku – laser, krioterapię.
Kuracja została wyceniona na 120 tys. dolarów. I znów rozpoczęła się walka o pieniądze. Niestrudzony śp. Redaktor Borkowski pozostał w ciągłym kontakcie i nawiązywał kontakty ze swoimi polonijnymi przyjaciółmi za oceanem prosząc ich o wsparcie w walce Adasia. Natomiast w Lublinie systematycznie informował czytelników Kuriera Lubelskiego o nowej kuracji dla dzieci z siatkówczakiem.
Polonia amerykańska, zwłaszcza ta skupiona wokół polskich kościołów zaangażowała się w zbieranie pieniędzy na leczenie Adasia w Memorial Hospital. Wkrótce dołączyły do akcji działaczki społeczne jak Martyna Florczak, Erika Wolker oraz organizacje takie jak Fundacja „Uśmiech dziecka”, „Polonia for Kids”, „Polonia of Long Island” na czele z Martą Wesołowską, organizując różne charytatywne imprezy, których dochód przeznaczony był na kurację Adasia.
W tym czasie prowadzone były negocjacje ze szpitalem w celu rozłożenia płatności na raty. MSKCC był nieugięty, ale Presbyterian Hospital, gdzie podawano chemioterapię dotętniczą zgodził się, aby odpłatność za każdą dawkę wpłacać na tydzień przed zaplanowanym zabiegiem. Zyskiwaliśmy czas na prowadzenie zbiórek.
Kuracja trwała 3 miesiące. Po raku zostały blizny, Adaś systematycznie odbywał badania kontrolne w Memorial Hospital, które początkowo potwierdzały sukces leczenia Adasia przez zespół Dr. Abramsona, lecz wkrótce przestał odróżniać kolory, z miesiąca na miesiąc widział coraz gorzej. Pewnego razu wchodząc do łazienki nie zapalił światła. „Już mi niepotrzebne” rzekł z rozpaczą. Babcia tłumiła łzy i próbowała opanować drżenie ciała, W tym momencie czuła się jak Syzyf, pchający swój ciężar pod górę (Warszawa, Londyn, Nowy Jork), aby po dojściu na szczyt spaść i zderzyć się z okrutną rzeczywistością. Jedyną pociechą był fakt, że Adaś widział około 9 lat, rozwijał się świetnie, nauczył się czytać i pisać, zapamiętał kolory, zjawiska (mgły) i obrazy, które trudno poznać bez wzroku.
Wieść o nowej metodzie, opisywana na dawnym blogu Adasia, www.aftyka.onet.pl szybko rozniosła się w Internecie wśród rodziców małych polskich pacjentów z RBL i od 2014 r. w ślad za Adasiem do dr Abramsona przybyło ponad 120 polskich dzieci, którym dr Abramson ratował oczka i widzenie.
Metodą zainteresowali się również polscy lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka. Po przeszkoleniu w Nowym Jorku zaczęli stosować tę kurację w Warszawie. Jednak, gdy polska medycyna okazuje się niewystarczająca wówczas rodzice decydują się na wyjazd do Nowego Jorku.
Po ukończonym leczeniu Adam powrócił do Polski i obecnie studiuje w Warszawie.
Tekst: Danuta Gołębiowska
Foto: Archiwum rodzinne
Materiał powstał w ramach projektu „Wzmacniamy aktywność”
realizowanego w okresie 01.01.2025 r. – 29.02.2028 r.
przez Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki


Zadanie publiczne jest dofinansowane ze środków PFRON
UWAGA: Pobieranie, kopiowanie i jakiekolwiek inne wykorzystanie treści dostępnych w powyższym materiale wymaga pisemnej zgody LFOON – SW będącego właścicielem serwisu www.niepelnosprawnilublin.pl.