O sile płynącej z pomagania i o tym, że nawet z ograniczeniami można pomagać innym i budować wielkie rzeczy z Renatą Polisiakiewicz, prezeską fundacji "Pomoc Daje Moc" rozmawiała Ewelina Orzechowska.
E.O. – Prawie rok temu miałyśmy okazję wspólnie prowadzić panel dyskusyjny podczas Targów Pracy, organizowanych przez Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II. Nie ukrywam, że bardzo zaintrygowały mnie wówczas twoje działania. Opowiedz, proszę, jak to się wszystko zaczęło.
R.P. – W roku 2023 przeszłam operację kręgosłupa szyjnego. To była mocno skomplikowana procedura i wiązała się z dużym ryzykiem. Bardzo się obawiałam, czy wszystko będzie dobrze, ale wiedziałam, że nie mam innego wyboru niż oddanie się w troskliwe ręce lekarzy. Trafiłam na cudowny zespół i czułam się bardzo dobrze zaopiekowana. Podczas rekonwalescencji postanowiłam sobie, że w jakiś, jeszcze wtedy nie do końca skonkretyzowany przeze mnie sposób, spłacę ten dług wdzięczności. Po trzech miesiącach, kiedy zaczęłam już w miarę normalnie funkcjonować, spotkałam się z prof. Michałem Latalskim. Chciałam mu podziękować za ogrom wsparcia i tego merytorycznego i tego medycznego, które otrzymałam od niego. Swoją wdzięczność chciałam wyrazić, robiąc coś konkretnego, aby nie skończyło się jedynie na słowach. Zaoferowałam, że poprowadzę w mediach społecznościowych pro bono profil II Ortopedii Dziecięcej, przedstawiający informacje na temat różnych wydarzeń medycznych, promujący wiedzę i jednocześnie przybliżających zawiłe zagadnienia.
Podczas naszej rozmowy profesor wspomniał o pilnych potrzebach Jego oddziału. Dowiedziałam się, że oddziały dziecięce często borykają się z brakiem wyposażenia, a szpitalom brakuje pieniędzy na specjalistyczny sprzęt. Profesor opowiedział mi o nowoczesnym, elektronicznym stole z możliwością regulacji wysokości. Tego rodzaju stół potrzebny jest do rehabilitacji dzieci z porażeniem mózgowym poprzez ostrzykiwanie botuliną. Profesor spytał mnie, czy jestem w stanie kupić dla nich taki stół. Zgodziłam się bez wahania, a potem zaczęłam zastanawiać się jak ja to zrobię. Nawiązałam współpracę ze Stowarzyszeniem Skolioza Polska. Wspólnymi siłami udało się nam uzbierać – w miesiąc – potrzebną kwotę i zakupić tak bardzo potrzebny na oddziale ortopedii dziecięcej stół, który służy dzieciom do dziś.
Bardzo chciałam działać dalej, ale już na własną rękę. 29 listopada 2023 r. podpisałam akt fundacyjny i wraz z Karoliną Błaszczak oraz Agnieszką Prantel-Mitura złożyliśmy dokumenty do sądu a już 07 grudnia otrzymaliśmy wpis do Krajowego Rejestru Sądowego. W ten sposób powstała nasza fundacja „Pomoc Daje Moc”.
E.O. – Przeszliście więc od pomysłu do realizacji w ekspresowym tempie. Opowiedz, proszę, jak wyglądały początki i jakie napotykaliście wyzwania?
R.P. – Przede wszystkim ja sama nie spodziewałam się, że to wszystko wydarzy się tak błyskawicznie. Tak naprawdę od razu skoczyliśmy z zamkniętymi oczami na głęboką wodę, organizując już po kilku miesiącach – w kwietniu 2024 r. – pierwszą ogólnopolską konferencję pod hasłem „Oswoić skoliozę”. To było przedsięwzięcie na dużą skalę, w które zaangażowała się cała rzesza dobrych ludzi. Wsparli mnie swoją wiedzą i doświadczeniem, podpowiadając, jak to wszystko zorganizować, żeby było dobrze.
Prof. Michał Latalski oraz Klinika Ortopedii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie zostali partnerem merytorycznym. Pan Profesor zaprosił na tę konferencję wybitnych specjalistów w dziedzinie chirurgii kręgosłupa a ja zatroszczyłam się o całą resztę. Udało nam się wtedy zgromadzić 256 uczestników, co było dla nas ogromnym sukcesem. Nasza konferencja spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem ze strony uczestników a także instytucji, z którymi współpracowaliśmy m. in. Uniwersytetem Medycznym w Lublinie, Klastrem Medycyny Lubelskiej czy Urzędem Miasta Lublin. Otrzymaliśmy od tych instytucji ogrom wsparcia na różnych płaszczyznach. Bez tego wsparcia nie udałoby nam się zorganizować tak profesjonalnego wydarzenia.
Widzieliśmy, jak ogromna jest potrzeba rzetelnej wiedzy na temat chorób kręgosłupa i ich profilaktyki. To doświadczenie utwierdziło nas w przekonaniu, że musimy kontynuować te działania.
Już w maju br. zorganizowaliśmy w Lublinie drugą edycję konferencji pod hasłem „Oswoić skoliozę – Ogólnopolska Konferencja Nie tylko dla rodziców”, która również spotkała się z ogromnym zainteresowaniem.
E.O. – Co sprawiło, że chcesz głośno mówić o skoliozie?
R.P. – Sama od lat mierzę się ze skoliozą i związanymi z nią konsekwencjami, zarówno fizycznymi jak i emocjonalnymi. Wiem z własnego doświadczenia, ile bólu oraz rozmaitych trudności w codziennym życiu potrafi przysporzyć to schorzenie. Dlatego założyłam sobie, że zrobię wszystko, aby jak najmniejsza ilość dzieci musiała mierzyć się z tym, co ja – a co za tym idzie – aby jak najmniejsza ilość rodziców stanęła przed podjęciem niezwykle trudnej decyzji o operacji kręgosłupa swojego dziecka. Taka operacja obarczona jest ogromnym ryzykiem, o którym nawet trudno jest mi mówić.
Jednak nie tylko moje własne doświadczenia przyczyniły się do tego, że chcę mówić głośno o skrzywieniach kręgosłupa. Podczas współpracy z Oddziałem II Ortopedii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie spotykałam na swojej drodze wielu rodziców. Spotkania te były okazją do licznych rozmów związanych z chorobą kręgosłupa ich dzieci. Podczas tych rozmów mocno przebijała się potrzeba zaopiekowania się tematem skoliozy, zwiększania społecznej świadomości oraz edukacji w zakresie profilaktyki wad postawy u dzieci. Rodzice doskonale zdają sobie sprawę, że wiele informacji można znaleźć w Internecie, ale wiele z tych informacji nie przekłada się ich zdaniem na rzeczywistość.
Wielu rodziców mówiło: „Nie znaleźliśmy pomocy w Polsce”. Zdanie to często padało z ust rodziców przy okazji desperackiego wręcz poszukiwania ratunku dla swoich dzieci. Sama jestem mamą i wiem, jak trudne jest szukanie pomocy dla swojego dziecka. Znalezienie specjalisty, który zajmie się przypadkiem z którym mierzy się nasze dziecko, to poszukiwanie na bardzo szeroką skalę. To powoduje, że szukamy również pomocy i zrozumienia naszych problemów gdzieś tam, daleko, za morzem, za oceanem.
W kwestii leczenia schorzeń kręgosłupa Polska dysponuje świetnymi specjalistami i placówkami – całkowicie finansowanymi przez NFZ. Chcemy to pokazywać i zwiększać świadomość, żeby rodzice wiedzieli, że mogą liczyć na pomoc – tu, na miejscu.
W polskich ośrodkach można uzyskać pomoc za darmo, bez martwienia się o dodatkowe koszty w razie wystąpienia jakichkolwiek komplikacji a te czasami się zdarzają się i każdy powinien mieć tego świadomość. Operacja kręgosłupa zawsze obarczona jest ryzykiem. Dlatego tak ważna jest profilaktyka, wczesne wykrywanie wszelkich nieprawidłowości i reagowanie na nie.
E.O. – Z początkiem września w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie została otwarta poradnia profilaktyki wad postawy. Nie da się ukryć, że to efekt m.in. waszej pracy.
R.P. – W 2023 r. przeprowadziliśmy pilotażowe badanie wad postawy wśród młodzieży w mojej miejscowości. Wyniki tego badania były bardzo niepokojące, co tylko umocniło kierunek działań naszej fundacji.
Poza tym jedna konferencja, druga konferencja i to chyba dzięki temu głośno wybrzmiała potrzeba, aby taka poradnia w końcu u nas powstała. Obecnie niestety dzieci najczęściej ćwiczą tylko palce – na smartfonie lub myszce od komputera. Siedzący tryb życia przyczynia się do występowania problemów z kręgosłupem i wad postawy.
Świadomość społeczna na temat wad postawy jest coraz większa, ale jeszcze wiele jest do zrobienia w tym zakresie. Poradnia, specjalizująca się w profilaktyce schorzeń kręgosłupa umożliwia rodzicom trafienie do specjalisty na wczesnym etapie a nie wtedy, gdy jest już często zbyt późno, kiedy nie wszystkie metody można zastosować. Podczas organizowania pierwszej konferencji pod hasłem „Oswoić skoliozę”, otrzymywałam od rodziców wiadomości, że pierwsze ich zderzenie z lekarzem nastąpiło dopiero w momencie, kiedy ich dziecko miało skrzywiony kręgosłup pod kątem 30-40°. Często rodzice zwyczajnie nie są w stanie na czas wychwycić pewnych zmian. Zabieganie oraz fakt, że młodzi ludzie od pewnego wieku wstydzą się nas – dorosłych jest dodatkowym wyzwaniem. Dzieciaki noszą szerokie bluzy, dodatkowo z kapturami, co świetnie maskuje ewentualne skrzywienia kręgosłupa. Dlatego rodzice niejednokrotnie przez przypadek dowiadują się, że ich dziecko ma problem. Jeśli natomiast rodzic trafi do poradni profilaktyki wad postawy w momencie, gdy skrzywienie kręgosłupa jego dziecka jest stosunkowo niewielkie i wynosi 10-15° w skali Cobba, można na tym etapie wdrożyć skuteczną rehabilitację.
To wszystko bardzo mocno wybrzmiewało zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej naszej konferencji o skoliozie.
Zdarzają się takie sytuacje, że lekarz pediatra nie wysyła rodziców z dzieckiem na czas do specjalisty, ponieważ ma wątpliwości czy to już jest ten odpowiedni moment, by reagować. Rodzice również często nie mają odpowiedniej wiedzy i dlatego nie są pewni, czy już należy podejmować jakieś kroki. W tym przypadku upływający czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Dlatego mam nadzieję, że rodzice chętnie będą korzystać z tej poradni, bo powstała ona właśnie po to, by rozwiewać wszelkie wątpliwości i w porę reagować, jeśli zaistnieje taka potrzeba.
E.O. – Skrzywienie kręgosłupa to dla dziecka nie tylko ból, ale także stygmatyzacja, której doświadcza ze strony rówieśników na co dzień, zwłaszcza, gdy wada postawy jest widoczna i wymaga przykładowo noszenia gorsetu.
R.P. – Niestety to prawda i to jest bardzo realny problem, z którym mierzą się dzieci, ale także ich rodzice. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak dotkliwa potrafi być przemoc rówieśnicza, także ta słowna, jak brak akceptacji oraz wyśmiewanie przez rówieśników może wpłynąć na psychikę zwłaszcza młodego człowieka. To codzienność wielu dzieci. Dlatego w naszej fundacji staramy się troskliwie zaopiekować także i tym aspektem skoliozy. Mamy w naszym teamie psycholożkę.
Zorganizowaliśmy już warsztaty dla dzieci i rodziców, uczymy, jak radzić sobie z emocjami i jak wspierać dziecko w noszeniu gorsetu czy rehabilitacji. Planujemy kolejną edycję takich spotkań.
Poradnia powstała niezależnie od naszych działań, i jest to wyłącznie decyzja szpitala.
E.O – Wasza fundacja działa pod nazwą „Pomoc Daje Moc”. Skąd taki pomysł?
R.P. – Osobiście w moim życiu doświadczam dużo pomocy w różnych formach, nie tylko tych materialnych. Dla mnie pomocą jest także to, co robię, dobre słowa, dobre działania, spotkania z ludźmi, wspólne rozmowy. Wszystko to traktuję w kategoriach pomocy. Dlatego, kiedy zastanawiałam się nad nazwą dla fundacji, myślałam także ze swojej perspektywy, co powoduje, że ja dostaję takich skrzydeł, kto dmucha w moje skrzydła, co sprawia, że ja latam. Dzięki tym rozmyślaniom uświadomiłam sobie, że dla mnie ogromną wartością jest pomoc – taka niematerialna. Wszystkie moje rozmowy z ludźmi, wszystkie działania, które podejmowałam wcześniej, działały na mnie do tego stopnia terapeutycznie, że mogłam sobie pozwolić na redukowanie leków przeciwbólowych a jeszcze przed pierwszą operacją to właśnie ból był moim największym wyzwaniem. W moje skrzydła symbolicznie dmuchnął prof. Latalski, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. To był moment przełomowy.
Doszłam do wniosku, że skoro taka pomoc daje mi tak ogromną moc, to jest to najlepsza nazwa dla mojej fundacji. Mocno wierzę w to, że pomagając innym, pomagamy również sobie.
E.O. – Czy przy takim tempie udaje ci się ciągle utrzymywać stałą wysokość lotu?
R.P. – Jak każdy człowiek, czasem miewam momenty kryzysowe. Co jednak dla mnie bardzo charakterystyczne – w takich chwilach niemal zawsze niespodziewanie pojawia się ktoś, kto powie: „dasz radę” albo napisze, jak wiele dla niego znaczą działania naszej fundacji i co dzięki nim realnie zyskał. I wtedy, w tych trudniejszych momentach, czytam na przykład, że dzięki fundacji szpital ma teraz łóżko z wagą, dzięki któremu można w komfortowych warunkach zważyć dziecko – co jest niezwykle ważne zarówno dla personelu medycznego, jak i przede wszystkim dla rodziców. A łóżko z wagą zostało zakupione przez fundację – dzięki naszym wspaniałym darczyńcom – w ubiegłym roku. Proszę mi uwierzyć, że dużym wyzwaniem jest – wziąć na ręce starsze, cięższe dziecko i stanąć z nim na wadze.
W takich chwilach uświadamiam sobie, że to ludzie, którym pomagamy, dmuchają w skrzydła naszej fundacji. A czasem są to naprawdę silne podmuchy.
E.O. – Działania twojej fundacji koncentrują się wokół problemów związanych z kręgosłupem, ale nie tylko. W międzyczasie robicie mnóstwo innych, bardzo wartościowych rzeczy. Opowiedz o nich, proszę, naszym czytelnikom.
R.P. – Oj, dzieje się bardzo dużo dobrego. Od blisko roku prowadzimy zbiórkę środków na zakup respiratora dla Oddziału Neonatologicznego Szpitala Powiatowego w Lubartowie. Obecnie oddział dysponuje tylko jednym takim urządzeniem, które na dodatek jest bardzo wyeksploatowane i nie można dokupić akcesoriów. To zdecydowanie zbyt mało, by móc zapewnić prawidłową opiekę każdemu maluszkowi, którego stan zdrowia będzie wymagał użycia tak specjalistycznego sprzętu.
Organizujemy wiele wydarzeń, często w plenerze i bierzemy udział w różnych kwestach. Wszystko zmyślą o dzieciaczkach, które potrzebują naszego wsparcia.
W sierpniu zorganizowaliśmy Rowerowy Piknik Pod Chmurką. Pomysł na to wydarzenie zrodził się z potrzeby podziękowania naszym lokalnym darczyńcom a także ludziom, wspierającym naszą fundację i dmuchającym na co dzień w nasze skrzydła. To wspaniałe spotkanie zgromadziło wielu mieszkańców Kocka i okolicznych miejscowości. To był piękny czas, wypełniony śmiechem, dobrą zabawą, pysznym jedzeniem oraz licznymi atrakcjami, także dla najmłodszych. Główną atrakcją pikniku był zorganizowany przez nas rajd rowerowy.
W organizacji całego przedsięwzięcia wsparli nas m. in.: Urząd Miasta Kock, okoliczne Koła Gospodyń Wiejskich a także strażacy Ochotniczych Straży Pożarnych z okolic Kocka.
To była przepiękna inicjatywa, której przewodniczyły i którą w całości zorganizowały prezeski naszej fundacji: pani Karolina Błaszczak, pani Agnieszka Prantel-Mitura oraz pani Alicja Zdunek-Żołna. Poziom organizacji był bardzo wysoki i świetnie oceniany przez uczestników wydarzenia. Ja cichutko obserwowałam wszystko z boku – ponieważ byłam wówczas w trakcie rekonwalescencji po operacji – będąc jednocześnie bardzo dumna. Dziewczyny zrobiły rewelacyjną robotę.
Oprócz tego we wrześniu, we Wrocławiu odbyła się duża międzynarodowa konferencja „ScoSym Symposium”, dotycząca skolioz. Jako fundacja jesteśmy oficjalnym partnerem tej konferencji a ja od początku byłam członkiem lokalnego komitetu organizacyjnego. To dla mnie i dla naszej fundacji ogromne wyróżnienie.
E.O. – Jakie są twoje plany na przyszłość, jeśli chodzi o działania fundacji?
R.P. – Oprócz wielu bieżących działań, myślimy również o przyszłości – i o naszych marzeniach, które, jak zawsze, koncentrują się na pomaganiu innym.
Mamy wiele pomysłów. Jedne z nich dopiero kiełkują, inne wchodzą w fazę realizacji a jeszcze inne dopracowujemy, by podzielić się nimi ze światem.
Chcemy m. in. stworzyć sieć ambasadorów, głównie na platformie „LinkedIN”. Ich rolą będzie promowanie fundacji i sprawienie, by nasze działania były jeszcze bardziej widoczne.
Mamy w planach wydanie e-booka, dotyczącego opieki nad pacjentem przed i po operacji kręgosłupa. To starannie opracowany przez środowisko medyczne przewodnik, który będzie rozsyłany do szpitali.
Uchylając rąbka tajemnicy, wspomnę jeszcze, że intensywnie pracujemy nad pomysłami, mającymi na celu oswojenie niepełnosprawności. To jednak jedne z tych działań, o których świat usłyszy dopiero niebawem.
E.O. – Co poza godzinami pracy pozwala ci naładować akumulatory?
R.P. – Uwielbiam mój przydomowy ogród. Teraz bardzo cierpię, bo mogę go jedynie oglądać – po sierpniowej operacji kręgosłupa wciąż muszę się oszczędzać. Praca w ogrodzie jest dla mnie niczym medytacja. Kiedy sadzę, dosadzam, przesadzam, doglądam, to koncentruję się na tym. Dzięki temu dużo łatwiej mi złapać dystans do codziennych wyzwań. Kiedy mam ciężkie dni, bardzo dużo pracuję zawodowo i społecznie, wówczas ogród jest dla mnie jedyną formą oddechu i relaksu. To zwykle tam szukam spokoju, ponieważ nie mam przestrzeni, by swobodnie wyjechać na długi urlop i zapomnieć o bożym świecie. To na mnie spływa cała odpowiedzialność. Kiedy prowadzi się fundację, to tak naprawdę jest się pod telefonem 24 godziny na dobę.
Ogród jest więc takim moim azylem, gdzie mogę choć na kilka chwil schować się przed wszystkimi sprawami i nabrać sił.
Mam w swoim ogrodzie mnóstwo kwiatów, które kocham. Jeszcze na początku lata mocno się zastanawiałam, w jaki sposób zagospodaruję ostatni, wolny kawałek ziemi, który tam jeszcze został. Jeszcze przed operacją podjęłam decyzję, że chcę tam urządzić mini ogród japoński. Mam w głowie wizualizację tego marzenia i gdy tylko wrócę do pełni sił, rozpocznę jego realizację.
E.O. – Ludzie płacą czasem słone pieniądze za projekt ogrodu a Ty zrobiłaś to sama.
R.P. – Tak i jestem z siebie bardzo dumna. Pielęgnacja mojego ogrodu, dbanie o każdy detal i obserwowanie efektów mojej pracy dają mi mnóstwo satysfakcji.
Poza ogrodem, coraz bardziej lubię… góry. Zawsze miałam do nich pewną rezerwę, ale ostatnie miesiące spędzone w szpitalu w Zakopanem pozwoliły mi je naprawdę docenić. Z oczywistych względów nie mogę się wspinać, ale sam widok gór mnie zachwyca – ich majestat, spokój, piękno.
Kolejną moją pasją są rozmowy z ludźmi. Bardzo lubię ludzi, lubię ich poznawać i słuchać tego, co mają do powiedzenia. Bardzo lubię także się ludźmi inspirować. Może to zabrzmi nieco egoistycznie, ale ja lubię sobie od każdego człowieka coś wziąć np. dobre słowo, postawę czy wartości, by budować swój świat.
E.O. – Wiem, że oprócz tego wszystkiego interesujesz się mediami społecznościowymi.
R.P. – Z zawodu jestem marketerką. Pracuję jako Content Creator i zajmuję się tworzeniem treści, prowadzeniem mediów społecznościowych na różnych platformach. Moją największą „miłością” jest „LinkedIn” – platforma dla profesjonalistów. To miejsce, gdzie poznaję fantastycznych ludzi, nawiązuję wartościowe relacje i dzięki której poznałam moich partnerów biznesowych fundacji. Ta platforma zmotywowała mnie do tego, aby uczyć się networkingu, który w działalności społecznej jest nieoceniony. W bezpośredni sposób natomiast moje zamiłowanie do „LinkedIn” przełożyło się na zorganizowanie wydarzenia „LinkedIn Local Lublin” – inicjatywy, której celem było promowanie platformy i zdobywanie nowych kompetencji oraz możliwości dla fundacji. W ten sposób łączę przyjemne z pożytecznym.
E.O. – W jaki sposób praca społeczna wpływa na twoje życie prywatne?
R.P. – Kiedy podjęłam decyzję o założeniu fundacji, konsultowałam ten pomysł z najbliższymi. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej. Miałam świadomość, że gdy ja zaangażuję się na 100% w pracę społeczną, to nasze życie rodzinne się zmieni. Pierwszy rok był trudny, bo się docieraliśmy i dopasowywaliśmy. Praca zawodowa plus potrzeby mojej rodziny plus mój notoryczny brak czasu – musieliśmy to wszystko jakoś zgrać. Myślę, że w obecnej chwili już potrafimy znaleźć dla siebie przestrzenie. Jesteśmy na takim etapie, że moi najbliżsi wspierają mnie w moich działaniach i wzajemnie się uzupełniamy. Kiedy ja nie mogłam być obecna z powodu stanu zdrowia na pikniku rowerowym, to był tam mój mąż i syn. Z kolei moja córka wraz z prezesem fundacji „Podniebny uśmiech” Robertem Drohomireckim i wolontariuszem Kacprem Tomaszewskim przeprowadzili pokaz minibalonu dla dzieciaków z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie.
Wiadomo, że czasem zdarzają się sytuacje kryzysowe, ale teraz już na szczęście potrafimy sobie z nimi radzić.
Rodzina jest dla mnie niewątpliwie najważniejsza. To ona daje mi siłę i cierpliwie znosi mnie i moje pomysły, co wcale nie jest takie łatwe.
E.O. – Czy masz jakąś myśl, którą chciałabyś się podzielić z czytelnikami Biuletynu na koniec naszej rozmowy?
R.P. – Należę do osób, które poprzez swoją aktywność, poprzez swoje działania, poprzez relacje, które buduję z innymi osobami, każdego dnia tworzy obraz osoby aktywnej, osoby, której nie determinuje niepełnosprawność. Ta niepełnosprawność jest, ale ja nie jestem niepełnosprawnością.
Wychodzę z założenia, że niepełnosprawność w dużej mierze istnieje w naszej głowie. to my, jako osoby niepełnosprawne, decydujemy o tym, na ile wpuszczamy ją do środka, do naszego życia. Ja, oczywiście, mam pewne ograniczenia i jestem ich świadoma. Jednak wiem, że także jestem w stanie osiągnąć swoje cele, może wolniej niż osoba w pełni zdrowa, ale finalnie również z sukcesem.
E.O. – Dziękuję ci za ten bez wątpienia wartościowy przekaz. Życzę powodzenia.
R.P. – Dziękuję i do następnego.
Galeria zdjęć
Rozmawiała: Ewelina Orzechowska
Zdjęcia w galerii: z archiwum prywatnego Renaty Polisiakiewicz
Materiał powstał w ramach projektu „Wzmacniamy aktywność”
realizowanego w okresie 01.01.2025 r. – 29.02.2028 r.
przez Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki


Zadanie publiczne jest dofinansowane ze środków PFRON
UWAGA: Pobieranie, kopiowanie i jakiekolwiek inne wykorzystanie treści dostępnych w powyższym materiale wymaga pisemnej zgody LFOON – SW będącego właścicielem serwisu www.niepelnosprawnilublin.pl.









