W styczniu minęło już 10 lat od śmierci pisarki Doroty Terakowskiej. Z pod jej pióra wyszły nie tylko powieści fantasty i literatura dla dzieci, ale również pozycje dla dorosłych.
Z kilku przeczytanych książek Doroty Terakowskiej najbardziej poruszyła mnie współczesna powieść POCZWARKA, która „wciąga”, „chodzi za czytelnikiem”, „żyje z nim” i jest niewątpliwie magiczna.

Jedni czytelnicy powiedzą, że jest to książka o ośmioletniej dziewczynce z ciężką postacią Zespołu Downa, która niczym poczwarka miota się w skorupie ociężałego i charakterystycznego dla tej choroby, ciała. Odrzucona a następnie przygarnięta przez rodziców, wyraża swoje jestestwo w tańcu niczym motyl. Potrzebuje ośmiu długich lat aby zmienić swoich rodziców, ale wtedy jest już na pewne rzeczy za późno.
Dla innych będzie to historia małżeństwa, które najpierw ustawiło sobie życiorysy, zrobiło kariery, zbudowało dom, osiągnęło pozycję społeczną, a wreszcie gdy Ewa miała 34 a Adam 37 lat zaplanowali i „zrealizowali” dziecko. I choć zapewnili dziecku prawie wszystko jeszcze przed urodzeniem, nie przewidzieli tylko jednego – dziecka z niepełnosprawnością.
Należę do grupy tych czytelników dla których Dorota Terakowska pokazuje duchową rzeczywistość upośledzonego umysłowo dziecka, wspaniałą i bogatą, nieodgadnioną przez rodziców choć uzewnętrznioną w szokujących dla otocznia zachowaniach. Pisarka tworzy dla nas świat wewnętrzny dziecka – RAJ, do którego tylko ono ma wstęp, w którym nawet wąż, symbol pokusy i grzechu, jest przyjazny i dobry. Właśnie to dziecko, skazane w oficjalnej diagnozie lekarzy na los „poczwarki’, cudem uratowane od rozłąki z rodziną, odtrącone przez ojca, pogardzane przez społeczeństwo, izolowane przez matkę, współuczestniczy w dziele Stwórcy. Doradza Mu, poprawia jego propozycje prowadząc do zmiany konturów, kształtów i kolorów tworzonego Dzieła, krytykuje a przy tym jest zauważane, wysłuchiwane i akceptowane prze Wszechmogącego. Misterium to dokonuje się w odosobnieniu na strychu domu. Domu, w którym dziewczynka nigdy nie czuła się dobrze i który nie był dla niej ostoją ciepła, miłości, zrozumienia, troski i bezpieczeństwa.

Wydanie książki Doroty Terakowskiej w 2001 roku było niewątpliwie ważnym wydarzeniem. Oto na naszych oczach niepełnosprawność, upośledzenie umysłowe stało się przedmiotem literackiej refleksji, artystycznego opisu, stało się tworzywem dla sztuki. Poczwarka przywraca niepełnosprawności miejsce w świecie przeżywanym a właściwie wydobywa ją z cienia, bo niepełnosprawność jest tam od zawsze tylko my jakoś nie chcemy jej widzieć.
Książka zawiera problemy daleko wykraczające poza Zespół Downa. Problem odrzucenia, braku akceptacji, tolerancji i miłości, ciągłej krytyki i wytykania błędów jest coraz częściej występującym zjawiskiem na ulicy, w szkole, w pracy a także w naszych rodzinach, niekoniecznie rodzinach z dzieckiem niepełnosprawnym. Temat bardzo trudny, niewygodny a przedstawiony delikatnie i obrazowo.
Ja tej książki nie czytałam, ona mnie po prostu wciągnęła i znalazłam się w świecie niezwykłej przygody. Byłam z Myszką w chwilach radości i szczęścia, ciesząc się razem z nią. Byłam też gdy cierpiała fizycznie a przede wszystkim psychicznie. Podziwiałam Jej niesamowite Dzieło, dziękując Stwórcy, że to właśnie Ją wybrał do pomocy.
Po przeczytaniu książki czytelnik dalej zmaga się ze światem bohaterów powieści pomimo, że zdaje sobie sprawę, że nie jest to świat do końca sprawdzony. Doznaje chwili zadumy nad sobą, swoim postępowaniem, przemijaniem i człowieczeństwem. Najłatwiej przecież akceptujemy istoty podobne do nas. O tych samych poglądach, tej samej rasy, wiary, podobnie ubranych, słuchających tej samej muzyki, kibicujących tej samej drużynie. Wszyscy inni są dla nas „poczwarkami”
Jeśli słuszne jest przekonanie, że literatura dzieli się na dosercową i domózgową, to książka Doroty Terakowskiej dotrze tam, gdzie powinna – do czułych odbiorców i zrobi wiele dobrego.
Żałuję tylko, że już nigdy nie przeczytam tej książki po raz pierwszy.
„Zacząłem czytać „Poczwarkę” jako niechcianą lekturę szkolną. Skończyłem ją czytać z wieloma różnymi emocjami. Do końca życia jej nie zapomnę. Myślę, że współczesnemu człowiekowi jest bardzo potrzebna taka książka. Polecam.”
Kamil
Anna Szmidt