Miłośników polskiej historii, osoby pragnące dochowywać wierności tradycji polskich walk o niepodległość ucieszy obecność na ekranach lubelskich kin fabularyzowanego filmu dokumentalnego
„Oni szli szarymi szeregami” w reżyserii Mariusza Malca. Stanowi on doskonałe dopełnienie znanych nam wszystkim z lektury szkolnej książek Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na szaniec” oraz „Zośka i Parasol”.
Podobnie, jak wydawane w cyklu „Wierna rzeka harcerstwa” książki Barbary Wachowicz, pozwala zaprzyjaźnić się z żołnierzami Szarych Szeregów, Zawiszakami, żołnierzami Grup Szturmowych, adeptami Bojowych Szkół. Przywołuje na nowo pamięć bohaterów Armii Krajowej: Maćka Bittnera – „Maćka”, Tadeusza Zawadzkiego – „Zośki”, Andrzeja Romockiego – „Morro”, Aleksego Dawidowskiego – „Alka”, Jana Bytnara – „Rudego” i in.
Mocną stroną dokumentu jest przede wszystkim sama jego tematyka. Mamy oto szansę cofnięcia się w pamięci zbiorowej do czasów, kiedy po raz ostatni realizował się ideał uobywatelnienia najszerszych rzesz młodzieży i całego społeczeństwa. Sięgając do spuścizny Polskiego Państwa Podziemnego odwołujemy się zatem do najbardziej „gorących” i zawsze aktualnych tradycji upodmiotowienia naszego narodu – upodmiotowienia dokonującego się w warunkach zewnętrznej niewoli. Film nie pomija trudnych momentów związanych ze szczególnymi warunkami funkcjonowania Szarych Szeregów – takich, jak okresowe zaangażowanie młodych bojowców w wykonywanie wyroków śmierci na kolaborantach i funkcjonariuszach niemieckiego aparatu represji. Równocześnie ograniczenie przedstawionej w nim historii do aspektu walki z niemieckim najeźdźcą sprawia, iż nasze zaznajomienie się z życiem filmowych bohaterów staje się niepełnym. Kończąca obraz tablica mówiąca o zaangażowaniu żołnierzy AK w odbudowę Polski po wojnie i poddaniu ich represjom niewiele doprawdy mówi o drugim martyrologium Polski Podziemnej.
Dokument jednak nie tylko pozwala uobecnić w świadomości młodego zwłaszcza pokolenia Polaków ogrom wyzwań, przed którymi stanęli sześćdziesiąt z górą lat temu ich rówieśnicy – uczestnicy akcji odbicia więźniów pod Arsenałem i innych działań bojowych. Przede wszystkim oddaje głos – i jako taki stanowi bezcenny wyłom w utrwalonej na gruncie politycznej poprawności praktyce – samym, żyjącym jeszcze żołnierzom AK – przyjaciołom „Rudego”, „Alka”, „Zośki”… Słyszymy zatem opowieść o codziennym życiu konspiratorów, później zaś uczestników Powstania Warszawskiego, której autentyczności i wiarygodności nie sposób podważyć. Wzajemnie dopełniające się, nacechowane dużą dyscypliną przekazu wspomnienia byłych wykonawców akcji małego sabotażu oraz bojowników przedpowstańczych i powstańczych akcji zbrojnych stwarzają rzadką okazję wglądu w najpiękniejsze karty polskiej historii, dokonanego oczyma jej bohaterów.
Powyższej oceny nie podważa fakt obecności w filmie warstwy fabularyzującej. W tle wypowiedzi rzeczywistych bohaterów pojawia się – niejako tytułem ilustracji – szereg ujęć najbardziej typowych akcji podziemia niepodległościowego – ujęć opartych na grze aktorskiej. W roli odtwórców anonimowych, bądź wspomnianych z imienia i nazwiska postaci uczestników walki o niepodległość występują m.in.: Lesław Żurek, Maciej Zacharzewski, Bartłomiej Firlet, Aleksandra Prykowska.
Skromne ramy czasowe (film trwa 84 minuty) i oszczędność warstwy fabularyzującej rodzić mogą pytanie o odpowiedzialność współczesnego pokolenia Polaków za ukształtowanie w pokoleniach późniejszych postawy szacunku wobec polskiego martyrologium lat 40-ych XX wieku, opartej na rzetelnej wiedzy. Wciąż zbyt mało uczyniono, aby oddać żołnierzom Armii Krajowej należny im hołd. Za trud przygotowania filmu wyrazy wdzięczności należą się Fundacji Filmowej Armii Krajowej.
Na koniec podzielę się z Czytelnikami Biuletynu gorzką refleksją, wykraczającą poza ocenę walorów filmu „Oni szli szarymi szeregami”. Okazało się bowiem, iż w odtworzonym na sali kinowej kina „Bajka” seansie uczestniczyło łącznie dwóch widzów. Chyba zastanowić się należy nad spustoszeniami, jakich w świadomości polskiej młodzieży dokonała w niepodległej już Polsce szkoła. Doktryna relatywizmu, stawiająca na jednej płaszczyźnie bohaterów i zdrajców, principium służby Ojczyźnie i propagandę konsumpcjonizmu źle służy spoistości wychowania patriotycznego i podmiotowości społeczeństwa.
Zygmunt Marek Miszczak