BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH

Niepełnosprawny w pracy – relacja osobista

Rok 2020 nie rozpieszczał nikogo. Nie rozpieszczał również osób z niepełnosprawnością. Mniej ofert pracy w ogóle i w gorszej jakości. O proponowanych zarobkach lepiej nie wspominać.

Akt pierwszy: Desperacja

Ja sam miałem raczej dość ciekawy rok. Zacząłem jako pozostający bez zatrudnienia, czujący tę presję otoczenia i konieczności płacenia rachunków. Pod koniec stycznia, z desperacji złożyłem CV na ofertę pracy jako ochroniarz… bo miałem orzeczenie z umiarkowanym stopniem. Zadzwonili tego samego dnia, a rozmowa kwalifikacyjna odbyła się już następnego dnia.

Typ pracy od ręki, nawet specjalnie się nie wyróżniłem ani w CV ani na rozmowie kwalifikacyjnej – ale cóż jako kandydat na stróża nocnego wyszedłem ze skierowaniem do lekarza medycyny pracy.

W domu nieco poczytałem, porozmawiałem z rodziną i zrezygnowałem. Nie na moje zdrowie ta praca i na pewno nie recepta na problemy z zasypianiem. Nigdy nie wiadomo kiedy ciało może zawieść. Ja będąc sam w obiekcie poza miastem? Toż proszenie się o kłopoty.

Podsumowując akt pierwszy: dobrze że taka praca jest dostępna. Osoby z niepełnosprawnością czy raczej bardziej pasuje tu “Z ORZECZENIEM” mogą skorzystać gdy będą w potrzebie. Tu nawet rekruterzy wiedzą, że ludzie w większości przychodzą pracować, dopóki nie znajdą dla siebie czegoś innego.

Akt drugi: Goniąc za cieniem szansy?

W lutym telefon z ofertą pracy z ministerstwa. Stanowisko urzędnicze na które rekrutacja była w listopadzie 2019 roku. Tu miałem zagwozdkę, z jednej strony praca w Warszawie za stawki warszawskie, z drugiej życie w Warszawie za ceny warszawskie. Gorączkowo myślałem nad tym ponad 3 dni, kalkulując gorączkowo za i przeciw.

Ostatecznie zrezygnowałem. Warunki życia w Warszawie uznałem również nie na moje zdrowie, szczególnie z dala od rodziny, dziewczyny i kręgu znajomych. Pewnie 3 lata temu byłbym wniebowzięty mogąc mieszkać i pracować w stolicy, a w roku 2020 musiałem odmówić. Choć nie bez żalu.

Jaka nauka z aktu drugiego? Na pewnym etapie życia bardziej cenimy spokój i stabilizację, a nie “karierę” i życie “młodego wilka”. I tu nie bez znaczenia była obawa o zdrowie, które co by tu nie mówić: wówczas było wielką niewiadomą.

Akt trzeci: Pandemia z pechem, czyli nieszczęścia chodzą parami

W marcu byłem bliski podpisania aż dwóch umów z których nic nie wyszło. W jednym przypadku pandemia utrudniła życie mojemu potencjalnemu pracodawcy, a w drugim mój potencjalny pracodawca dostał tak nieakceptowalne i obarczone wysokim ryzykiem zadanie w projekcie – że musiał zrezygnować, w tym również i z moich usług.

Pierwszą połowę roku uratowało małe zlecenie od sklepu internetowego.

Morał z aktu trzeciego? Życie to walka. Walka o przetrwanie. Walka z samym sobą. Walka z własnymi słabościami. Walka z ograniczeniami – w tym także wynikającymi z niepełnosprawności. W życiu tak to już jest, że los rzuca Ci kłody pod nogi.

Akt czwarty: Uśmiech losu, czyli w końcu coś się udało

Pod koniec lipca otrzymałem w końcu ofertę pracy wracając niejako do “branży” księgowej. I tu pojawiły się nowe wyzwania: wstawanie rano i co jeszcze trudniejsze – wysypianie się, a więc wcześniejsze kładzenie się spać. Wyspany umysł popełnia mniej błędów i tym samym traci się mniej czasu na ich poprawianie. Kolejnym wyzwaniem było opanowanie nowych umiejętności w księgowości i obsługi zupełnie nowego programu. W pewnym sensie osiągnąłem swój cel i zbliżyłem się do pewnej stabilizacji.

Dodam jeszcze, że również rozmowa z pracodawcą to również uświadomienie mu że w odpowiednich warunkach osoby z niepełnosprawnością mogą pracować równie dobrze jak pełnosprawne, np. lepszy aparat telefoniczny w moim przypadku, bym mógł swobodnie rozmawiać (w sprawach związanych z wykonywaniem obowiązków oczywiście 😉 )

Nie rezygnuję jednak całkiem z działań na rzecz osób z niepełnosprawnością. Tu zamierzam wciąż przyjmować zlecenia i w miarę możliwości dalej się rozwijać.

Czuję, że muszę ciągle przypominać sobie, że nic nie jest dane raz na zawsze.

Akt piąty: Brakuje czasu…

Kolejnym wyzwaniem jest organizacja czasu pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym, a także między nauką nowych rzeczy a czasem na hobby. I ten etap trwa do dziś…

Podsumowanie:

Droga do stabilizacji zawodowej jest długa, kręta i często zwodnicza. Chciałbym napisać coś pocieszającego w tej materii, ale z czystym sumieniem nie mogę.

Zaczyna się od opracowania dobrego CV, wyciskającego z naszego życiorysu wszystko co może być przydatne w obszarze w którym chcemy pracować.

Potem żmudne i regularne przeczesywanie portali dla szukających zatrudnienia i często modyfikacja CV pod konkretną ofertę pracy.

To chodzenie na rozmowy i umiejętne zaprezentowanie swoich atutów na danym stanowisku.

I jeszcze więcej cierpliwości i konsekwencji oraz wyciągania lekcji z porażek, które są nieuniknione.

Łukasz Lewicki

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies