BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Portret zdjęciowy Marka Miszczaka

Nie lubię poniedziałku?

O tym, że służba zdrowia w naszym kraju funkcjonuje częstokroć jak socjalistyczne przedsiębiorstwo z lat 70-ych nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Przekonała się o tym niepełnosprawna Anna, zgłaszając się dnia 2.IV. br. z kompletem wyników badań wstępnych na wyznaczone z górą miesiąc wcześniej badanie drożności jajowodów w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Lublinie.

Wspomniany miesiąc oczekiwania na badanie to zapewne okres, jaki dla szpitala jest niezbędny, aby przygotować się logistycznie na przyjęcie pacjentki, która – zgodnie z usłyszanym w rejestracji zaleceniem – była tego dnia na czczo; wzięła też jednodniowy urlop z pracy.

Okres ten – ewidentnie chyba za krótki – nie wystarczył wszakże Oddziałowi Ginekologii i Położnictwa na zapoznanie się z zaproponowanym przezeń kalendarzem przyjęć. Annę odesłano do domu z powodu… przypadającego dzień wcześniej Święta i związanego z tym braku zamówienia badania przez szpital. Zamówienie badania nie było widać kwestią skomplikowaną, bowiem niedoszłej pacjentce wyznaczono na następny dzień drugi jego termin. Wzięła zatem drugi dzień urlopu; przybyła nazajutrz na czczo do Izby Przyjęć Oddziału Ginekologii i Położnictwa i… dowiedziała się, że badanie odbędzie się z jednodniowym opóźnieniem z powodu braku lekarza mogącego je przeprowadzić. Tym razem przezornie zgodziła się na propozycję doczekania badania w samym szpitalu; spędziła w nim dobę i trzeci termin został już przez szpital dochowany.

Do kosztów zaistniałej sytuacji zaliczyć należy dużo straconych nerwów, dwa po części zmarnowane dni urlopu po stronie pacjentki, zaś koszt całodobowego wyżywienia (niekoniecznego w wypadku 2-3-godzinnego badania) – po stronie samego szpitala. Dodać należy, iż w ciągu owej doby pobytu w szpitalu Anna zapoznała się z innymi pacjentkami, którym również przesunięto termin badania, zaś Jej samej nikt w szpitalu za nic nie przepraszał…

Czy planowanie kalendarza prowadzonych przez szpital badań musi być kwestią improwizacji? Czy kalendarza przypadających w tym roku Świąt rzeczywiście nie dało się przewidzieć ponad miesiąc wcześniej – w momencie wyznaczania terminu badania? Prawdopodobnie szpitala nie stać po prostu na zakup kalendarza i stąd zagrożone są z samej zasady wszystkie terminy badań przypadające na dzień wypadający po święcie. W ten sposób aktualnym czyni on skojarzenia z wymową filmu Tadeusza Chmielewskiego „Nie lubię poniedziałku” (1971) oraz z komediami Stanisława Berei.

Zygmunt Marek Miszczak

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies