BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Pani Bronisława ze swoim obrazem

„Lubię być tam, gdzie się coś dzieje” – wywiad z Bronisławą Budzyńską

Jestem osobą niepełnosprawną.

W 2017 roku jechałam rowerem, na skrzyżowaniu, ścieżką rowerową i samochód po prostu zamiast nacisnąć hamulec to dodał gazu i wjechał we mnie, wyrzuciło mnie to uderzenie 3 metry w górę. Cała tu jestem zdrutowana, tak się rozsypałam, okulary się wbiły i miesiąc czasu na Jaczewskiego leżałam, ale chodzę, bałam się, że będzie źle, bo zrobili raz operację, rozsypała się noga, zrobili drugą operację, „zdrutowali”, te druty w tej chwili bardzo mi dokuczają, ale nie chcą mi ich usunąć. Ja po wypadku przeszłam 5 operacji, musiałam mieć zmienione oczy, bo się tam wszystko ponaruszało, później tarczyca, teraz w lipcu miałam woreczek wycięty, także bez przerwy coś, i tu ramie było operowane, bo nie ruszała się ręka, tylko trochę się podnosi, bo jest połamany bark, także tych operacji było dużo i i przez to może człowiek tak się odsuwa trochę od tych wszystkich imprez, bo się już nie tak czuje jak powinien, ale ja się staram wszędzie być.

A jak się Pani czuje teraz, jak Pani funkcjonuje po tym wypadku?

To znaczy ja mam taki charakter, że lubię fruwać i działać. Lubię być tam, gdzie się coś dzieje, teraz już jest lepiej. Jestem radną seniorów przy UM w Świdniku, załatwiamy te wszystkie sprawy miejskie. Zapisałam się do diabetyków w Lublinie. Bardzo lubię tańczyć, malować.

Zapisała się Pani do diabetyków. Cierpi Pani na cukrzycę?

To znaczy, to tak różnie. Jak byłam w szpitalu robili mi dwa razy na dzień badania, cukier, ja nie wiem czy to po lekach przeciwbólowych, czy coś innego, ale ten cukier był bardzo wysoki no i krzyczeli na mnie, dlaczego się nie leczę na cukrzycę. Poprosiłam lekarza o skierowanie do diabetologa w Lublinie, ale ona mi najpierw dała na badanie krwi i wyszło, że mam 110 cukru, no to jest dobrze. Czyli czasem ten cukier mi idzie w górę, a czasem jest dobrze. No i zapisana jestem do tych diabetyków, ale na razie, Bogu dzięki, jestem zdrowa.

Porozmawiajmy o malarstwie. To Pani największa pasja, zgadza się?

Ja już będąc w szkole podstawowej malowałam i to już było malarstwo na piątkę… Także już od szkoły podstawowej na zajęciach plastycznych nie miałam problemu, gorzej z matmą.

Moja mama jeździła do swojej siostry malarki Bronisławy Ratajskiej do Warszawy ze mną od najmłodszych lat, patrzyłyśmy na jej piękne obrazy, moja ciocia  sobie malowała, a mama pomagała jej czasami, ale to już gdzieś człowiek ma w swoich genach, bo ojciec mojej mamy był artystą rzeźbiarzem. Rzeźbił w Kościołach te wszystkie konfesjonały, ramy do obrazów. I tak teraz ja maluję.

Jak Pani trafiła na Uniwersytet Trzeciego Wieku w Świdniku? Tam Pani działa i tam Pani się uczy. To był taki moment, impuls, że zdecydowała się Pani na to?

Tak. Ja już nie pamiętam czy to jakaś koleżanka mnie namówiła, ale zapisałam się tam jak poszłam na emeryturę, człowiek wtedy szuka co sobie tu znaleźć, żeby jakoś ten czas umilić. Jestem na Uniwersytecie około pięciu lat. Chodzę też na niemiecki, uczę się niemieckiego, bo mam znajomych, przyjaciół, już trzydzieści lat mam kontakt z Niemcami. Są niesamowici, fajni ludzie, pomagali mi od początku. Poszłam na niemiecki, żeby móc z nimi rozmawiać, bo i oni do nas przyjeżdżali i my do nich przed pandemią. Oprócz tego chodzę na różne ćwiczenia, na tańce i na malarstwo.

To malarstwo mnie najbardziej wciąga. Zajęcia prowadzi Pani Agata Fijewska-Pajdowska. W Lublinie jest Dom Kultury, tam właśnie są prowadzone zajęcia malarskie przez P. Agatę, i często mamy tam też wystawy.

Te dwa obrazki najbardziej lubię.

Na ten kawałek „naciupało” się najróżniejszych kolorów, później wzięłam taką szpachelkę i tą szpachelką formowałam konkretny wzór, żeby to oddrapać. Takie malowanie drzew, roślin jest moim ulubionym. I jak już wszystko tak pomalowałam, podrapałam to wzięłam drugą białą, czystą kartkę, przyłożyłam i to się po prostu odmalowało. Sama nie wyobrażałam sobie, że coś takiego może powstać. Widzicie, jest po prostu to samo i jest to takie lustrzane odbicie.
Teraz mamy temat, który dotyczy kosmosu, jestem w trakcie przygotowywania tych prac. O, tutaj jest kilka obrazów, jeszcze niedokończonych.

Słyszałam też, że działa Pani jako wolontariuszka w małych braciach Ubogich. Niech Pani o tym opowie, kiedy to się zaczęło?

To będzie już dwa lata jak się zapisałam. Dzisiaj nawet o 14 miałam iść do Pani, która ma 90 lat, już wcześniej byłam u niej, rozmawiałyśmy. No i ta Pani ma 90 lat, a tańczyła i śpiewała nam partyzanckie piosenki …

Chodzi o to, żeby pójść do takiej osoby i po prostu posiedzieć, pogadać, wyjść na spacer, ja to lubię. No ale to dla mnie, niepełnosprawnej jest czasami problemem. Kawałek drogi muszę przejść, czasami mąż mnie podwozi, a jak muszę iść pieszo jest troszkę trudniej, ale daję radę.

Utarł się taki schemat, że osoba niepełnosprawna, jest inaczej postrzegana albo wykluczana, a Pani pokazuje i jest przykładem na to, że tak samo jak każdy inny można działać, angażować się społecznie, artystycznie, mimo że Pani też w niektórych sytuacjach potrzebowałaby pomocy.

Ja na początku bardzo potrzebowałam pomocy. Sama do wanny nie mogłam wejść, teraz już sobie radzę, ale wcześniej to musieli mnie do wanny wkładać i wyjmować. No i miałam dodatek pielęgnacyjny, na rehabilitacje zawsze musiałam jeździć z kimś. To było bardzo trudne, ciężkie. Teraz to niby trzeba by było kogoś do pomocy, ale daje sobie radę. Jak trzeba to proszę kogoś z rodziny. Ale poza malarstwem lubię pracę w ogrodzie. Ja mam takie specjalne nakładki na kolano, klękam na kolano i sobie tam plewię, bo na kucki nie można, żeby kucnąć, żeby się nachylić nie można. I ta praca mnie rozładowuje, odpoczywam podczas pracy w ogrodzie, ale ja to bardzo lubię i jak człowiek coś lubi to nie czuje tego ciężaru.

Proszę jeszcze opowiedzieć o tym jak działa Pani w Świdnickiej Radzie Seniorów.

Tak. Mamy spotkanie w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca. I tam przed sesją mamy spotkanie z mieszkańcami, mieszkańcy przychodzą, pytają jak możemy im pomóc. Wszystkie prośby i pomysły zapisujemy, żeby później to wszystko przemyśleć. Ostatnio była taka sprawa, że u nas w Świdniku nie ma domu pomocy, takiego całodobowego domu dla seniorów, bo nie ma się kto nimi opiekować. Na przykład ta 90 letnia Pani, do której ja będę chodzić, ona mieszka sama. A nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć, także jest taka potrzeba. Całodobowy dom w Świdniku jest bardzo potrzebny, bo Lublin nie przyjmuje nas!

Lubi Pani tańczyć…

Po wypadku byłam w sanatorium. Tam poznałam pana, który podczas takiej „dyskoteki” poprosił mnie do tańca. Upierałam się, że nie mogę, chodziłam wtedy o kulach, powiedziałam mu, że nie dam rady. On powiedział mi wtedy, że jak dam się poprowadzić to będzie dobrze. Poszłam. I tańczyło mi się z nim bardzo dobrze. Nagle pomyślałam sobie, że chciałabym tańczyć. I było tak, że jak zaczęłam chodzić na tańce to się dziwiłam, że mogę tańczyć, przecież po tych wszystkich operacjach to nie było takie proste.

Mieliśmy taką grupę taneczną i jeździliśmy po całej Lubelszczyźnie jako seniorzy, różne przedstawienia, tańce. Z jakimś przesłaniem. Jeździliśmy po tych różnych domach pomocy i tańczyliśmy. No ale przez pandemię to wszystko się zawiesiło.

Ja jestem taką „działaczką”, nawet jak byliśmy ostatnio na wycieczce i starszy pan wszedł do samolotu, który zwiedzaliśmy, to był ten samolot, którymi podróżowali prezydenci, tam było niziutkie wejście, więc weszłam tyłem, a ten pan szedł za mną, coś mu się stało, że mu nogi sparaliżowało w tym momencie, no i jak go wyjąć z tego samolotu? Ja od razu działam, jestem przy tym przewodniku i proszę go żeby zadzwonił na pogotowie… i ja tego mężczyznę normalnie stamtąd wyciągnęłam, było nas 40 osób, ale to oczywiście ja działaczka, musiałam coś zrobić, nie mogłam przejść obojętnie, mimo, że sama jestem niepełnosprawna i po tych schodach ciężko mi chodzić, ale jego sprowadziłam, później już przyszło dwóch młodych panów i się nim zajęli.

Proszę powiedzieć, w codziennym życiu, co jest dla pani najtrudniejsze?

Trudno powiedzieć czy coś jest najtrudniejsze… ja najbardziej nie lubię gotować, ale muszę ugotować, bo mam męża i córkę, która chodzi do pracy, więc trzeba obiad przygotować, a w międzyczasie coś w ogrodzie zrobić, w międzyczasie pojechać do miasta na jakieś zajęcia, więc wszystko jest takie szybkie.

Podsumowując, jest pani aktywną działaczką społeczną, ale też duszą artystyczną, bo malarstwo przede wszystkim, taka największa miłość, oprócz tego taniec… a i jeszcze niemiecki to i z pasji i z potrzeby, rozumiem? Jak długo uczy się pani języka?

Niemiecki miałam już w szkole podstawowej, ale jak to w szkole, jak się uczy to jeden wyraz się nauczy a 20 nie. To wyszło od tej mojej cioci która jest malarką, ona z kolei była związana z zespołem Mazowsze z Warszawy, kiedyś żeby sobie załatwić jakieś występy musieli mieć coś, żeby komuś dać, jakiś podarunek i brali różnych artystów, wzięli malarza, czyli moją ciocię, ona malowała obrazy i oni komuś tam dawali takie fanty. Jeździła i malowała im i oni tam dawali komuś i ten ktoś im organizował występy, bo teraz to bardziej się trzeba starać. Ciotka z nimi jeździła i w takiej miejscowości Marburg w Niemczech przyszedł ksiądz na to spotkanie i mówi proszę dać adresy Polaków. To było w ramach rozdawania prezentów, paczek, przed 80 rokiem. Ciocia dała adres mojej mamy. Przyszedł list, poszłam do tłumaczki i list został przetłumaczony. Okazało się, że ludzie młodzi, w moim wieku wtedy, chcą nawiązać kontakt i chcą po prostu pomagać, ja im odpisałam, że jestem córką i czy mogą ze mną nawiązać kontakt no i tak żeśmy się zapoznali, oni wysyłali swoje zdjęcia, my swoje, chcieli pomagać nam cały czas. To było super, to wszystko dzięki tej ciotce malarce.

Także malarstwo bardzo człowieka wciąga w różne sprawy, kontakty, mnie malarstwo wciągnęło w znajomość z Niemcami, teraz znajomość z wami, także zobaczcie, jak dobrze malować.

Jeszcze jedna rzecz, przed wypadkiem miałam problem, byłam młoda, miałam problem z nietrzymaniem moczu. Jak szłam gdzieś na tańce, hulanki to bardzo przeszkadzało, było to niekomfortowe. Poszłam na operację, zrobili operację, ale później zapisałam się do Stowarzyszenia Osób z NTM „UroConti” z siedzibą w Lublinie oddział w Świdniku. I ja właśnie zaczęłam chodzić na te gimnastyki, to są takie specjalne gimnastyki tu u nas w Świdniku no i jak chodzę, no to już jestem w zarządzie, no bo przecież  jak się działa to się działa. Jeżdżę do Warszawy na różne konferencje, teraz się wszystko zawiesiło przez pandemię i spotkania są online, przez internet, ale działam i namawiam wszystkich, żeby chodzić na te ćwiczenia. Do zarządu dołączyłam… chyba w 2014 roku.

No… nie jestem zwykłym człowiekiem tylko zawsze muszę wejść tam gdzie się jest ważnym, ja jak coś trzeba to ja zawsze staram się być tą osobą, która może coś zrobić.

Zawsze, jak trzeba to ja pomagam, bez przerwy dostaje telefony, że jakaś organizacja potrzebuje dla dziecka pomocy, więc wysyłam pieniądze, wobec tego pomagam, pomagam finansowo organizacjom, które potrzebują pomocy.

Robię to, co lubię czyli maluję, tańczę no i ciężko pracuję w ogrodzie, jak ktoś poprosi żeby mu coś pomóc, jest potrzeba to ja zawsze jestem za tym żeby pomóc, szczególnie starszym ludziom.

Jakie są najważniejsze dla pani wartości?

Po pierwsze trzeba być dobrym dla ludzi, przyjaznym, wydaje mi się, że ja taka jestem, chociaż niektórzy ludzie nie potrafią tego w dobry sposób odebrać. Ważne, żeby nie siedzieć w domu, nie płakać nad życiem, chodzić na różne zajęcia, aktywności, bo życie jest różne, w pewnym momencie wszystko zaczyna nas boleć, ale taka aktywność pomaga, nie myśli się tyle o bólu, trzeba sobie jakoś radzić. Trzeba dbać o siebie, odżywiać się dobrze, bardzo uważać na siebie. No i pomagać ludziom jeśli tylko mamy taką możliwość.

Kiedy i gdzie najbliższa wystawa, na której będzie można zobaczyć obrazy Pani autorstwa?

Jeżeli pandemia ustąpi i nie będzie obostrzeń, to wystawa będzie w Bibliotece!

Pani Bronisława i autoportret na szkle, w tle obrazy autorstwa cioci i mamy naszej bohaterki.
Obrazy autorstwa Pani Bronisławy Budzyńskiej.

Na ten moment nie mamy informacji dotyczących najbliższej wystawy. Jeżeli obostrzenia spowodowane pandemią na to pozwolą odbędzie się ona w Bibliotece, ale data jest nieznana.

Ewelina Dumała   Julia Kuczyńska

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies