BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Na zdjęciu Krystyna Andrzejuk w czerwonej kurtce wiatrówce na Kalatówkach na tle gór.

Krystyna Andrzejuk – oddana drugiemu człowiekowi miłośniczka wędrówek

Na zdjęciu Krystyna Andrzejuk w czerwonej kurtce wiatrówce na Kalatówkach na tle gór.
Krystyna na Kalatówkach

Pasje i osobowość Pani Krystyny przedstawimy w sposób inny niż dotychczas. Pomysł wypłynął od samej Bohaterki artykułu: „Nie lubię dużo o sobie mówić, wolę żyć i działać – mówi Krystyna – może ci, którzy mnie znają powiedzą jak mnie odbierają”. I w taki właśnie sposób powstał wyjątkowy materiał o „honorowej góralce”.

Na początek kilka słów od samej Pani Krystyny, o sobie mówi: moim wzorem życia jest Jezus Chrystus, mistrzem zawodowym Janusz Korczak, miłością są góry, kocham górali, uwielbiam lody, jestem fanką Pier Giorgio Frassatiego, marzę o nocy w Dolinie 5 Stawów Polskich.

Miłośniczka sztuki i duchowości

Panią Krysię poznałam, gdy miałam około dziewięciu, dziesięciu lat, za pośrednictwem naszego wspólnego przyjaciela Piotra Pogona. Bardzo mile wspominam nasze pierwsze spotkanie w moim domu, kiedy mogłyśmy się zapoznać, porozmawiać o wielu ważnych dla nas sprawach, wymienić swoimi doświadczeniami na temat codziennego życia z niepełnosprawnością, a także spostrzeżeniami w kwestii ortez na nogi, pomagających w chodzeniu (mi wtedy przy balkoniku, a Pani Krysi o kulach). Pamiętam, że ogromne wrażenie wywarła na mnie wtedy niezwykła dzielność Pani Krysi, pogoda Ducha, którą promieniuje. Od czasu tamtego spotkania kontynuowałyśmy konwersację za pośrednictwem Facebooka/Messengera, a z biegiem lat nasz kontakt nabierał intensywności, być może dlatego, że powoli stawałam się dojrzalsza i ciut mądrzejsza, a także być może poprzez nasze wspólne pasje i zamiłowania: do  poezji pisanej z głębi serc, do pięknej muzyki, do franciszkańskiej, dominikańskiej i jezuickiej duchowości, do przebywania wśród bogactw natury oraz, co chyba najważniejsze, umiłowanie i pragnienie dobra dla drugiego człowieka, a także poszukiwanie i uczenie się miłości do Boga, który wyznacza kierunek naszym ścieżkom i stanowi dla nas Pełnię, surrealistyczno-impresjonistyczno-metafizyczny Miłosny Punkt Odniesienia.

Jestem bardzo szczęśliwa i wdzięczna za to, że mogę nazywać Panią Krysię swoją Przyjaciółką.

Ola Cichoń, uczennica trzeciej klasy liceum

Pedagog z powołania

Krysię poznałam przez Facebooka kiedy potrzebowałam korepetycji z fizyki dla mojego syna. Na ogłoszenie odpowiedziała sympatyczna, otwarta osoba, która szczerze zainteresowała się problemami dziecka z przedmiotu. Co więcej przez pierwsze miesiące pomagała nam bezinteresownie, prosząc tylko o wsparcie zbiórki na ratowanie grobów na cmentarzu przy ulicy Lipowej. Kiedy poznałyśmy się osobiście, okazało się że Krysia jest osobą tak ciepłą, tak zaangażowaną w pomoc dla innych, mimo że sama również potrzebuje i pomocy, i rehabilitacji. Dzięki niej częściej staram się włączać w różne akcje charytatywne. Mogę ją również polecić jako nauczyciela i pedagoga. Kiedy zapytałam syna, czy odpowiadają mu korepetycje to odpowiedział „tak, bo ma podejście i dobrze, zrozumiale uczy.”

Iwona Tarka

Na zdjęciu Krystyna i mężczyzna na cmentarzu w jesiennej aurze. Mężczyzna wrzuca datek na kwestę do puszki, którą trzyma Krystyna.
Kwestarka w akcji

Krysię poznałam, gdy byłam jeszcze w szkole średniej, czyli ponad 30 lat temu. Była siostrą mojej koleżanki z liceum i już pracowała jako nauczyciel fizyki  w podlubelskiej szkole. Nauczyciel to mało trafnie powiedziane, raczej pasjonat fizyki. Pamiętam, jak Dorota (siostra Krysi), opowiadała, że uczniowie podnosili jej ,,malucha” i podstawiali gazety pod koła, co było wyrazem sympatii i szacunku. Pewnie to w jakiejś mierze zadecydowało, że wybrałam studia pedagogiczne. Fizyka to jej pasja, zawsze stara się wykazać przydatność jej znajomości w życiu codziennym, uczy myśleć.

Anna Kańkowska, nauczycielka historii

Byłem uczniem Pani Krysi. Chodziłem do Liceum Społecznego im. Adama Stanowskiego w Lublinie, to liceum z założenia miało być innym liceum niż szkoły państwowe, chodziło o przekazywanie uczniom innej wizji świata, innych wartości, o podejście do ucznia bardziej jednostkowe.

Nie byłem szczególnym talentem jeśli chodzi o fizykę. Pani Krysia podeszła do mnie wtedy w sposób bardzo indywidualny. Otworzyła mnie i sprawiła, że zacząłem patrzeć trochę inaczej na fizykę, zaczęło mnie to interesować.

Pamiętam, pracowałem w tamtym czasie w herbaciarni, Pani Krysia przyszła do mnie jako klientka i wręczyła mi taki czek, były na nim napisane pewne wartości chrześcijańskie. Prawdopodobnie wtedy też dostałem kolejną szansę na poprawę kolokwium z fizyki. Pani Krysia zgodziła się wytłumaczyć mi jakiś temat po raz kolejny, dzięki temu w końcu udało mi się ten test zaliczyć.

Bardzo dobrze wspominam fenomenalną wycieczkę w Bieszczady. Pojechaliśmy pociągiem z naszym wychowawcą, a Pani Krysia dojechała do nas swoim autem. Nie czuliśmy żadnych ograniczeń, mimo niepełnosprawności Pani Krysi, nie była dla nas ciężarem, to był dobry czas.

Myślę, że Pani Krysia jako osoba z niepełnosprawnością ruchową, robiła dla drugiego człowieka dużo więcej niż osoby, które były w pełni sprawne, nie ograniczało jej to. Przekraczała ograniczenia nie tylko fizyczne, ale też normy intelektualne, chodzi o zaangażowanie na rzecz drugiego człowieka, robiła znacznie więcej niż niejedna w pełni zdrowa osoba.

Wydaje mi się, że tym, co sprawiało jej radość było motywowanie innych, pomaganie w różny sposób, otwieranie ich, wspieranie, lubiła poznawać nowych ludzi. Z tego, co wiem, do dzisiaj fascynuje ją poznawanie nowych osób i zaangażowanie w pomoc.

Na podstawie rozmowy z Łukaszem Zawiślakiem, zredagowała Ewelina Dumała

Zapalony wędrowiec

Myślę, że swoją empatią wzbudza zainteresowanie innych ludzi. To wspaniałe bo nie jest wyobcowana. Niestety wiele osób niepełnosprawnych z powodu wyobcowania czuje się fatalnie. Gdyby do takich dotrzeć!

A skąd się znamy? Przecież z nauki chodzenia. Podziwiałem Krysię w tym, jak dąży do zaplanowanego celu.

Henryk Wais z Rymanowa, Absolwent Politechniki Rzeszowskiej, związany zawodowo z przemysłem drzewnym, zajmuje się technologiami opartymi ma włóknach szklanych i węglowych

Na zdjęciu w otoczeniu drewnianych figur na polanie stoi Krystyna z Henrykiem
Z Henrykiem u zbójców w Rymanowie

Jej pasją są góry. Uczyłam się od niej znajomości Tatr. Kiedy prawie 30 lat temu zaczynaliśmy wędrówki po szlakach tatrzańskich, podpytywałam ją, gdzie można wejść z dziećmi (pamiętam, że poleciła szlak na Halę Gąsienicową przez Skupniów Upłaz). Podziwiałam jej wiedzę, zapał, zainteresowanie wszystkim, co łączyło się z górami. Ja dopiero zaczynałam tę przygodę (trwa do dziś).

Krysia jest osobą niezwykłą i trudno w kilku zdaniach powiedzieć o niej. Zalet ma wiele, ale dla mnie bardzo istotne jest to, że umie słuchać, zawsze znajduje czas i siłę,  by się skontaktować, zapytać, opowiedzieć… Nie uznaje półśrodków, jak się angażuje, to ,,na całość”.

Anna Kańkowska, nauczycielka historii

Poznałyśmy się z Krysią w sanatorium. Razem ze współlokatorką schodziłyśmy na spacery. Kiedyś przy tej okazji zobaczyłam lubelskie numery rejestracyjne samochodu i ucieszyłam się, że jest ktoś „ode mnie”. Przy samochodzie zobaczyłyśmy właśnie Panią Krysię, która wydała nam się smutna, zamyślona. Któregoś dnia Krysia była na spacerze, stwierdziłyśmy wtedy, że podejdziemy, może zaczniemy rozmowę. Jak zaczęłyśmy rozmawiać, zobaczyłyśmy, że Krysia jest wulkanem energii. Okazała się osobą wesołą, spontaniczną, pełną radości. Opowiadała o swoich przygodach, wędrówkach. Byłyśmy pełne podziwu.

Krysia to wulkan energii i pomysłów. Brała udział w WOŚP, kiermaszach, wystawach, ma wokół siebie wielu znajomych i łatwość nawiązywania kontaktu z nowymi ludźmi. Zauważyłam to w sanatorium. Krysia potrafiła tam porozmawiać z każdym, czy to młody chłopak, czy starsza osoba. Miała bardzo dużo energii. Opowiadała o swojej pracy jako nauczycielki, dała się poznać wśród swoich uczniów jako ich koleżanka, nie nauczyciel. Jest świetnym pedagogiem, ma bardzo dobry kontakt z młodzieżą.

Krysia pokonuje bariery, nie poddaje się. Swoją radością i werwą mogłaby obdzielić niejedną osobę.

Kobieta petarda. Ja zazdroszczę jej tej energii, tego zapału, wstaje i chce jej się chcieć. Zaskoczyło mnie też to, że nie użala się nad sobą, nigdy nie słyszałam, żeby ją coś bolało, żeby miała ciężki dzień mimo, że podczas wędrówek widziałam, że jest zmęczona.

Swoją energią, poczuciem humoru zaraża wszystkich i bardzo zjednuje sobie ludzi. Jest to osoba, która powinna być nagrodzona, za to jaka jest, nigdy nie znałam kogoś takiego. Mogłabym podsumować, że Krysia jest takim słońcem, które nigdy nie gaśnie.

Na podstawie rozmowy z Magdaleną Szych-Piasecką, zredagowała Ewelina Dumała

Na zdjęciu Krystyna wsparta o kulach, w czarnej bluzie pozuje na tle figur dinozaurów.
Krystyna od dinozaurów

Krysię poznałem niedawno, przy okazji organizowania pomocy dla chorego dziecka. Znajomość przez internet dawała mi wyobrażenie o tryskającej energią, „rozbrykanej” i zaangażowanej na wielu kierunkach osobie. Pierwsze spotkanie na żywo potwierdziło moje przypuszczenia i uzupełniło je o fakt, że Krysia ma znaczne ograniczenia w poruszaniu się i wykonywaniu najprostszych, codziennych i prozaicznych czynności. Krysia nie jest w stanie bić rekordów Polski w biegach długodystansowych, ale robi to, co może, jej wędrówki po górach wymagają dokładniejszego i bardziej czasochłonnego planowania i przygotowania, ale są możliwe. Nie wiem co jest dla niej najważniejszą pasją, bo poza „honorową góralką” jest także inspiratorką niezliczonych akcji charytatywnych o skali lokalnej i wolontariuszem kilku większych przedsięwzięć – od kwesty na rzecz zabytków lubelskich cmentarzy po WOŚP. Żywy przykład na to, że słabość ciała nie jest w stanie zdusić siły drzemiącej w sercu…

Michał Dubil, mgr inż. techniki rolniczej i leśnej, organizator i uczestnik wielu maratonów

O co chodzi z tą „honorową góralką”? Proszę nam zdradzić.

To określenie wymyślił Michał. Ja się określam starą góralką. I górale też mówią, że ja już nie jestem „ceperką” tylko „góralką”, bo tak często tam bywam, że już ich i góry znam czasami na wylot. Mam tam „najukochańszego przyjaciela”, zajmującego się moim autem jak swoim, za free. Ja ratowałam jego dzieci po kolei z fizyki. Mam tam „osobistego górala”, który wręczał mi najpiękniejsze bukiety kwiatów zbierane na górskich łąkach. Teraz …męża się wystraszył 

Mam tam, po Lublinie, najwięcej przyjaciół i znajomych, łącznie z „zakopiańską mamuśką”. Miałam cudowną „ciocię-babcię”, która niestety 2 lata temu zmarła. Znam kościoły, karczmy, ulice, sklepy, muzea, byłam członkiem Towarzystwa Przyjaciół Jana Kasprowicza na Harendzie przez wiele lat. Przeszłam wiele szlaków, poznałam wielu ludzi w górach i te znajomości zostają na całe lata, przeszłam prawie wszystkie Doliny Polskich Tatr, zdobyłam trochę szczytów, mam ukochane miejsca w Tatrach, do których serce tęskni. Bywałam tam o różnych porach roku, nawet kilka razy w Boże Narodzenie, łącznie z Wigilią w mojej kochanej rodzinie przyjaciela.

Jestem tam mocno sprawdzona pod względem skuteczności zawodowej. W ciągu 3 dni udało mi się kiedyś wyciągnąć syna przyjaciół z poprawki na „3”, a nie jedynie na „2”. Dzieci, znając moją skuteczność wiedzą, że trzeba mnie słuchać i robić, co każę. Nawet prace mi tam oferowano, ale mieszkanie cały rok – ze względu na długą zimę i korki na „zakopiance” – byłoby chyba zbyt trudne dla mnie.

Ja…po prostu kocham góry i górali,  a oni to wiedzą. Jedno z moich marzeń, chyba już nieosiągalne, to noc w Dolinie 5 Stawów Polskich.

Krystyna Andrzejuk

Na zdjęciu Krystyna ubrana we wzorzystą wełnianą kurtkę i białą czapkę uszankę pozuje na tle białych gór na Kasprowym Wierchu.
Taterniczka na Kasprowym Wierchu

Do pasji Krysi należałoby dodać jeszcze korepetycje udzielane czasem dla symbolicznego zarobku, ale równie często dla idei, społecznie, z dobrego serca czy charytatywnie.

Idealizm w pojmowaniu świata sprawia czasami wrażenie, że Krysia jest nieco oderwana od rzeczywistości, nieprzystosowana do życia w dzisiejszym brutalnym świecie, ale może właśnie dlatego świat jest taki brutalny, że za mało jest na nim takich ludzi jak Krysia? Nie wiem skąd w niej tyle niepoprawnego optymizmu, ale zaraża nim całe swoje otoczenie. Dziecięca wręcz prostota w odejściu do rzeczywistości nie jest przejawem niedojrzałości, ale idealizmu i wierności własnym zasadom oraz własnemu sumieniu. Właśnie z tym wiążą się pasje Krysi. Nie ma nic prostszego i bardziej uczciwego niż spacer po górskim szlaku – źle zaplanujesz trasę lub zlekceważysz prognozy pogody i sam poniesiesz konsekwencje, aby cieszyć się widokami najpierw trzeba „zapracować” na nagrodę mozolną wspinaczką. Góry uczą też pokory wobec sił wyższych.

Niepełnosprawność Krysi nie wynika z wypadku czy innego nagłego zdarzenia, ograniczenia towarzyszyły jej „od zawsze”, może to dlatego jest w niej tyle energii. Krysia po prostu zawsze miała „pod górkę” i nauczyła się z tym żyć. Dzięki temu zdaje sobie sprawę jak ważne jest wsparcie psychiczne/duchowe w trudnych chwilach i ciągle jest zaangażowana w pomoc innym, kiedyś swoim uczniom, a teraz często dzieciom swoich dawnych uczniów. Niepełnosprawność zmienia zakres możliwości działania, ale na pewno nie powinna wyłączać z aktywności w ogóle. Dopiero rezygnacja z realizowania swoich pasji jest zabójcza. Krysia nie dała się zamknąć w czterech ścianach i realizując swoje pasje może być przykładem dla wielu osób, które są w podobnej sytuacji.

Michał Dubil, inicjator wielu akcji charytatywnych, mgr inż. techniki rolniczej i leśnej, organizator i uczestnik wielu maratonów.

Poznałyśmy się z Krysią w pierwszym roku mojej pracy w szkole. Uczyłam klasę, której ona była wychowawcą. Nasza znajomość przerodziła się w znajomość poza pracą, przyjaźń.

Krysia zawsze byłą osobą empatyczną, energiczną, bardzo angażującą się w swoją pracę i we wszystko, co robi. Imponowała wszystkim wokół swoją energią, zaradnością.

Jeśli chodzi o pasje czy o rzeczy, które sprawiają jej radość, ja widzę wielkie zaangażowanie Krysi w naukę angielskiego, jestem uczestniczką tego procesu, bo razem tego angielskiego się uczymy, uczę Krysię i jej męża i widzę jaką radość z tego czerpie. Widać, że ma z tego dużą korzyść, jest to ważny element w jej życiu. Ciekawe jest to, że uczy się z przyjemnością, bez stresu, bez napięcia, że musi umieć więcej, cieszy się tym, że umie już dużo, że potrafi się porozumieć.

Natomiast jej główną pasją, napędem życiowym jest na pewno miłość do gór, Tatry, Zakopane. Oprócz tego widoczna jest w jej życiu taka żyłka podróżnicza. Bardzo lubi się dzielić wspomnieniami z podróży, pokazuje zdjęcia, opowiada różne historie z dalekich wyjazdów, opowiada o poznanych ludziach. Na pewno daje jej to dużą satysfakcję.

Na podstawie rozmowy z Katarzyną Kierek, zredagowała Ewelina Dumała

Na zdjęciu Krystyna wczerwonej kurtce, wsparta o kulach pozuje z Anną na tle zamku w Edynburgu.
Z Anną przed Zamkiem w Edynburgu

Krysieńkę poznałam w szkole w 1996 roku. Już tam widać było, że nauka fizyki to nie tylko zawód ale i jej pasja. Indywidualne podejście do ucznia, zainteresowanie przedmiotem, a także tłumaczenie skomplikowanej fizyki prostym językiem. Krysieńka ma wyjątkową zdolność przyciągania ludzi i umiejętność słuchania. Mimo problemów zdrowotnych zawsze znajduje czas dla innych i jej pasja do życia udziela się. Jedną z jej pasji są góry, w których spędza chociaż część wakacji. Pamiętam kolekcje jej zdjęć wykonanych lustrzanką, gdzie widać dramatyczną atmosferę gór. Miałam okazję być z Krysią dwa razy w górach, ma ona wyjątkowe podejście do górali, którzy ją uwielbiają. Jej spontaniczne, pełne radości spotkania z góralami zawsze kończyły się w tradycyjnych knajpkach z regionalnym śpiewem.

Poezja śpiewana i piosenka turystyczna to także jej hobby, koncerty, a po nich wieczory spędzone na rozmowach z nowo poznanymi ludźmi lub starymi znajomymi.

Krysieńka lubi operetkę i teatr, a także spotkania z ciekawymi ludzi. Mimo wielu zajęć zawsze znajduje czas na nieustanne dokształcanie. Jedną z jej pasji jest także poezja ks. Twardowskiego, stara się też czytać wartościowe książki o tematyce psychologicznej i religijnej. Jednym z jej zawodowych mistrzów jest Korczak.

Krysieńka ma wyjątkowe podejście do ludzi i traktuje każdego indywidualnie i z szacunkiem bez względu na stanowisko. Jej uśmiech rozpromienia serca wielu ludzi.

Anna Litwińczuk, vel. Cyganka, koleżanka  z  pracy  w  PLO  Paderewskiego w Lublinie a także Świadek na Ślubie ( musiałam się starać, nie było łatwo, ale za to, jaki wyjątkowy Dzień i w jak pięknym miejscu!!!)

Jako podsumowanie warto przytoczyć tekst ks. Romana Jagiełło pt.:

Historia pewnej znajomości

Na zdjęciu KRystyna pozuje z księdzem Romanem Jagiełło na tle biało-błękitnego ołtarza w kościele.
Z Księdzem Romanem Jagiełło

Pragnę opisać, w jaki sposób poznałem niezwykłą osobę – Panią Krystynę Andrzejuk i jednocześnie dać o niej świadectwo. Poznaliśmy się przez portal społecznościowy FB,  gdy włączyłem się do zbiórki na rzecz WOŚP. W 2019 r. udało mi się zebrać na WOŚP przeszło 6 tys. zł. Dostałem wtedy specjalne pisemne podziękowanie od Jurka Owsiaka, sztandar z 28. finału oraz książkę z jego autografem. Ponieważ jest to rzadkość, żeby ksiądz katolicki  (jestem z Kościoła Polskokatolickiego) wspierał WOŚP, dlatego zrobiło się o mnie głośno w Internecie. Wirtualna Polska oraz Gazeta Wyborcza przeprowadziły ze mną wywiad. Właśnie wtedy Pani Krystyna Andrzejuk, dzięki Internetowi, usłyszała o mnie i wsparła mnie. Właściwie to nie mnie, ale za moim pośrednictwem WOŚP. Postanowiła bowiem jako osoba niepełnosprawna, że będzie o kulach spacerować, i że za każdy kilometr przekaże 1 złoty na WOŚP. Wszystko to odbywało się w ramach mojej składki urodzinowej na FB Roman Jagiełło, która w całości została przekazana przez Administratora FB na konto WOŚP. Przejście 200 km do finału WOŚP i przekazanie takiej sumy to rzecz niewiarygodna, jak dla osoby niepełnosprawnej i poruszającej się z trudnością o kulach. To było bohaterstwo, czym mnie bardzo ujęła. Mało tego! Gdy miała przyjechać do sanatorium w Iwoniczu-Zdroju postanowiła, że odwiedzi moją parafię, która znajduje się kilkanaście km dalej i  zamówiła jednocześnie dwie msze św. za zmarłą w lipcu jej matkę Zofię. Pragnęła uczestniczyć w mszy św. i poznać parafian, którzy wspólnie ze mną wspierają WOŚP. Ona czyni to od wielu lat. Modląc się w naszej parafii okazała nam szacunek i pokazała, że jest osobą wierzącą, która może modlić się w każdym Kościele. A w naszej świątyni podczas Światowych Tygodni Modlitw o Jedność Chrześcijan modlili się wyznawcy z sześciu wyznań i dwóch religii monoteistycznych. W jednym z witraży mamy też umieszczone światowe logo ekumenizmu. I oczywiście postanowiła, że te 250 km dzielące Lublin od Łęk Dukielskich przejdzie pieszo. Oczywiście przyjechała samochodem, ale przez kilka tygodni, dzień po dniu, nawet mimo niepogody, ze specjalnym programem zliczającym kroki, zmierzała do Łęk Dukielskich. Do współpracy zaprosiła swojego męża oraz Olę Cichoń z Krakowa, żeby pokonać tę długą drogę. I udało się! Dziękuję Bogu, że mogłem poznać tak wspaniałą, wrażliwą, tolerancyjną osobę, która mimo swej choroby i niepełnosprawności  z nią związanej jest uśmiechnięta, zaraża optymizmem i radością. Oto świadectwo jednej z mieszkanek Łęk Dukielskich, obecnej na mszy sprawowanej przez mnie za zmarłą matkę Krystyny.

Małgorzata:

Lubię, gdy los mnie pozytywnie zaskakuje. Miałam dzisiaj okazję poznać za sprawą księdza Romana Jagiełło wspaniałą kobietę. Zaimponowała mi niesamowicie. Przy tej kobiecie poczułam się zawstydzona, że nie daję z siebie więcej niż mogę. Że tłumaczę swoje lenistwo bólem kolana czy biodra. Ta kobieta uświadomiła mi, że wszystko można. Nawet nie wiesz, jak mi zaimponowałaś. Dzięki Tobie już nie będę mówić NIE DAM RADY, ale SPRÓBUJĘ.

A oto dalszy ciąg konwersacji na FB. Małgorzacie odpowiada Ewa:

To prawda Małgoś… Takich ludzi nam w naszym otoczeniu potrzeba, żeby motywowali  i  w razie potrzeby dawali tzw. pozytywnego kopa w cztery litery…

Odpowiedź Małgorzaty:

Dokładnie, kobieta ma 61 lat i o kulach pokonała dystans, jaki dzieli Lublin od Łęk Dukielskich, oczywiście na swoich terenach, ale jednak, a ja po operacjach ciągle mówię, że nie dam rady, że nie mogę, okazuje się, że chcieć to móc.

Ewa:

Tylko pozazdrościć samozaparcia i radości z życia, mimo przeciwności losu. Ta kobieta czerpie chyba siły z ogromnej wiary, bo w takiej sytuacji trzeba mieć jakiegoś duchowego przewodnika. Ja bym tak nie potrafiła, bo każde niepowodzenie cofa mnie krok . Szacunek dla Twojej znajomej.

Małgorzata:

Dokładnie, szacunek, wczoraj mi zaimponowała.

Kamil :

Ja doskonale to znam. I też czasem myślę, że nie dam rady, ale wiem to doskonale, że Ktoś tam na górze zsyła mi siłę.

 Podczas mszy św. w niedzielę w kazaniu posłużyłem się przykładem Pani Krystyny jako człowieka, który będąc niepełnosprawnym mógłby mieć pretensje (i to uzasadnione) do  Boga, że go tak doświadczył, a ona uczy nas, zawstydza i pokazuje, jak należy żyć i nie poddawać się. I stawiać sobie wymagania i je spełniać. Wzór do naśladowania! Okazuje się, że każdy człowiek może stanowić jakiś wzorzec, a przykład osoby niepełnosprawnej tym bardziej jest budujący i pociągający, bo jest bardziej autentyczny i okupiony wielkim cierpieniem.

Dziękuję Pani Krystynie również za to, że mogłem poznać dzięki niej inną wspaniałą osobę bardzo doświadczoną przez los  – Olę Cichoń. Ma zaledwie 16 lat i od urodzenia choruje na dystrofię Ullricha, porusza się na wózku inwalidzkim. Mimo to jest osobą radosną, pisze wiersze. Dostałem od niej (dzięki pośrednictwu Pani Krystyny) tomik poezji pt. „Myśli małej strzałki” wraz z przepiękną obszerną dedykacją, której fragment zacytuję:

„…z serdecznymi życzeniami zdrowia, szczęścia, nadziei ocieplającej i uskrzydlającej serca, wiary jak morze głębokiej i orzeźwiającej, kochających Przyjaciół dookoła, radości z drobnych pięknych rzeczy oraz Bożego błogosławieństwa…”

Ola to osoba niesamowicie cierpiąca, korzystająca z respiratora codziennie przez kilka godzin, a mimo to nie poddaje się i modli za innych. Myślę, że Jej credo życiowe zawarte jest w wierszu pt. „Walka Dobra ze Złem” – w ostatniej szóstej zwrotce:

Lecz nie świętujcie, moje miłe,

Bo chociaż zło ma ogromną siłę,

To ci, co w dobru wytrwali,

Na końcu świata zwyciężą”.

Przytoczę jeszcze na koniec wpis Pani Krystyny do Księgi Pamiątkowej Parafialnej Izby Pamięci:

Odwiedzałam kilkakrotnie w ostatnich 2 tygodniach kościół pw. Dobrego Pasterza i Izbę Pamięci. Jestem zachwycona działalnością społeczną i ekumeniczną księdza Romana oraz tym, co się dowiedziałam i zobaczyłam. Bardzo, bardzo dziękuję za serce i otwartość oraz za współpracę na polu WOŚP”.

Ja również dziękuję z całego serca za dobro, które stało się moim udziałem i moich parafian dzięki osobie Pani Krystyny.

Ksiądz Proboszcz Roman Jagiełło

Parafia Polskokatolicka pw. Dobrego Pasterza w Łękach Dukielskich – link odsyła do nowej strony na nowej karcie w przeglądarce www.polskokatolicka.pl

Opracowanie: Ewelina DumałaZdjęcia: z archiwum Krystyny Andrzejuk

Stopa informująca o tym, że powyższy artykuł powstał w ramach projektu " Promowanie aktywności ON w różnych dziedzinach życia społecznego i zawodowego"
Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies