Od 3 do 31 stycznia 2017 r. w Galerii Art brut w Centrum Kultury w Lublinie jest czynna wystawa malarstwa Ryszarda Koska.
Recenzja z wystawy:
,,Krótka historia brzydoty wg Ryszarda Koska”
Ryszard Kosek to artysta wszechstronny. Swoją przygodę ze sztuką, rozpoczął dość wcześnie i oscylowała ona wokół muzyki: tańca, śpiewu i jazzu.
W wieku późnym, dojrzałym, gdy miał lat trzydzieści, Jego fascynacje twórcze przeobraziły się w pasję malowania. Początkowo Jego ,,pierwsze” prace powstawały na czym kolwiek; papierze, sklejce, dykcie i traktowane były tym, co pod ręką; pastą do zębów, ołówkiem, flamastrami, wszelkimi możliwymi mediami… tak późniejsze oczywiście dojrzalsze o pewne doświadczenia życiowe i artystyczne, powstawały już przy użyciu najczęściej farb olejnych, choć zawsze na dykcie, często wykorzystywanej dwustronnie…
Ten wstęp do twórczości, przypisać można niejednemu artyście nieprofesjonalnemu, borykającemu się z pewną ułomnością, chorobą, jest jednak coś, co wyróżnia Koska spośród innych. Czym charakteryzuje się Jego twórczość, co tworzy oryginalny, niepowtarzalny styl? To tematyka, która towarzyszy Jego większości pracom, także tym, które możemy zobaczyć w styczniowej edycji wystaw w lubelskiej Galerii Art brut; to hołd składany brzydocie, to pochwała komizmu i obsceniczności.
Ryszard Kosek udowadnia w swoich pracach, że: ,,Szpetność upiększa, piękność szpeci”. Pokazuje odbiorcy prozę życia: postać w koronie w kryzie, na rachitycznym tronie, szpetna twarz władcy nie pozwala nam odejść od pytania, czy to król, czy błazen? Jego charakterystyczna groteskowa twarz ma poważne ubytki w uzębieniu, zęby są pokryte kolorem dymu nikotynowego. Takie same twarze, z tej samej jakby rodziny, karykaturalne mają inni bohaterowie malarskich opowieści Koska. Tematyka to często to sceny kawiarniane, w których lumpen proletariat pije piwo lub gaworzy przy opróżnionej już butelce wina i pęcie zwyczajnej kiełbasy, zagryski, a nad ich głowami ledwo tli się, oświetlająca na kolor pomarańczowy pomieszczenie, żarówka.
W twórczości Ryszarda Koska przeważają, rodem z Toulouse Lautreca, sceny rodzajowe. Tak jak pokrzywdzony przez los, kulawy, chory dziewiętnastowieczny malarz, wybiera Kosek sceny z półświatka, knajp, spelunek, z ulicy, szemrane towarzystwo, wychwyca to, co przygnębiające, dołujące. Portret dwóch starców, perorujących ze sobą; ich twarze są rubaszne, z nosami zawsze uwydatnionymi, małymi ślipkami i uszami, głowy bardzo okrągłe.
Kosek często deformuje, ukazuje w krzywym zwierciadle to, co piękne a nawet święte, świadczą o tym zmultiplikowane portrety, o frywolnych uśmieszkach, lubieżnych zakonnic. Takie też jest przedstawienie szkaradnego lecz pociesznego świętego w aureoli, pośród nieurodziwych siostrzyczek. Wzbudza zainteresowanie także praca, z kolędnikami niosącymi gwiazdę, chór kolędników wyśpiewuje zapewne kolędę, ale chyba widząc ich na progu domu mielibyśmy wiele wątpliwości, czy są autentyczni, gdyż mają niezbyt mądre twarze, w oczach, których bije tęsknota za rozumem. Zabawne i po części przerażające są też sceny z upiornym golibrodą. Charakterystycznym elementem twórczości Koska, towarzyszącym niemal we wszystkich portretach, jest kostrobata twarz, z przeraźliwie dużym kulfoniastym nosem, trochę jak z obrazu Domenico Ghirlandaio (,,Portret starca”) z 1490 r. a trochę jak nos samego Picassa, którego podobiznę być może przemycił artysta w portrecie dwóch mężczyzn mówiących coś sobie na ucho, jeden z nich ma koszulę w paski czerwone i białe tak, jak pamiętamy z archiwalnych fotografii, prekursora kubizmu.
Ryszard Kosek to artysta przewrotny, błyskotliwy, który przekazuje nam, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy do siebie podobni, jednolici, pod żółtym zwiotczałym płaszczykiem, kryją się w nas takie same pragnienia, przyziemne, dusza lgnie do tego, co ludzkie, wszyscy mamy słabości. Artysta nikogo nie idealizuje. Jesteśmy tylko ułomnymi istotami, tylko ludźmi. Pod ogólnie przyjętym kanonem piękna, kryją się przeciwieństwa, Kosek je wyolbrzymia i wykoślawia. Ale patrzy na nie pobłażliwie i z wyrozumiałością, przedstawia z właściwym sobie wysublimowanym poczuciem humoru. Brzydota w pracach artysty ma charakter względny. Malarstwo wpływa na niego jak Katharsis, oczyszcza Jego duszę.
Ryszard Kosek to też świetny rysownik, pod warstwą koloru, często widoczny jest uczyniony wprawną ręką szkic ołówkiem, zarys postaci i charakter twarzy. Często Jego pracom towarzyszą różnego rodzaju dopiski, myśli, zabawne ale i niecenzuralne, nigdy jednak spoza słownika języka polskiego…
Wystawa w Art brut, jest godna polecenia.
Serdecznie zapraszam.
Agnieszka Wójtowicz
Instruktor w Fundacji Teatroterapia Lubelska