Napisałam tekścik ze dwa-trzy tygodnie temu i schowałam go, jak zwykle, w swoich Obserwacjach Życia. Chyba chcę do niego powrócić… Jest dla mnie szalenie ważny, bo dotyczy najważniejszej „normalności” zdrowego człowieka – zapamiętywania tego, co ktoś zechce…
Naruszony mózg, nawet gdy potem powoli powraca do jakiegoś stopnia sprawności, ma potężne kłopoty z pamiętaniem:
***
w pamięć
wkraczam, by intensywnie odczuwać…
wszystko, co było kiedyś
– ważne, lub całkowicie nieistotne,
zapisuje się w kodzie barw,
wcale niejasnych obrazów
czasem odczytuje się nieoczekiwanie,
czasem zaś wielkiego trudu wymaga
choćby dotyk, smak koloru
lecz… gdy udaje się wniknąć w pamięć,
zapełnić wszystkie niedopowiedzenia,
wówczas sny stają się jawą
i budzi się cudowne brzmienie
oto dar
otwartości na Niezapominanie!
Nazywam się Renata Rzepecka – po prostu „renia” – do tej nazwy przywykłam , siedząc przy komputerze.
Mam niewiarygodnie dużo czasu na to, co chciałabym robić. Tylko … moje umiejętności są raczej ograniczone…
Jestem dość bezwzględnym efektem wylewu – krwi do mózgu, oczywiście…
Ta trudna przygoda rozpoczęła się prawie 9 lat temu… Byłam szczęśliwą żoną uroczego artysty i szczęśliwą mamą trójki już wyrosłych z niemowlęcej nieporadności dzieci (i to już całe lata temu…), już pracowały nad swoją przyszłością.
Po 15 latach pracy w teatrze (Grupa Chwilowa zmieniła się później w Teatr NN), z racji pojawienia się trzeciego malucha i ogromnych obowiązków matczynych, przeszłam do Radia Plus, potem dość szybko do Gazety Wyborczej, skąd zostałam zaproszona do Urzędu Miejskiego. Tu, po 2 latach czekała mnie raczej nieprzyjemna niespodzianka.
30 grudnia 2005 roku dostał mnie w swoje szpony straszny, omdlewający ból głowy i szpital.
I… moja pamięć zamyka się (z drobnymi szparkami) na kilka lat… bo tylko wiem o błyskawicznej operacji, z moją wędrówką do BOGA (to jedna ze szparek, ale jedyne, co pamiętam, to ogromna, niespotykana radość, którą do dziś pielęgnuję…)
Pierwsze lata – walki lekarzy o złapanie przeze mnie jako takiej równowagi psychicznej przede wszystkim, zakończyły się rezygnacją z dalszego, bezefektywnego męczenia mojego ciała…
Przez te lata niemal nie ruszałam się, ale nie było to bolesne : chyba prawie w ogóle nie myślałam. Po prostu – trwałam…
Miałam już 3 lata w tym nowym życiu… kiedy zrozumiałam, że z trudnością się poruszam i w ogóle nie potrafię mówić ani nie czuję prawej strony ciała – dopiero prawie po roku! potrafiłam docenić swój stan jako wystarczający pretekst podjęcia pracy nad moim byciem… – a więc zdrowym stanem ducha i ciała! Zaczęłam siadać (z czyjąś pomocą) i prędko utknęłam przed komputerem… – czułam potrzebę zapisywania rodzących się, coraz żywiej, myśli – przeróżnych. Najpierw notowałam wszystko w formie opowiastek, potem zrodził się wierszo-podobny styl…
A tematy?
Od kiedy pamiętam, czułam czar uśmiechu i wkrótce zaczęłam walczyć o pogodę ducha, o swój częsty uśmiech… Czasem musiałam zmuszać się, by z radosną duszą (a twarz – ciągle miałam zamarłą i sztywną!) spędzać trwający właśnie dzień . Kiedy zaś było to bardzo trudne, zmykałam się w marzenia – o lasach, starych miastach czy kochanych twarzach.
Chyba pierwszy żarcik ułożył mi się nieoczekiwanie jakoś tak sam…
ZJADŁO – WPADŁO,
ROZPADŁA – SKRADŁA,
KRADŁEM – PRZYSIADŁEM,
SIADŁO – SADŁO!!!!!!!!!!!!!!
Coś kiedyś zjadło,
Komuś coś wpadło,
Kiedyś komuś rozpadła,
Coś komuś skradła.
A że brzydko kradłem,
Na stole przysiadłem.
Myślenie siadło.
Pozostało sadło!!!!
Powoli zaczął wracać uśmiech serdeczny – teraz nie wyobrażam sobie nawet, jak tu się nie uśmiechnąć… Wyraźnie zmieniły się nawet słowa, w których zawierałam swoje myśli i uczucia. Ha! 50-tka, to nie jest wiek narodzin poezji, ale energetyczny czas na wierszo-podobne (bo zdecydowanie urokliwe) zapisywanie własnych wrażeń, spostrzeżeń czy zamyśleń. I tematy rozważań są coraz bogatsze – ciekawość świata powraca we mnie!
RADOŚĆ BYCIA
Być i kochać – i więcej nic!
Być i lubić – i więcej nic!
Szlochać po nieudanych, obolałych krokach – i być!
Pracować solidnie – by być!
Marzyć bez końca – by być!
Dbać sumiennie o piękno i dobro w ludzkich kątach – i być!
Nie być – i zakończyć życie!
Nie być – i utonąć w niebycie!
Nie być – nie! Zbuntować się, postawić i wyprostować – i być!
RADOŚĆ POZNAWANIA
Zachwyca myśl artysty
Poruszająca zmysły.
To duma pękata rozpiera każdej sukni fałdy.
Daje fascynację uroczą,
Czystą, piękną, prawdziwą,
By dotykając sztuki stać się cząstką kochaną.
Czujemy z niezwykłą mocą
Uroki sztuki – nocą.
Dnia nie wystarcza na zachwyty, upajanie się rosą.
PIOSENKA PAJĄCZKA NIOSĄCEGO UKOJENIE (fragmenty)
Jakże miło mi uspokoić twoją duszę.
Posnuć białą nitkę w koronkę marzeń i snów.
Wyrzucamy wtedy wszystko to, co muszę
Zniszczyć – wyobrażenia złe. Dobre – zostają tu.
Wielbię opiekować się dziećmi, gnać po polach…
Dbać o ich uśmiechy i wspaniałe gesty.
One potrafią się bawić i – zatonąć w myślach.
I ciepło pocieszyć najsmutniejsze istoty.
Najwspanialszymi – wszyscy szczerze uśmiechnięci!
– to najważniejsza tajemnica rozkosznych ram! Tam
A na spotkania kochających się bez pamięci
Welon, cylinder – ze srebrzystej mgły – mam. Pięknej
Ale zdarza się czas samotny – wieczorową porą,
gdy wszyscy chrapią, sapią i pachnie… złem.
Wtedy leniwie ruszam, mam pracę domową –
snuję wielkie pajęczyny i co złapię to… zjem!
Nad ranem męczą mnie słowa znanej pieśni:
To zaszczyt dla mnie – uspokoić twoją duszę…
Posnuć białą nitkę… Jest mi wstyd, aż się nie śni,
Z duszy – wspomnienia z łowów wyrwać muszę!
Jestem małym pajączkiem, tkam ludzki los!
Kocham to, co robię, spokojne lubię bycie,
Cieszę się, że mogę pomagać, otrzeć biedny nos…
Ma praca jest dla mnie warta ponad życie!
Pod koniec 2010 roku dobry humor już mnie z reguły nie opuszczał, do tego czasu niestety zdarzały się okresy, kiedy starałam się pozamykać sprawy, pożegnać i… przestać istnieć…
Teraz pisuję raczej często – a to obrazami, w wierszo-podobnej formie, albo po prostu prozą , jak w duszy zagra! W głowie przelewają się przeróżne teksty, czasem tak wyraźnie i czytelnie, że warto je utrwalić, np.:
GRANITOWA PANI…
Granitowa piękna postać
Zatrzymała się, by wyciągnąć
Zimną białą rękę do człowieka.
Kto odpowiedział na jej gest?
Każdy bez pomysłu na siebie,
Bez jakiejkolwiek próby bycia…
I łapie rękę z nadzieją na jakieś
Wielkie plany, na jakieś ważne kroki…
Granitowa uroda pani nie znika –
Tylko jej wielbiciele zamieniają się w granit…
I cokolwiek by jeszcze chcieli –
Marzeniami granitu pozostaje…
Zamarli wielbiciele mogą jedynie czekać
Na miłośnika, który też – zacznie czekać
2.XI.2010
BYŁA SOBIE KRÓLOWA
Była sobie królowa
I był sobie król
Żyli sobie tak jakoś
Nieszczególnie!
Chadzali na przechadzki,
Spacerowali na spacerach
I nudzili się nudnymi
Nudami – o! nudy!
Rządzili – muchami na murze,
Zarządzali – bałaganem w domach,
Sprawowali rządy – u siebie
W królestwie!
I zasnęli niezauważeni
Snem wiecznym – z uwagi
Na uwagę wszystkich:
UWAGA!
Była sobie dziewczyna…
Czas płynął powoli – dni, miesiące przemijały w uśmiechniętym spokoju: pokochałam to mówienie na kartkach, bo kiedy staram się rozmawiać, ta bełkotliwość ciągle mi towarzyszy.
Jak zwykle w moim niepełnosprawnym życiu tempo zmian jest aż niepokojąco wolne, ale codzienne ćwiczenia zmieniają kształt mojego funkcjonowania: poza siedzeniem przy kompie coraz więcej czasu poświęcam na… zmywanie talerzy, kubków i sztućców, na garnki jeszcze nie mam siły, czasem – z radością – myję kuchnię czy łazienkę – trzeba po mnie troszkę poprawić, ale już znacznie mniej!
I… chyba marzę o świecie codziennych obowiązków, ze świadomością, że niestety chwilowe zwolnienia tempa na „złapanie oddechu” byłyby niezbędne! Teraz nie czuję się, poza tym uczę się… czytać. Nie, nie żartuję – dwoje oczu nie jest w stanie odcyfrować nawet wielkich liter, jedno oko, najlepiej lewe, czyta chętnie ale męczy się szybko
I co najważniejsze – skupić udaje mi się zaledwie na kilkanaście minut! Stosuję więc przerwy na poćwiczenie oczu czy prostej sylwetki. Mam nadzieję ze KIEDYŚ będzie lepiej (ciut-ciut!).
A tymczasem ćwiczę, pracuję nad sobą i… przygotowuję się do zrobienia kolacji na gorąco – oczywiście rodzinnej, dla wszystkich! Czasem trochę pomagam w przygotowaniu obiadu, może uda mi się wreszcie zrobić coś samej?!!
Wszystkie teksty wierszo-podobne pochodzą sprzed 2-3 lat, chętnie zaprosiłabym na stronę do siebie na poczytanie, ale na razie jej nie mam… Tymczasem jeszcze kilka refleksji pozytywnych…
PAN POZWOLI…
Pozwoli pan, że usiądę…
Na chwilkę – to dobrze posiedzieć, gdy taka piękna pogoda na dworze… słońce przyświeca pogodnie, nie za gorąco – można troszkę pogawędzić…
Może śliweczkę? Pan pozwoli, wybiorę najładniejsze dwie, dla mnie trzy ,ale te mniejsze… są słodziuchne, pyszne tak, że aż pomarzyć się chciałoby…
A lubi pan podróże, pozwoli pan, że zapytam o marzenia. Turystyczne, oczywiście. Ja uwielbiam Paryż. Marzę o wejściu do tej stolicy mody, pooglądać, poprzyglądać się najwytworniejszym strojom, dotknąć te najdroższe ciuchy. I oczywiście kupiłabym – na wyprzedażach, przecenach. A co – raz się żyje!
A pan pozwoli poznać lata przybyłe przez pana tu, na ziemi… , bo na te przyszłe, tam w górze, mamy czas… wie pan, ja mam 93, korzystam przecież z tych kosmetyków, trzydziestka mi przyświeca, a jeszcze trochę, to ii dwudziestka mi strzeli! Żona by ze mnie była układna, byłoby czym się pochwalić!
Pan pozwoli… gdzie się pan podział? Halo, i gdzie pan…!
Te nastolatki są trudne w kontaktach,
potrzeba mi więcej optymizmu i… makijażu!
zaczekam cierpliwie, ktoś w moją sieć się złapie!
Ooo! Pozwoli Pan?…
GRAD
Pierwsze chmury – białe, lekkie, tak obiecująco,
Sunęły po niebieskich szlakach swobodnie
Sprawdzając tylko czy odpowiednio dużo
Dobrego humoru, uśmiechu panuje a Ziemi.
I wtedy wszystko się zmieniło. Kolor nieba!
Z tej radosnej białości powoli ciemniał,
Przybierał barwę prawie czarną, groźną.
Uśmiechy znikały – pojawiło się skupienie.
Zapadała cisza – oczekująca wielkich napięć,
Zaklęta chwila niemówienia i niemyślenia,
Ucieczki we własne krainy szczęśliwości,
Ale one usnęły, przytłoczone ciemnym niebem.
Spadł tak nagle! W przeciwieństwie miękkich,
Tak uwielbianych płatków śniegowych,
Spadł zimny grad! Ostre brzegi brył –
Nieforemnych wielokątów. Planowany ból!
Wyobraźnia rozbolała uderzeniami
Mocnymi bezwzględnych gradowych kul.
I już koniec! Wyczerpała się ta gradowa
Ciemność – powracało jaśnienie świata.
Powracało śniegowe rozluźnienie. Śnieg
Tkliwie dotykający poranionych dusz.
Delikatne, wesołe płatki starały się pomóc
W zapomnieniu zimna gradowego bicia!
Grad i zemsta! Grad i złe walenie w serca!
Omiń zabijające radość gesty pani Pogody.
To niemożliwe. Natomiast można serdecznie
Roześmiać się. To jedyny sposób trwania!!
Już od dawna próbuję założyć stronę z tekstami, może kiedyś komuś przydałyby się na coś, i stronę z moim doświadczeniem już kilkuletniego powracania do radości funkcjonowania – specjalnie dla niepełnosprawnych, którzy pracują (lub chcą! pracować) nad sobą. dla mnie to wyzwanie – raz już prawie założyłam, ale… jakaś oprawa plastyczna przeraziła mnie. Zapodziałam już adres strony, która w końcu nie powstała. Może w czerwcu, tym cudnym początku lata, uda mi się wreszcie zrobić ten krok!
Teksty tu zamieszczone zostały zanotowane w nowej wersji mojego życia w latach 2009-2012
renia