BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Logo Lubelskiego Stowarzyszenia "Jesteśmy"

Echa I Kongresu Zdrowia Psychicznego

Zamieszczamy poniżej tekst wystąpienia Prezesa Lubelskiego Stowarzyszenia JESTEŚMY Zygmunta Marka Miszczaka na I Kongresie Zdrowia Psychicznego w Warszawie w dniu 8. V. 2017 r. Pełną relację z Kongresu zamieścimy w najbliższych dniach.

Kryzys – Nadzieja – Zdrowienie

Pochylając się nad zagadnieniem Kryzysu – Nadziei – Zdrowienia w kontekście problemów osób chorujących psychicznie postawmy sobie pytania: – O jakiego rodzaju i czyim konkretnie kryzysie będziemy mówić? – Gdzie możemy szukać Nadziei, zdolnej nie tylko zażegnać sytuację kryzysową, ale i mogącej otworzyć nowe perspektywy przed osobą/podmiotem znajdującym się w kryzysie? – Co możemy uczynić, aby stanowiąca przedmiot Nadziei osoby chorującej idea zdrowienia stać się mogła rzeczywistością?

Spośród trzech wymienionych wyżej i wytyczających etapy naszej refleksji haseł – pierwsze odnosi się do treści aż nadto dobrze znanych tym spośród nas, którzy doświadczyli towarzyszącego chorobie psychicznej osamotnienia, lęku, poczucia braku perspektyw, czy odbierającej Nadzieję stygmatyzacji. „Kryzys” – to słowo niosące z sobą bagaż cierpień, smutku i mogącej prowadzić do zobojętnienia wielorakiej traumy. Zrodzone pod wpływem kryzysu psychicznego ludzkie dramaty mają wiele twarzy, zaś ciężar każdego z nich z osobna mógłby poniekąd stać się odrębną przyczyną usprawiedliwiającą postulat zwołania naszego Kongresu.

I – KRYZYS.

Niekiedy wydaje się, że definiuje nas samych. Dotykający nas lęk, osamotnienie, gorycz wydają się być wówczas doświadczeniem nieprzekazywalnym. Trudno jest o nim mówić. Trudno jest szukać wsparcia u innych, kiedy przeżywane cierpienie wydaje się utwierdzać nas w przekonaniu, że jesteśmy inni od wszystkich. Milczenie odgradza nas jednak od otoczenia, skazuje na izolację, wiąże się z poczuciem bezsilności. Bywa, iż milczenie to interpretowane jest przez otoczenie jako postawa pogodzenia się z losem, wolny wybór autoizolacji wypływający z nieumiejętności życia w społeczeństwie. Taka pomyłka otoczenia może być źródłem najgłębszych naszych cierpień.

Przecież przeżywany przez nas lęk przed wyjściem z domu, relacją z innymi ludźmi, wejściem do supermarketu, czy do środka komunikacji miejskiej – jakkolwiek zamyka w czterech ścianach domu i drastycznie obniża ilość dostępnych alternatyw rozwoju – nie pozbawia nas jednak pragnienia spotkania się z drugim człowiekiem. Przecież przyznając się do obniżenia poczucia własnej wartości, spadku samooceny – pragnęlibyśmy, aby ktoś wyzwolił nas z zaklętego kręgu duchowej niemocy. Jakkolwiek choroba przekonuje nas, iż na taką pomoc nie zasługujemy – nasze milczenie, rezygnacja, zaniedbanie są właśnie bezsilnym, ale wymownym wołaniem o pomoc!

Kiedy odpowiedzią na to wołanie, na wyrastające z poczucia bezsilności gesty buntu jest tylko obojętność otoczenia; kiedy wśród swoich najbliższych, rodziny, przyjaciół, współpracowników nie znajdujemy pomocnej dłoni – naszą odpowiedzią jakże często staje się przyjęta przez nas samych całożyciowa postawa zobojętnienia.

Pierwszym obliczem kryzysu jest zatem skumulowanie postaw lęku, zniechęcenia i wycofania w życiu osoby, która – pozbawiona efektywnego wsparcia ze strony zorganizowanego społeczeństwa – wyzbywa się (w akcie rozpaczy) również niezbędnej do odmiany losu Nadziei. W życiu konkretnej osoby – wielu znajdujących się na tej sali osób – oznacza to ruinę planów, marzeń i perspektyw życiowych.

Trudno nie zauważyć, iż swoistym dodatkiem do takiej historii życia bywa doświadczenie bycia stygmatyzowanym, postrzeganym jedynie poprzez pryzmat doświadczanej choroby psychicznej. Jeżeli jednak wyrażające się w postawie wycofania wołanie osoby chorującej o pomoc znajduje jedyną odpowiedź w obojętności i zachowaniach stygmatyzujących otoczenia – możemy mówić o innym już obliczu kryzysu. Jest to społeczny kryzys postaw wobec osób potrzebujących pomocy, wyróżniających się swoim zaniedbaniem i odmiennością, pozostających w mniejszości. Zjawisko to bywa niedostrzeganym; pozostaje w cieniu; w środkach masowego przekazu ustępuje miejsca skandalizującym informacjom o sprzecznych z regułami współżycia społecznego zachowaniach osób dotkniętych chorobą psychiczną… Niech to właśnie – społeczne oblicze kryzysu stanie się przedmiotem samodzielnej refleksji zarówno uczestników Kongresu, jak i dowiadujących się o nim odbiorców informacji medialnych!

Jest jeszcze jedno oblicze kryzysu, o którym – zwłaszcza w obliczu pełnej buntu autoizolacji osoby chorującej – nie wolno nam milczeć. Postawmy sobie pytanie o pomoc, jakiej oczekiwać może osoba chorująca psychicznie na gruncie obecnie realizowanego, tradycyjnego, opartego na paradygmacie lecznictwa stacjonarnego – systemu opieki psychiatrycznej w Polsce. Czy adekwatną odpowiedzią na oczywisty ludzki dramat (wielość takich dramatów, bowiem kryzys psychiczny w takiej lub innej formie dotyka lub dotknie ok. ¼ obywateli naszego kraju) mogą być oferowane pacjentom psychiatrycznym krajowe alternatywy leczenia?

Ci spośród Państwa, którzy pochodzą spoza trzech wielkich ośrodków: Krakowa, Warszawy i Lublina orientują się, iż wspomnianą odpowiedź Narodowego Funduszu Ochrony Zdrowia stanowi alternatywa: – samodzielne pokonanie przez pacjenta barier ograniczających dostęp do lekarza psychiatry raz na trzy miesiące, skorzystanie z 10-15- minutowej wizyty w odległej najczęściej miejscowości i powrót do wcześniejszej stagnacji, albo – rezygnacja z jakichkolwiek prób leczenia. Realizacja pierwszego z tych scenariuszy wiąże się z perspektywą wielokrotnej najczęściej hospitalizacji: w mechanizm „drzwi obrotowych” wpisane jest pewne polepszenie stanu pacjenta w toku leczenia szpitalnego i nieuchronny regres stanu zdrowia psychicznego po opuszczeniu szpitala. Realizacja drugiego członu wspomnianej alternatywy jakże często prowadzi do pieczętującego niezgodę na własny los, dokumentującego bezowocność oczekiwania na jego odmianę – samobójstwa.

Jeżeli takie nakreślenie dostępnych w Polsce alternatyw leczenia psychiatrycznego razi kogoś jako nadmiernie udramatyzowane – proponuję spojrzeć na zagadnienie kryzysu systemu opieki psychiatrycznej oczyma pacjenta. Mówiący te słowa jest osobą chorującą psychicznie. Korzystanie z pozorów jedynie opieki psychiatrycznej wzbudziło we mnie poczucie winy, pozbawiło Nadziei na pokonanie wynikających z choroby ograniczeń, ugruntowało w pewności ich nieodwracalnego charakteru. Były to przeświadczenia błędne. Jeżeli wspominam o nich w toku niniejszej wypowiedzi – to po to, aby zaakcentować indywidualny, ludzki wymiar dominującego dotychczas w naszym kraju systemu lecznictwa psychiatrycznego. Czy jestem odpowiedzialny za to, że kolejne pobyty w szpitalu utwierdziły mnie w przekonaniu o braku możliwości uzyskania efektywnej, to jest długofalowej opieki medycznej? …Niepełne statystyki, według których liczba samobójstw przekracza rokrocznie liczbę wypadków drogowych wydają się przekonywać, iż to my sami – członkowie zorganizowanego społeczeństwa – pogodziliśmy się już z katastroficznym tokiem myślenia osób pozbawionych Nadziei. Gdyby tak było, musielibyśmy w nich dostrzec przejmujące oskarżenie pod adresem tradycyjnego, archaicznego modelu opieki psychiatrycznej – oskarżenie o brak solidarności.

II – NADZIEJA.

Prawdą jest, iż w każdym ze stadiów kryzysu psychicznego największa odpowiedzialność za jego przezwyciężenie spoczywa na osobie zainteresowanej. Jedynie maksymalne zaangażowanie osoby chorującej w podjęcie trudu zdrowienia, systematyczne przyjmowanie leków psychotropowych, współpraca z lekarzem, dbałość o respektowanie wymogów higieny psychicznej, akceptacja siebie i swojej historii życia – gwarantują sukces terapeutyczny. Chodzi o odkrycie w sobie samym takiej przestrzeni duchowej i takich potencjałów, które pozwalają postawionej w obliczu kryzysu osobie powiedzieć: – jest mi ciężko; – rozwiązanie moich problemów będzie wymagało czasu i pracy, ale już dziś chcę wkroczyć na drogę zdrowienia.

O ile przedmiotem Nadziei może być spełnienie wielorakich planów, marzeń i aspiracji, wytyczających konkretne drogi do psychicznego dobrostanu – to jasnym jest, iż osoba chorująca ma prawo do podmiotowego potraktowania, do uwzględnienia w toku terapii właściwych sobie specyficznych potrzeb i oczekiwań.

Owa indywidualizacja potrzeb pacjenta – z trudem jedynie i w niewystarczającym zakresie dochodząca do głosu na gruncie tradycyjnego modelu psychiatrii, ma szansę wybicia się na plan pierwszy w tych ośrodkach, które realizują postulaty psychiatrii środowiskowej. Czy zatem zmagająca się z pokusą beznadziei, potrzebująca akceptacji ze strony innych ludzi i ze strony siebie samej osoba chorująca może wiązać Nadzieję z niedocenianym przez kolejne rządy, szeroko zaś w innych krajach ugruntowanym nowoczesnym modelem psychiatrii?

Odwołam się raz jeszcze do moich – jako osoby chorującej – doświadczeń. Inicjujące proces mojego zdrowienia przekonanie, że kryzys psychiczny jest przezwyciężalny wymagało – oprócz woli i determinacji w walce z chorobą – także świadectwa ze strony innych ludzi. Wymagało zaangażowania ze strony wkraczającego w mój świat lekarza specjalisty, psychologa, psychoterapeuty, terapeuty środowiskowego, wielu ostatecznie osób i instytucji. Zakładało odpowiednią postawę rodziny (która – jak wiemy – w sytuacji choroby swojego członka sama doświadcza kryzysu), przyjaciół, otoczenia zawodowego i sąsiedzkiego. Trud zdrowienia należał do mnie, odkrywanie zaś Nadziei jako siły umożliwiającej przekuwanie porażek w sukces – dokonać się mogło jedynie przy wsparciu otoczenia. Przepustka do zdrowienia pochodziła w znacznej mierze od tych, którzy towarzyszyli mi w odkrywaniu sensu spotykających mnie traumatycznych doświadczeń.

Swoje osobiste doświadczenie doznanej empatii i życzliwości mógłbym zobiektywizować poprzez odwołanie się do obserwacji. Istnieje potrzeba wielu różnorodnych form oddziaływań terapeutycznych, aby Nadzieja zakorzeniła się w sercu osoby potrzebującej pomocy: od pomocy w zrobieniu zakupów, napisaniu listu motywacyjnego do pracy, przez wysłuchanie opowieści o dręczących podopiecznego niepokojach, aż po towarzyszenie w sytuacjach odnoszonego przezeń sukcesu. Często też – niezależnie od empatii czy braku empatii ze strony najbliższych osoby chorującej – Jej relacje z otoczeniem wymagają naprawy.

O ile zatem osoba chorująca doznaje pomocy we własnym swoim środowisku – w miejscu łączących Ją z otoczeniem więzi rodzinnych, sąsiedzkich, koleżeńskich i pracowniczych – ostatnim słowem w Jej życiu staje się nie kryzys, ale inicjująca jego przezwyciężenie Nadzieja.

Zadania towarzyszenia osobie chorującej w pokonywaniu przez Nią kryzysu psychicznego nie może – na gruncie realizowanego ciągle modelu psychiatrii – podjąć się lekarz specjalista. Jest On bowiem pochłonięty mnóstwem czynności wynikających w wymogów biurokratycznych. Jego kontakt z pacjentem ograniczony jest przez czas i częstotliwość wizyt. Zadania tego nie można cedować na szpital, który – w dzisiejszych realiach stał się niemal pierwszym i jedynym odcinkiem walki z dotykającym pacjentów psychiatrycznych cierpieniem.

Na korzyść środowiskowego modelu psychiatrii przemawia zatem moje – jako pacjenta – doświadczenie. Model ten, w którym jest także miejsce na leczenie szpitalne pacjenta jako na ostateczną alternatywę – sprawdził się w odniesieniu do historii mojego życia. Weryfikowalne przekonanie, że jest ktoś, na kim mogę się w trudniejszych chwilach oprzeć, pewność uzyskania pomocy, doświadczenie towarzyszenia mi przez terapeutę w rozwiązywaniu problemów emocjonalnych – zaowocowały przerwaniem zaklętego kręgu niemożności. Dotychczas przyjmowana przeze mnie opcja wycofania się, pesymizmu i autoizolacji ustąpiła stopniowo miejsca optyce Nadziei.

III – ZDROWIENIE.

Zagadnienia odniesionego w zakresie zdrowienia sukcesu nie potrafię przedstawić inaczej, niż przez odwołanie się do towarzyszącej mi jeszcze kilka lat temu alternatywy: – utrata perspektyw w skali całego życia, poddanie się chorobie, rezygnacja z planów, marzeń i aspiracji, albo: brzemienne w żmudny trud codziennej pracy nad sobą zaufanie Nadziei. Odkrycie perspektywy Nadziei – także tej odnoszącej się do wyzdrowienia – nie jest przekreśleniem dotychczasowych, przynoszących ból, żal, gorycz, lub innego rodzaju cierpienie doświadczeń. Przynosi natomiast szansę nowego spojrzenia na te same fakty i realia: spojrzenia pełnego życzliwości dla siebie samego, zaufania wobec innych, usensownienia historii własnego życia. Potrzeba pokory, aby przyznać się do porażek, podobnie jak i odwagi wytyczania sobie nowych celów, snucia marzeń, pielęgnowania aspiracji.

W środowisku, które docenia włożony w proces zdrowienia trud i rozumie jego naturę – a takim jest środowisko profesjonalistów w zakresie psychiatrii środowiskowej – łatwiej jest konstruować kolejne plany w zakresie swojego rozwoju, pokonywać przeszkody, uzyskiwać niezbędne wsparcie. Tym, co odróżnia osobę podejmującą trud zdrowienia od pozbawionego oparcia w środowisku potencjalnego beneficjenta opieki szpitalnej jest przejawiana przezeń akceptacja samego siebie.

Potrzeba – być może – wielu jeszcze lat pracy edukacyjnej na szczeblu szkół i uczelni, aby owa samoakceptacja mogła znaleźć wsparcie w postaci nacechowanej empatią i zrozumieniem postawy naszych współobywateli. Nieprzypadkowo perspektywy zdrowienia pacjentów psychiatrycznych tak silnie sprzężone są z pełną empatii postawą solidarności, o ile ta dominuje w Ich najbliższym środowisku.

Niech ilustracją wspomnianej przeze mnie przed chwilą alternatywy zdrowienie – brak zdrowienia stanie się przykład zmiany, jaka zaszła w życiu mówiącego te słowa w ciągu siedmiu lat korzystania z systemu opartej na nowoczesnym standardzie opieki psychiatrycznej. W takim bowiem czasie historia zagubienia życiowego, zalęknienia i całkowitej życiowej bierności ustąpiła miejsca doświadczeniu odniesionego nad chorobą zwycięstwa. Ów sukces wyraził się poprzez podjęcie pracy zawodowej na wolnym rynku pracy, zawarcie związku małżeńskiego, rozwój pasji i zainteresowań, którego ukoronowaniem było wydanie kolejnych tomików poezji. Zrealizowałem już zatem cele uprzednio niedostępne – jak choćby świadomość, iż moje wiersze stały się w wielu szkołach podstawowych przedmiotem analizy, zaś publikowane na portalach internetowych teksty służą osobom niepełnosprawnym. Stało się to możliwe, skoro tylko choroba psychiczna przestała wytyczać granice zawsze przeze mnie posiadanym marzeniom i planom rozwoju.

Zdrowienie zatem osoby chorującej jest możliwe, podobnie jak możliwym jest odnoszenie przez Nią wielorakich sukcesów. Każda z obecnych na tej sali osób ma wiele do uczynienia tytułem swojego wkładu w dobro wspólne swojej rodziny, ośrodka wsparcia, społeczności pracowniczej, lokalnej i ogólnonarodowej.

Oby o tym potencjale osób chorujących pamiętali Ci, od których zależy wdrożenie Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego! Od danej osobom chorującym psychicznie szansy godnego leczenia i funkcjonowania w społeczeństwie zależy bowiem Ich konkretny wybór jednej z przedstawionych wyżej przed chwilą alternatyw. Zależy także ostateczny kształt dobra wspólnego tak pięknie rozwijającej się naszej Ojczyzny.

Zygmunt Marek Miszczak

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies