Zawody Boccia World Open 2016 rozpoczęły się 14 czerwca (wtorek) w Povoa de Varzim w Portugalii.
Polska reprezentacja składająca się z sześciu zawodników grających w czterech kategoriach, rozpoczęła rywalizację o jak najlepsze miejsca. W kadrze znaleźli się Marta Wesołek, Kinga Koza (Poznań), Andrzej Janowski (Kielce), Damian Iskrzycki (Bielsko-Biała) , Bartłomiej Nowosadowski (Zamość) oraz ja, zawodnik lubelskiego klubu Pamara Boccia Mateusz Urbański.
Rozgrywki drużynowe rozpoczęły się dzień później. W drużynie grałem z Martą i Kingą. Rozegraliśmy trzy mecze ze: Słowacją, Portugalią oraz Norwegią. W meczu ze Słowacją nawiązaliśmy wyrównaną walkę. W każdym endzie, mieliśmy kilka dobrych zagrań. Spotkanie zakończyło się wynikiem 4:4 i konieczne było rozegranie dogrywki, która niestety nie potoczyła się po naszej myśli. Zwycięstwo należało do drużyny Słowacji. Drugie spotkanie, tym razem z drużyną portugalską rozpoczęło się dla nas całkiem pomyślnie, ponieważ pierwszy end wygraliśmy 1:0. Jednak, w kolejnych rundach warunki dyktowała Portugalia. Mecz skończył się wynikiem 11:1 dla naszych rywali. Ostatnie starcie z Norwegami było bardzo emocjonujące, niewiele zabrakło do wygranej. Spotkanie zakończyło się wynikiem 6:5 dla przeciwników. Rozgrywki były dla nas trudne, lecz z pewnością niosły za sobą wiele nauki i pozwoliły dostrzec to nad czym jeszcze trzeba wspólnie pracować.
Gry indywidualne rozpoczęły się w czwartek, ja swoje dwa mecze grałem dopiero w piątek ponieważ rozstawiony byłem w grupie trzy osobowej. Moimi przeciwnikami była Słowenka i wysoko plasujący się w rankingu Japończyk. W meczu z Natalie Finkst wygrałem 8:0, natomiast z Hidetaka Sugimura przegrałem aż 0:10. Po podliczeniu punktów okazało się, że wyszedłem z grupy jako jedyny z Polaków i gram następnego dnia w 1/8 ze Słowakiem Robertem Mezikiem. Mecz był niezwykle zacięty i emocjonujący już od pierwszego endu. Chociaż dostałem w plecy 4 punkty, w drugim odrobiłem 3, trzeci zakończył się remisowym wynikiem 1:1. Więc po trzech endach wynik był 5:4 dla Słowaka. Potrzebowałem jednego punktu do dogrywki, dwóch do wygrania. Czwartego enda zaczynałem ja, rzuciłem białą w swoje ulubione miejsce i dokleiłem do niej swoją niebieską. Po kilku naszych rzutach był wynik 1:1. Robert nie miał już bil, mi zostały jeszcze cztery, ale nie udało mi się zmienić wyniku i walkę o dogrywkę przegrałem o 1 milimetr.
W klasyfikacji generalnej zawodów zająłem dobre 10 miejsce i choć pozostał niedosyt, to jestem bardzo zadowolony z osiągniętego wyniku.
Mateusz Urbański
FOTO: Ireneusz Klimek