BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Portret zdjęciowy Marka Miszczaka

Czy tylko rozrywka?

Wokół filmu Jerzego Hoffmana „1920 Bitwa Warszawska”.

Na ekrany polskich kin wszedł film „1920 Bitwa Warszawska” w reżyserii Jerzego Hoffmana.

W przedsięwzięcie to zaangażowani zostali znakomici i doświadczeni twórcy polskiego kina: Andrzej Haliński (scenografia) znany jako twórca scenografii z takich powstałych na styku literatury i historii filmów, jak „Rodzina Połanieckich”, „Królowa Bona”, czy „Ogniem i mieczem”; autor zdjęć Sławomir Idziak – nominowany do Oscara za zdjęcia do „Helikoptera w ogniu”; aktorzy Daniel Olbrychski w roli Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, Łukasz Garlicki w roli ks. Ignacego Skorupki, Bogusław Linda jako pułkownik Wieniawa Długoszowski, w głównych zaś rolach Oli i Jana Natasza Urbańska i Borys Szyc. W filmie występują też m.in. Ewa Wiśniewska, Jerzy Bończak, Adam Ferency i in. Drobiazgową wierność realiom historycznym zawdzięczamy znanym konsultantom ds. scenografii, militariów i koni – Andrzejowi Szenajchowi i Tomaszowi Biernawskiemu. Nad dobrze pojętym realizmem sceny ślubu kościelnego czuwał konsultant kościelny ks. Marek Danielewski z kościoła św. Anny w Warszawie.

Film Jerzego Hoffmana to przede wszystkim pierwsza polska produkcja pełnometrażowa nakręcona w całości w technice 3D (trójwymiarowej), imponująca rozmachem scen batalistycznych, bogactwem scenografii, umiejętnym wykorzystaniem historycznego szczegółu (odtworzenie salonki Lwa Trockiego, gabinetu Lenina, klimatu przedwojennych przedmieść Warszawy – w oparciu o sceny kręcone w Piotrkowie Trybunalskim i in.). Twórcy filmu zatroszczyli się ponadto o rozrywkę – i w tym miejscu trudno nie pokusić się o krytykę.

Nie chodzi tu bowiem tylko o niesmak wywołany pierwszymi scenami filmu. Konfrontując widza z przedstawianymi w krzywym zwierciadle postaciami polskich oficerów wtopionych w świat kawiarnianej błazenady i kabotyńskich wybryków – Hoffman do ostatniej właściwie sceny każe nam oglądać wojenne perypetie nowożeńców Oli i Jana przez pryzmat kabaretu. Historia zatem – a chodzi tu o historię największego od stuleci polskiego zwycięstwa militarnego, politycznego i moralnego – ujmowana jest tutaj z przymrużeniem oka.

Piszący te słowa nie ma wątpliwości, iż w taki sposób filmów o największej doniosłości psychologicznej i moralnej – choćby dla wychowania młodego pokolenia – kręcić się nie powinno. Pierwszy w Polsce niepodległej film o owocach zrywu całego narodu, mobilizacji jego sił duchowych i materialnych, geniuszu polskiej myśli militarnej – powinien przede wszystkim kształtować na nowo patriotyzm w pokoleniu skazanym dotąd na zapomnienie własnej historii. Powinien uwydatniać doniosłość wydarzeń, o których mówi. Nie da się bowiem myśleć o starciu dwóch cywilizacji, o zagrożeniu bytu narodowego, o wydarzeniach stanowiących przedmiot narodowej dumy – najpierw i przede wszystkim w klimacie groteski.

Tymczasem w filmie Hoffmana nie brak wątków o wielkiej wymowie moralnej – choćby w scenach konfrontujących zachodnie standardy kultury politycznej z zagrożeniem prymitywnego sowieckiego totalitaryzmu, potraktowanych jednak w sposób poniekąd zgodny z wymogami poprawności politycznej. Jesteśmy świadkami budzącej pozytywne emocje miłości dwojga bohaterów, cała zaś reszta – łącznie ze scenami militarnych zmagań na przedpolach Warszawy – jest dla niej jedynie tłem. NIE MA BOWIEM PRZEDE WSZYSTKIM WSPÓLNOTY. Pozostali więc bohaterowie filmu – żołnierze, których zmagania na polu walki odtworzono z tak fotograficzną dokładnością – budzą nie tyle naszą sympatię, ile lekceważenie.

Twórcy filmu nie zdecydowali więc do ostatniej jego sceny, czy chcą nakręcić obraz wierny realiom historycznym w ich płaszczyźnie duchowej, czy też dostarczyć nam taniej (mimo niewątpliwie ogromnych kosztów finansowych przedsięwzięcia) rozrywki. Film pozostaje zatem niewątpliwym wydarzeniem biznesowym i artystycznym, jednak jako obraz zapełniający białą plamę w naszej pamięci historycznej – pozostaje w znacznej mierze niewykorzystaną szansą.

Miejmy nadzieję, iż twórcy nakręconego w przyszłości filmu o Bitwie Warszawskiej 1920 r. uchwycą to, co było niegdyś wspólne w przeżywaniu narodowych wyzwań tak polskim chłopom, oficerom, żołnierzom, jak i warstwie przywódczej polskiej państwowości. Odtworzą wiernie myśl polityczną tamtego czasu, ukażą jej konsekwencje w naszych późniejszych dziejach. I nie poprzestaną – prezentując losy bohaterów – na rodzącej przesyt rozrywce.

Zygmunt Marek Miszczak

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies