Środowisko osób niedosłyszących wydaje się być odizolowane i zamknięte. Wrażenie to pogłębia nieco fakt, mimowolnego podkreślania swej odrębności poprzez porozumiewanie się językiem migowym czy organizacja wspólnych spotkań, imprez kulturalnych, religijnych oraz sportowych, takich jak pielgrzymki osób głuchych czy olimpiada osób głuchych.
Jako osoba niedosłysząca nie jestem typowym przedstawicielem środowiska głuchych. Jednak chciałbym przybliżyć wszystkim zainteresowanym ten świat, poprzez opis umożliwiający zrozumienie ich odmienności. Przy czym muszę zaznaczyć, iż nie należy inności czy odrębności nigdy rozpatrywać w kategoriach lepszy – gorszy.
Zanim zacznę przedstawiać swój punkt widzenia, muszę nieco napisać o sobie. Nie uczyłem się nigdy w szkole specjalnej, nie znam też języka migowego. Z tego względu czuję się osobą raczej z zewnątrz. Jednakże uczyłem się w szkole podstawowej w klasie integracyjnej wraz trzema innymi osobami niedosłyszącymi. Tak, byliśmy inni od naszych słyszących rówieśników. Co oczywiście wyjaśniają odmienne doświadczenia i wyzwania, przed jakimi stawaliśmy w dotychczasowym życiu, więc nie mogło być inaczej. Dzieci są tylko dziećmi, każdą odmienność traktują delikatnie mówiąc nieufnie lub co najmniej z dystansem. Ja potrzebowałem około pół roku by przekonać do siebie moich słyszących rówieśników. Akceptacja przyszła wraz z okryciem, że różnica między nami nie jest aż tak wielka jak mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać. Mieliśmy w końcu wiele wspólnych zainteresowań. Lubiliśmy te same rzeczy, takie jak: klocki lego, bajki Disneya czy bieganie z krzykiem po szkolnych korytarzach. A podobieństwa się przyciągają.
W mojej opinii pewna obcość środowiska osób głuchych wynika z tego, że dla pozostałych są wielką niewiadomą, czymś nieznanym. Ale to samo można powiedzieć o wielu ludziach, których mijamy na ulicy. Są dla nas kimś obcym, ponieważ nie znamy ich życiorysu, zainteresowań czy światopoglądu. Wraz z poznaniem konkretnej osoby przychodzi traktowanie jej jako osoby, nie zaś jedynie, jako przedstawiciela homo sapiens. Prowadzi to do wniosku, iż oczywistym sposobem na przełamywanie lodów, jest integracja.
Odrębność oraz pewnego rodzaju zamkniecie osób głuchych jest całkowicie zrozumiała. Łączy ich podobieństwo sytuacji życiowej oraz pewne niezrozumienie i brak wsparcia ze strony społeczeństwa. Wydają się jakby pozostawieni samym sobie, więc nie może dziwić, że podejmują własne odrębne inicjatywy, działania czy organizują razem swój wolny czas.
Właśnie dlatego jestem przeciwny na przykład zamykaniu osób niedosłyszących czy głuchych w szkołach specjalnych. Rozumiem oczywiście wszelkie trudności tych osób w środowisku słyszących, niemniej jednak nie powinniśmy uchylać się przed wyzwaniami czekającymi ich niejako „na zewnątrz”. W miarę możliwości osoby niedosłyszące od najmłodszych lat powinny posługiwać się językiem werbalnym, co najmniej na równi z migowym. Będą miały łatwiej wtedy, gdy znajdą się na rynku pracy w dorosłym życiu.
Nie znaczy to oczywiście, że pozostała część społeczeństwa jest zwolniona z moralnego i prawnego obowiązku wsparcia osób niesłyszących, aby umożliwić im funkcjonowanie i uczestnictwo w życiu społecznym. Istnieje taka konieczność, ponieważ niedostatki wynikające z niedosłuchu nie zawsze można kompensować za pomocą technologii.
Wspomnieć warto także o kontrowersyjnym odcinku popularnego amerykańskiego serialu Dr House (piąty sezon, odcinek 22). Przedstawiono tam środowisko osób ze świata niedosłyszących, a także reakcje otoczenia zewnętrznego wobec nich. Rozmowa Dr. „Trzynastki” i Dr. Formana ukazuje dwa rożne sposoby postrzegania tego środowiska:
Trzynastka: Pacjent (osoba głucha) nie chce implantów, ponieważ pacjentowi odpowiada kim jest. To godne podziwu.
Forman stwierdza: To nie tożsamość, to kalectwo.
Trzynastka nie zgadza się, argumentując: Głusi mają swoją kulturę, własny język…
Forman, znów cynicznie ripostuje: Wszystko co mogę symulować dzięki zatyczkom do uszu, nie jest kulturą.
Z jednej strony Forman się myli. Wszystko co tworzy grupa (czy raczej agregat społeczny) własne wierzenia czy wartości, jest wytworem kultury – przykład: w XVII wieku, chłopi jako stan, posiadali odmienne wartości i wierzenia niż szlachta, byli więc odmienni kulturowo, nawet pomimo wspólnego języka i pochodzenia narodowego.
Z drugiej strony, tego rodzaju opinie jak, „by dzieciom nie zakładać implantów, bo lekarz nie powinien bawić się w Boga”, uważam za całkowicie pozbawione logiki. Nie chcę tutaj uchybić bynajmniej osobom wierzącym, ale idąc tropem podobnego rozumowania w ogóle zrezygnujemy z jakiegokolwiek leczenia, „bo jedynym panem życia i śmierci jest Bóg”. O ile można zrozumieć tego typu argumenty, w przypadku sprzeciwu wobec prób klonowania ludzi, to w przypadku implantów, które prowadzą do polepszenia jakości życia osób głuchych jest to zupełnie nie uzasadnione.
Środowisko osób niedosłyszących zdaje się być dobrze zorganizowane i zintegrowane wewnętrznie. Przykładem jest zakończona sukcesem walka o to by osoby głuche, których język migowy jest tym pierwszym, znalazły się w Radzie Języka Migowego.
Środowisko jest także widoczne w Internecie, dzięki portalom takim jak
oraz kwartalnikowi „Świat ciszy” dostępnemu za darmo na stronie Polskiego Związku Głuchych
Łukasz Lewicki