Tym razem Ewa i jej asystentka wyruszyły w drogę do jednego z najpiękniejszych miast w Polsce. Choć wyprawa nie obyła się bez trudności, wspólne odkrywanie uroków Zamościa – od zabytkowego Rynku po mniej oczywiste zakątki – okazało się pełne emocji, wyzwań i niezapomnianych widoków.
Z poprzedniego artykułu wiecie już, że pasją Ewy są podróże, więc nasz kolejny tekst poświęcamy wycieczce do Zamościa. Wszystko zaczęło się od prostej listy w telefonie i chęci spędzenia razem czasu w jednym z najpiękniejszych miast Polski – Zamościu. Miałyśmy plan, wygodne buty i nastawienie na odkrywanie.
Do Zamościa pojechałyśmy pociągiem. Jak zwykle, mogłyśmy skorzystać ze zniżek na przejazd – zarówno dla osoby niepełnosprawnej, jak i jej opiekuna. Niestety, ze względu na trwające prace remontowe, bezpośrednia podróż nie była możliwa i wymagała przesiadki na zastępczą komunikację autobusową. To przysporzyło nam trochę stresu, ponieważ brakowało dokładnych informacji na stronie internetowej dotyczących przesiadki. Warto też zwrócić uwagę, że samo dotarcie do miejsca odjazdu komunikacji zastępczej może być dużym problemem dla osoby niewidomej lub niedowidzącej, ze względu na bardzo nierówną powierzchnię, zdecydowanie niedostosowaną do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Naszym pierwszym celem był Bastion VII – Nadszaniec, a konkretnie jego taras widokowy. Niestety, żeby się tam dostać, trzeba było pokonać wiele schodów, które na szczęście były wyposażone w poręcze, co znacznie ułatwiało moją pracę jako asystentki i zwiększało poczucie bezpieczeństwa oraz równowagi Ewy. Widoki były absolutnie warte wspinaczki! Panorama Starego Miasta i otaczających terenów zielonych zapierała dech w piersiach. Doskonale było widać potężne bramy – Starą Bramę Lwowską i Starą Bramę Lubelską, które kiedyś strzegły dostępu do miasta.
Z wielkim żalem musiałyśmy zrezygnować z podziemnej trasy, ponieważ tego dnia zabrakło biletów wstępu. Warto pamiętać, że poza sezonem liczba godzin dostępnych dla zwiedzających jest ograniczona, więc dobrze jest wcześniej zadzwonić i dopytać.
Zamość to przede wszystkim potężna twierdza, więc nie mogłyśmy pominąć spaceru wzdłuż jej fortyfikacji.
Kolejnym punktem był Rynek Wielki – serce Zamościa. Monumentalny ratusz z wachlarzowymi schodami, które wręcz zapraszają do pamiątkowego zdjęcia. Wokół niego rozciąga się korowód słynnych kamienic ormiańskich. Stałyśmy tam i zgadywałyśmy, która to która: „Ta żółta to na pewno pod Madonną!”, „A ta czerwona ma anioła, to musi być pod Aniołem!”. Miałyśmy też szczęście usłyszeć hejnał na żywo, co wywołało u nas dużą radość, zwłaszcza u Ewy, która jest fanką muzyki.
Tuż przy Rynku zwiedziłyśmy Katedrę Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła. Jej monumentalna bryła robiła ogromne wrażenie. Niedaleko rzuciłyśmy też okiem na Pałac Zamoyskich i podziwiałyśmy dumnie stojącemu na placu założycielowi miasta, Jana Zamoyskiego.
Z wielką przyjemnością zgubiłyśmy się w labiryncie bocznych uliczek. Trafiłyśmy na uroczy Rynek Solny, gdzie przywitał nas sympatyczny krasnal Batiaryga, który zdecydowanie skradł nasze serca. Oczywiście zrobiłyśmy mu wiele zdjęć. Chwilę później znalazłyśmy się na spokojniejszym Rynku Wodnym – idealnym miejscu na chwilę odpoczynku. Po drodze naszą uwagę przykuł piękny, barokowy kościół franciszkanów pw. Zwiastowania NMP oraz odrestaurowana Synagoga przy ulicy Zamenhofa – budynek, którego historia i uroda skłania do refleksji.
Podczas intensywnego zwiedzania udało nam się znaleźć chwilę, aby przejść przez ulicę Zamkową do Parku Miejskiego. Po całym dniu spędzonym wśród historycznych murów i brukowanych ulic, chwila wytchnienia pośród zieleni była prawdziwym ukojeniem i idealnym zwieńczeniem naszej wycieczki. Większość ścieżek w parku jest stosunkowo równa, oprócz nielicznych schodów i przejść, które mogą sprawiać trudność, ale jest tam też wiele ławek, na których można odpocząć przy pięknym stawie.
Wybrałyśmy się również poza mury starego miasta, żeby skorzystać z kolejnej słynnej atrakcji – kładek widokowych, wschodniej i zachodniej. Jednogłośnie z Ewą możemy stwierdzić, że był to najtrudniejszy moment naszej wycieczki. By dotrzeć na samą górę kładki, trzeba było pokonać wiele stromych, bardzo wysokich schodów. Ta atrakcja wymagała dużej uwagi i ostrożności z mojej strony jako asystentki oraz wzajemnego zaufania. W takich momentach ważny jest brak pośpiechu i presji. My potraktowałyśmy to jako wyzwanie, które udało się nam zrealizować.
Wpadłyśmy też do Muzeum Broni i Fortyfikacji. Arsenał jest otwarty dla wszystkich, także osób z niepełnosprawnościami. Budynki są dobrze przystosowane – mają podjazdy, windy i toalety dostosowane do potrzeb osób na wózkach. Wystawy są częściowo multimedialne, ale sporo ekspozycji ma tradycyjną formę, rozmieszczoną tak, by było wygodnie do zwiedzania. Trzeba jednak pamiętać, że muzeum nie posiada opisów w alfabecie Braille’a, więc osoby niewidome lub niedowidzące mogą potrzebować wsparcia. Obsługa jest pomocna i otwarta – warto wcześniej zgłosić swoje potrzeby.
Podsumowując, nasza wycieczka do Zamościa była pełna niezapomnianych wrażeń, ale też pokazała, jak ważne jest dobre przygotowanie i wzajemne wsparcie podczas podróży z osobą z niepełnosprawnością. Mimo pewnych trudności udało nam się wspólnie odkrywać piękno miasta i cieszyć się każdą chwilą.
Galeria zdjęć
Tekst i foto: Dominika Toruń
Materiał powstał w ramach projektu „Wzmacniamy aktywność”
realizowanego w okresie 01.01.2025 r. – 29.02.2028 r.
przez Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki


Zadanie publiczne jest dofinansowane ze środków PFRON
UWAGA: Pobieranie, kopiowanie i jakiekolwiek inne wykorzystanie treści dostępnych w powyższym materiale wymaga pisemnej zgody LFOON – SW będącego właścicielem serwisu www.niepelnosprawnilublin.pl.