Osoby z niepełnosprawnością intelektualną często postrzegane są jako odbiorcy pomocy, adresaci zbiórek charytatywnych; z tym, że wszelkie zbiórki czy działania o charakterze charytatywnym odbywają się na ich rzecz. A dziś udowadniamy, że może być inaczej.
O tym, jak uczniowie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego Nr 2 w Lublinie angażują się w wolontariat opowiada inicjatorka Szkolnego Koła Wolontariatu, Katarzyna Mazur.
Odkąd tylko pamiętam wraz z uczniami włączaliśmy się do różnych akcji charytatywnych i lokalnych wydarzeń. Akcja „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę”, pomoc dla Hospicjum Małego Księcia, zbiórka darów dla powodzian – te hasła od lat nie są obce naszym uczniom.
Dwa lata temu wpadłam na pomysł – i namówiłam to tego koleżanki- że może by napisać program i stworzyć Szkolne Koło Wolontariatu. Było to czymś nowym – wcześniej na terenie szkoły działały różne koła, które służą rozwojowi konkretnego człowieka, wyposażają każdego z uczniów w nowe umiejętności. W naszym kole robią coś na rzecz innych. I bardzo się w to angażują.
To jest dość innowacyjne podejście do sprawy. Nawet rodzice czasem dziwią się temu i są zaskoczeni, że ich dzieci z niepełnosprawnością w stopniu umiarkowanym i znacznym mają możliwość pomagania komuś innemu. Teraz rośnie grono osób przyzwyczajonych do tego, że nasi uczniowie mogą i dają coś od sobie.
Bierzemy udział w takiej akcji „Mały gest – wielki cel”. Polega ona na sprawianiu radości małym gestem – napisaniu kartek urodzinowych i świątecznych do ciężko chorych dzieci. No i co miesiąc przygotowujemy takie życzenia lub list do jednej wybranej osoby. Moi uczniowie wiedzą, że robimy to, żeby sprawić komuś przyjemność. Ostatnio bardzo mocno się zaangażowali w pisanie życzeń do nieznanej im Wiktorii z okazji 14. urodzin. Podzielili między siebie obowiązki – ustalili, że dziewczyny przygotują kartę od strony artystycznej – bo mają w sobie „większy artyzm”, a chłopcy napiszą tekst, „bo się lepiej na życzeniach znają”. Samodzielnie pisali życzenia w kartce, pomagałam im tylko wtedy, gdy nie wiedzieli, jak coś napisać. Opowiadali, że trzeba dbać o innych, zwłaszcza gdy ci inni są niepełnosprawni.
„BohaterOn” – to kolejna akcja, w którą włączamy się co roku – prowadzimy zajęcia o Powstaniu Warszawskim, piszemy kartki z podziękowaniami do Powstańców. Bierzemy także udział w zbiórce zniczy, które zawożone są i zapalane na cmentarzach polskich na Wołyniu – zawsze kilkanaście kartonów zniczy udaje się uzbierać w Ośrodku, tu ważne jest również zaangażowanie rodziców, bez ich pomocy nie byłoby nic możliwe. Nasi uczniowie sami nie są w stanie zaplanować i zrealizować przedsięwzięcia od A do Z. Mają pomysły na zrobienie kartki, na jej wykonanie, wiedzą, że „coś” należy przynieść do szkoły, ale nad tym wszystkim jednak zawsze musi czuwać rodzic i nauczyciel.
„Góra grosza” – dzieciaki rokrocznie zbierają monety, przynoszą je w określonym czasie do szkoły, często całe słoiki i cieszą się rozmawiając między sobą, że dzięki nim zbudowany zostanie dom dla innych dzieci. Rodzice opowiadają, że dzieci w domach same wrzucają drobne do słoików.
W ramach Akcji „Wigilia dla Babci i Dziadka” uczniowie przygotowywali stroiki i ozdoby świąteczne dla mieszkańców DPS-ów. Dzieciaki miały świadomość, że ich dzieła trafią do osób starszych, które spędzały z powodu koronawirusa święta z dala od swoich najbliższych. Innym razem zbieraliśmy słodycze dla seniorów oraz dla podopiecznych Hospicjum Małego Księcia.
Bardzo ważna jest dla nas Akcja „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę”. Co roku rejestrujemy oficjalnie Sztab Akcji, organizujemy zbiórkę. Początkowo nagrywaliśmy płyty z kolędami w wykonaniu naszych uczniów w podziękowaniu za dary. Teraz uczniowie przygotowują różne ozdoby i gadżety świąteczne, które później na kiermaszu „sprzedają” – zgodnie z zasadami Akcji – za cukier, mąkę, zabawki czy słodycze. Reklamują z wdziękiem swoje wyroby targując się i przekonując, że za tego bałwanka należy się zdecydowanie więcej niż 1 kg cukru, że przydałoby się dorzucić jeszcze co najmniej czekoladę. Zawsze taki kiermasz przynosi 300-400 kg darów.
Tradycją stało się też to, że nasi uczniowie przygotowują upominki dla koszykarzy rozgrywających akcyjny Mecz Słodkich Serc. Czasem są to Anioły, innym razem piękne choinki. Zawsze z dokładnością i precyzją tworzą swoje dzieła – jest to też dobry czas na rozmowy o tym, że warto i trzeba pomagać, dzielić się swoimi talentami. Z tych rozmów wynika, że przynajmniej część uczniów jest świadoma tego, co robi, że robi to dla kogoś, żeby pomóc. W tym roku przekazaliśmy też bransoletki wykonane przez naszych uczniów pod kierunkiem jednej z mam (rodzice przychodzą do szkoły i prowadza różnorodne zajęcia- kulinarne, rękodzielnicze) na aukcje charytatywne – prowadzone w ramach wspomnianej już Akcji PDPZ a także na rzecz biuletynu informacyjnego niepełnosprawni.lublin.pl. Z tego, co wiem, cieszyły się powodzeniem i wparły oba wydarzenia.
Takie akcje w naszej szkole to sprawna współpraca nauczycieli, rodziców i uczniów. Podkreślić należy ogromną rolę rodziców. Możemy na nich zawsze liczyć. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że dla nich ta część działalności ośrodka jest bardzo ważna – są dumni z tego, że ich dzieci uczestniczą w życiu społeczności lokalnej, że coś przygotowały. Myślę, że tego typu działania dają rodzicom taką siłę i przekonanie, że pewne rzeczy są możliwe; że ich dziecko, tak jak każdy inny uczeń uczestniczy w wielu wydarzeniach.
Oprócz rozwoju społecznego, kształtowania wrażliwości podczas tych wydarzeń i akcji nasi uczniowie ćwiczą szereg różnych umiejętności szkolnych: segregowanie przedmiotów na różne grupy i podgrupy. Uczą się współpracy i współdziałania oraz rzeczy, które są potrzebne w życiu. Rozmawiam ze swoimi uczniami, oni są bardzo pojętni i bardzo uspołecznieni. Rozmawiamy o tym, co będziemy robić, dla kogo. Chcemy podjąć się ciekawego zadania – na razie uniemożliwia nam to pandemia – pomagania słabszym na terenie szkoły, np. starsi uczniowie młodszym na stołówce. Pokazać, że należy zacząć od swojego najbliższego otoczenia. Dostrzegać obok siebie kogoś, kto sobie z czymś nie radzi, kto potrzebuje jakiejś pomocy.
Moi uczniowie lubią pomagać, naprawdę lubią. Lubię sprawiać komuś przyjemność. Gdy tylko się dowiedzą, że ktoś w szkole ma urodziny – czy to uczeń czy nauczyciel, czy ktokolwiek – robią dla tej osoby laurkę i składają życzenia, nie oczekując niczego w zamian. Chcą sprawić radość. Kiedyś oczekiwali cukierków w podziękowaniu, teraz po prostu składają życzenia- postrzegam to za swój sukces wychowawczy. Chcą sprawić, żeby komuś było dobrze i mimo, że te cukierki z reguły są, zdarza się tak, że wychodzą nawet na nie nie czekając. Wiedza, że w życiu się nie tylko dostaje; że życie polega na tym, żeby komuś drugiemu coś dać, a nie tylko od niego dostać.
Tekst: Anna Bieganowska-Skóra
Zdjęcia: archiwum Szkolnego Koła Wolontariatu