Edward Krzysztofik – Jego pasją jest rysunek. Ma 54 lata i jest mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej „Kalina” w Lublinie.
Powiedz proszę, skąd pochodzisz i jakie masz wykształcenie?
Wychowałem się w małej wsi Stręczyn Nowy, należącej do powiatu Łęczyńskiego w gminie Cyców. Tam mieszkałem w niewielkim gospodarstwie rolnym wraz z rodzicami, braćmi i siostrą. Urodziłem się natomiast w Cycowie, gdzie kończyłem także Szkołę Podstawową. Później przeniosłem się do Lublina i tu zacząłem naukę w Szkole Zawodowej na Majdanku. Chciałem zostać kierowcą i mechanikiem samochodowym, ale w połowie drugiego roku musiałem przerwać naukę z powodu choroby. Gdyby nie moja choroba to na pewno bym ją skończył, a tak musiałem zmienić plany i zająć się leczeniem.
Czy choroba pojawiła się niespodziewanie?
W zasadzie tak. Stało się to w czasie spaceru koło Zamku Królewskiego w Lublinie. Nagle straciłem przytomność, przyjechało pogotowie i policja. Później okazało się, że był to atak epilepsji. W tym czasie mieszkałem już w Lublinie u siostry i chciałem zostać zawodowym kierowcą.
Jak to się stało, że zostałeś później mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej?
Moje zdrowie nie pozwalało na to żebym kontynuował naukę, nie mogłem też pracować. Lekarz powiedział, że potrzebuję stałej i fachowej opieki. Dodatkowo w tym czasie, w odstępie trzech miesięcy zmarli moi rodzice co znacznie pogorszyło mój stan zdrowia. Dostałem więc odpowiednie skierowanie i w 2001 roku zostałem najmłodszym mieszkańcem Domu Pomocy Społecznej „Kalina”. Zresztą do dzisiaj jestem tu najmłodszy.
Jaki jest dzisiaj Twój stan zdrowia?
Ostatnio jest trochę lepiej, miałem mniej ataków i czułem się dobrze. Zwykle ataki zdarzają się mniej więcej raz w tygodniu, najczęściej w nocy. Zresztą jestem pod stałą opieką neurologa, który po ostatniej wizycie zlecił mi szczegółowe badania. Dzięki nim będzie mógł zastosować odpowiednie leczenie. Oprócz padaczki mam jeszcze problemy z krążeniem a dokładnie z nogami, które często mnie bolą, co utrudnia mi chodzenie.
Powiedź proszę, czy jesteś w stanie przewidzieć, kiedy zbliża się atak epilepsji?
Ataki padaczki zależą od różnych czynników. Czasami jest to pogoda, czasem się czymś zdenerwuję a innym razem ciśnienie jest za wysokie. Ale ja zazwyczaj nie czuję kiedy on nadchodzi, ponieważ u mnie zdarzają się one głównie w nocy. Dopiero kiedy obudzę się rano i czuję, że boli mnie głowa, wiem że był atak. Wtedy czuję się tak źle, że cały następny dzień muszę spędzić w łóżku. Dlatego cieszę się, że jestem w Domu Pomocy, bo tutaj mam całodobową opiekę, także medyczną i wszystko czego potrzebuję.
Czy zanim przyszedłeś do DPS-u, interesowałeś się rysunkiem?
Wcześniej raczej nie interesowałem się rysowaniem. Dopiero tutaj odkryłem swoją pasję. Mój ojciec miał w szopie przy domu niewielki warsztat stolarski, gdzie miał dużo specjalistycznych maszyn, robił meble na zamówienie a nawet całe budynki stawiał z bali. Ja w dzieciństwie dużo się przyglądałem jak on pracował i raczej to zajęcie mnie pociągało. Sam umiem dużo rzeczy z drewna zrobić ale tutaj nie mam gdzie i nie mam do tego odpowiednich narzędzi.
Nie chciałeś po ojcu przejąć gospodarstwa?
Ojciec powiedział mi w ten sposób: „Co ty będziesz tutaj robił na wsi?” Ziemi było niewiele, nie opłacało się więc prowadzić gospodarki ale mimo to zawsze coś trzeba było z nią robić, a żeby pracować fizycznie trzeba mieć dobre zdrowie. Dlatego zdecydowałem, że pójdę do szkoły samochodowej i będę uczył się na kierowcę. Ojciec powiedział, że jak się godzę to mogę sprzedać gospodarstwo. Miałem takiego kolegę, który kupił dom i ziemię i teraz tam mieszka. Ale to już było po śmierci rodziców.
Powiedz proszę, czy masz rodzeństwo?
Tak, mam dwóch braci i siostrę. Wszyscy mieszkają w Lublinie i odwiedzają mnie tutaj albo ja do nich jeżdżę. Miałem jeszcze jednego brata ale zmarł parę lat temu.
Wróćmy teraz do Twojej pasji, do rysowania. Powiedziałeś, że zainteresowałeś się tym dopiero tutaj, czy ktoś Ci pomagał w nauce rysunku?
Tutaj, do Domu Pomocy przychodził kiedyś Pan, który był zawodowym artystą i prowadził z mieszkańcami zajęcia z rysunku. Nie trwało to długo, bo tylko kilka razy przyszedł ale to dzięki niemu zainteresowałem się rysunkiem. Pokazał nam od czego należy zacząć naukę i od razu bardzo mi się to spodobało. Wytłumaczył, że z rysowaniem jest tak jak z nauką pisania czy dodawania. Najpierw zaczyna się od szkicowania ołówkiem a później jak jest już kontur nakłada się kolor kredkami albo farbami. Pierwsze próby były bardzo trudne ale z czasem nabrałem wprawy.
A czy próbowałeś kiedyś malować farbami?
Nie, nigdy. Od początku interesował mnie tylko rysunek. Rysując używam kredek ołówkowych i tłustych pasteli a do szkicowania ołówka.
Powiedz proszę, z czego czerpiesz inspirację do swoich prac?
Przeważnie czerpię inspirację ze świątecznych widokówek i obrazów przedstawiających postacie świętych ale też z różnych zdjęć i ilustracji pochodzących z gazet. Jak zaczynałem swoją przygodę z rysunkiem, to były to głównie prace z odpatrzenia na podstawie jakiegoś zdjęcia. Teraz często pomysły przychodzą mi do głowy jak się położę, wtedy szybko wstaję i zaczynam szkicować. Tak na przykład powstał portret arcybiskupa Józefa Życimskiego. Otrzymałem informację, że arcybiskup zmarł. W gazecie, która się ukazała tego dnia na pierwszej stronie było Jego duże zdjęcie i ja z tego zdjęcia od razu narysowałem arcybiskupa.
Jaka jest ulubiona tematyka Twoich rysunków?
Najczęściej rysuję postacie ludzkie, portrety znanych osób, takich jak na przykład marszałek Józef Piłsudski. Zazwyczaj jest to jednak tematyka sakralna. Rzadziej są to zwierzęta, pejzaże czy jakieś budowle.
Powiedz proszę, co daje rysowanie, czy posiadanie pasji pomaga Ci w walce z chorobą?
Jak już mówiłem, po ataku padaczki często jestem zmuszony cały następny dzień spędzić w łóżku. Kiedy już wstanę dalej niewiele mogę zrobić, bo czuję się gorzej niż zwykle i bardzo trzęsą mi się ręce. Rysując mogę je nieustannie ćwiczyć dzięki temu są sprawniejsze. Z tego samego powodu staram się też przepisywać na komputerze różne teksty. To jest dla mnie taka forma rehabilitacji. A poza tym rysowanie mnie uspokaja, daje satysfakcję i sprawia ogromną przyjemność.
W lecie na przykład, kiedy na dworze jest bardzo duszno, tutaj w moim pokoju jest o wiele chłodniej.
Lubię wtedy tutaj przyjść, siąść przy stole czy na balkonie i porysować sobie. Wolę to nawet od czytania. Siadam wtedy i przez dłuższy czas nie ma mnie dla nikogo.
Czy jest jakiś artysta, którego podziwiasz i na którym się wzorujesz?
Raczej nie ma nikogo takiego. Chociaż często rysuję z odpatrzenia staram się dużo zmieniać w tych rysunkach, często dodaje do nich różne elementy od siebie. Stosuję też własne kolory.
Powiedz proszę, jak ludzie odbierają Twoje prace?
Najczęściej im się podobają i wtedy jestem oczywiście zadowolony. Jednak ja mam do tego taki stosunek: jak się komuś podobają moje prace to myślę sobie, że to bardzo dobrze, ale jak się nie podobają to trudno, bo ja i tak nie przestanę rysować.
Jakiej rady mógłbyś udzielić osobie niepełnosprawnej, która podobnie jak Ty musi codziennie zmagać się ze skutkami swojej choroby?
Ważne jest to żeby czymś się zająć. Tylko, że w przypadku rysowania dobrze jest mieć nauczyciela, który poprowadzi i pokaże jak rysować bo inaczej łatwo się zniechęcić. Ale jak ktoś lubi robić coś innego, na przykład czytać czy szydełkować to też dobrze. Warto po prostu mieć w życiu jakąś pasję.
Powiedz proszę, czy jest jeszcze coś, co oprócz rysowania lubisz robić?
Zawsze byłem religijny i wiara jest dla mnie bardzo ważna. Dlatego tutaj w Domu Pomocy Społecznej często pomagam księdzu podczas mszy świętej, która jest odprawiana w naszej Kaplicy. Ksiądz zawsze mi pozwala służyć do mszy, o ile dobrze się czuję i nie miałem ostatnio ataku epilepsji.
Dziękuję za rozmowę.
Dominika Wiewióra