BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Wiola Story: młoda kobieta w dużych, brązowyh okularach, makijażu, włosy zaczesane w kok, ubrana w biału żakiet, na dekolcie naszyjnik z perełkami i motylkami.

Wiola Story: Małymi kroczkami realizuję marzenia każdego dnia

Moja droga zawodowa na początku była dość kręta. Tak naprawdę to w momencie kończenia studiów psychologicznych nie do końca wiedziałam, w którym kierunku pokierować swoje kroki. Na dzień dzisiejszy mogę  śmiało powiedzieć, że to, w jakim miejscu dzisiaj jestem to poniekąd zasługa tego, że na swojej drodze spotkałam wielu fajnych, wartościowych ludzi.

Pokazali mi oni, jak realnie może wyglądać moja praca, i że to jest w ogóle możliwe. Zobaczyłam, jak to może faktycznie wyglądać i przynosić wymierne rezultaty. Na początku sama korzystałam ze wsparcia, jakiego sama teraz udzielam – psychologicznego czy doradczego. Pozwoliło mi to sprecyzować  kierunek obranej ścieżki zawodowej, jak i czerpać z tego od innych wzór pracy z ludźmi i budowania pozytywnych relacji. Trochę przypadku, trochę tych dobrych ludzi na mojej drodze i jestem tu, gdzie jestem. To, że pracuję teraz z osobami z  niepełnosprawnościami to naturalny efekt  moich osobistych doświadczeń, związany nierozerwalnie z moją osobistą sytuacją.

To siłą rzeczy ułatwia mi kontakt i pracy z tą grupą. Bardzo szybko udaje się skrócić ten dystans. Nie ma argumentu „co pan pani może o tym wiedzieć – pani tego nie przeżywa”. A tu się okazuje, że wiem, że przeżywam. Wytrącam więc naturalnie ten argument. Ale też pokazuję swoją postawą, że mimo różnych trudności można robić to, co się chce. Nie myślę o tym, że jestem jakimś wzorem, chociaż bardzo często powołuję się na swoją własną historię, także tę zawodową. Czasem to ludzi przekonuje, że jednak warto się postarać i wykrzesać z siebie odrobinę cierpliwości, wytrwałości, że to wszystko nie przychodzi tak łatwo.

Bo często osoby, które się do nas zgłaszają do LFOON-u, mają już za sobą jakąś historię, jakieś próby podjęcia aktywności i często przychodzą do nas już bardzo zrezygnowane. Często nie widzą sensu podejmowania dalszych prób. Więc czasem ta moja osobista historia może też być taką właśnie motywacją, że ścieżka zawodowa to i wzloty i upadki, przerwy w zatrudnieniu. I sytuacje, gdy wydawało się, że sytuacja zawodowa jest już w miarę ustabilizowana, a tu nagle trzeba budować wszystko od początku poniekąd.

Już na etapie wyboru liceum trochę myślałam o tym, czy by nie pójść w takim kierunku. Ale wiadomo, wiek nastoletni to czas, w którym ważni są rówieśnicy. I ja pokierowałam się wtedy tym argumentem – wybrałam tak jak moi znajomi profil ścisły: matematyczno-fizyczny. Przetrwałam to i nawet wydawało mi się, że te ścisłe przedmioty ogarniam. Ale na etapie wyboru studiów zwyciężyła ta dusza humanisty. I najpierw to była praca socjalna – Kolegium Pracowników Służb Społecznych. W czasie nauki mieliśmy bardzo dużo zajęć praktycznych, praktyk, spotkań w bardzo różnych placówkach opiekuńczo-wychowawczych i wspierających, w  DPS-ach. To było bardzo szerokie ujęcie pomocy społecznej i takie otwierające horyzonty na ten aspekt pomocy. I na bazie tych doświadczeń podjęłam decyzję o pójściu w stronę psychologii.

I to już jedno z drugiego wynikało. natomiast tak jak mówię jeszcze na etapie skończenia studiów. Tak naprawdę, to nie miałam do końca jakiejś sprecyzowanej wizji, ona się dopiero gdzieś tam ukształtowała, w momencie, kiedy na mojej drodze stanęli inni doradcy zawodowi i inni psychologowie i ta grupa, z którą aktualnie najwięcej pracuję. W LFOOn-ie na początku pojawiłam się tak naprawdę jako klientka. A później jakoś tak naturalnie zmieniła się rola.

Swoją drogę zawodową tak naprawdę zaczęłam od koordynowania projektami, od strony realizowania projektów, czyli rekrutowania Beneficjentów, logistycznym zabezpieczeniu zajęć na każdym etapie, realizacji wskaźników. To się zmieniło i teraz prowadzę zajęcia grupowe i indywidualne,  zarówno z doradztwa zawodowego, jak i ze wsparcia psychologicznego.

Jak tak patrzę na swoją drogę zawodową, to mam wrażenie, ze ona z jednej strony była bardzo zawiła, ale z drugiej jedno wynikało z drugiego. Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że chyba najlepiej się czuję w tym, co  aktualnie robię. Udzielam wsparcia psychologicznego i zawodowego, plus jeszcze trochę przemycam informacji z prawa pracy i uprawnień przysługujących osobom z niepełnosprawnością, bo widzę, że wciąż jeszcze wiedza ta u naszych beneficjentów, klientów, podopiecznych trochę kuleje. Pewnie ze względu na pewne swoje ograniczenia, nie do końca umieją się w tym naszym zawiłym świecie odnaleźć i bronić, czy upominać się o swoje prawa i przywileje.

Patrząc na listę miejsc, w których pracowałam, ktoś mógłby powiedzieć, że nie potrafię zagrzać miejsca, ale to nie tak.

Zmiany wynikały z moich decyzji, zależały od sytuacji życiowej  w danym momencie, czasem była potrzeba zmiany otoczenia, nowe wyzwania, a czasem po prostu życie tak się potoczyło i trzeba było podjąć działania, próbować po raz kolejny. Nauczyłam się tego, co lubię i chcę robić, ale też tego, czego robić  nie chcę albo też z kim nie chcę współpracować. To wszystko to wartość dodana: uczymy się dużo rzeczy o sobie, o swoich mocnych, ale też i słabych stronach. Każde doświadczenie na pewno niesie coś ze sobą. Jak tak teraz wracam myślami do tego, to się trochę wzruszyłam, bo każde miejsce to też są ludzie. I mimo różnych zmian z częścią  z tych osób do tej pory współpracuję. No dużo się działo na przestrzeni tych kilku ostatnich lat.

W przyszłym roku minie dziesięć lat odkąd skończyłam studia, na co dzień nawet się o tym nie myśli, tylko właśnie ta nasza rozmowa przywołała te wspomnienia i refleksję.

Mogę powiedzieć, że ten obszar; to, co robię to jest to, w czym na ten moment najlepiej się odnajduję. Czekam też na przyszły rok i pewne rozstrzygnięcia i możliwość dalszego rozwoju.

Ta praca jest trudna w sensie efektywności. Jesteśmy bardzo niecierpliwi.

Przyzwyczailiśmy się do tego, żyjąc tak na co dzień, że efektów oczekujemy natychmiast, natomiast w przypadku pracy z osobami z niepełnosprawnościami w aspekcie zatrudnienia czy pracy psychologicznej jest  to często kwestia determinacji i gotowości na zmiany, którą trzeba wypracować. Efekty albo przyjdą, albo nie przyjdą, też nie ma się co bardzo mocno na nie nastawiać. Podkreślam to zawsze osobom z którymi się spotykam, że to wymaga czasu i cierpliwości, i zaangażowania z ich strony. Oni często przychodzą albo już tacy właśnie zrezygnowani, bo podejmowali już X prób i nic z tego nie wyszło, albo jeszcze tacy pełni energii i zaangażowania, ale z oczekiwaniami efektów natychmiastowych. A to jednak się niestety tak nie da, że te efekty już za pierwszym, że tak powiem, zakrętem widoczne.

Trudne jest też to, że na co dzień mierzymy się z sytuacjami trudnymi. Trzeba znaleźć  sposób, aby sobie z tym poradzić. Mi bardzo pomaga zupełne odłączenie się od otoczenia, wyciszenie bodźców, które cały czas tak naprawdę nas otaczają i bombardują z każdej wręcz strony. Dobrym sposobem jest dla mnie muzyka. A w okresie jesienno-zimowym zaczytuję się w książkach o tematyce świątecznej. I to jest kartka – książki czytam właściwie tylko i wyłącznie w wersji papierowej. To są takie chwile, tak naprawdę sam na sam ze sobą.

Ewentualnie właśnie chwile z osobami życzliwymi – przyjaciółmi znajomymi. Rozmowy zupełnie odbiegające od tych, które mam na co dzień – czyli coś łatwego i przyjemnego dla ducha i oka. 

Przy okazji powiem, że też można się bardzo dużo ciekawych rzeczy dowiedzieć od swoich podopiecznych Całkiem niedawno miałam przyjemność prowadzić zajęcia warsztatowe grupowe z kompetencji miękkich i jedna z uczestniczek opowiadała, że zajmuje się między innymi haftem diamentowym. I ja też spróbowałam. Ćwiczy w cierpliwości, wymaga czasu i skupienia.

Szuka się chyba zawsze aktywności z innej beczki czy innej szufladki niż to, co robimy na co dzień. Osoby, które pracują fizycznie, będą odpoczywały bardziej statycznie. A jak ktoś pracuje umysłowo, no to jak się tak pozytywnie zmęczy, to głowa wtedy odpoczywa.

Czytam też książki psychologiczne  – trudno się od tej tematyki odciąć 😊 Lubię też filmy z jakąś nutą psychologiczną. Takie oparte, zakorzenione w realiach, oparte na faktach. Jeśli się lubi to, co się robi, to nie da się z tego całkiem zrezygnować. Zresztą ja się bardzo zgadzam z tym powiedzeniem, że „rób to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia”. Biorąc pod uwagę, że tyle czasu musimy pracować, to ciągłe zmuszanie się do robienia czegoś, co nie przynosi przynajmniej w jakimś stopniu satysfakcji i radości to musi być trudne.

Marzenia? zawodowo to takie, żeby się jeszcze bardziej ustabilizować. Zobaczymy jak możliwości w przyszłym roku się pojawią. Każdego dnia uczę się cieszyć z małych rzeczy.

A takie zupełnie prywatnie to też nic, że tak powiem nadzwyczajnego, tak bardzo ogólnie żeby moi bliscy i ci, z którymi na co dzień się spotykam byli po prostu zdrowi i szczęśliwi. Stąd też ta moja codzienna walka o samodzielność. To też jest takie cały czas marzenie o niezależności na co dzień. Małymi kroczkami realizuję je każdego dnia.

 

Rozmawiała: Anna Bieganowska-Skóra

Zdjęcie: z archiwum prywatnego Wioli Story

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies