BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Elżbieta Duda

Rysowanie sprawia mi radość

Elżbieta Duda – jest niepełnosprawną rysowniczką amatorką, mieszkanką Domu Pomocy Społecznej „Kalina” w Lublinie. Zajmuje się głównie rysunkiem w technice pasteli. W jej pracach uderza bogactwo szczegółów, umiejętność ukazania wielu planów, zwłaszcza w pejzażach, zadziwia niezwykle sprawne operowanie warsztatem technicznym. Jej pastele ujmują zwiewnością, lekkością, wzruszają tematyką i pogodną paletą kolorystyczną.

Pani Elżbieto, jak się zaczęła Pani przygoda z rysowaniem. Skąd ten pomysł, by zająć się sztuką?

Inspiracją dla mnie była moja mama, która była bardzo uzdolniona plastycznie. W studium nauczycielskim do którego uczęszczała mieli taki kierunek: prace ręczne i rysunek i ona się tam uczyła podstaw warsztatu plastycznego. Później gdy byłam dzieckiem, obserwowałam jak rysuje i bardzo mi się to podobało, tym bardziej, że mama tworzyła prace, które wieszano nawet na korytarzach w wystawkach szkolnych i wszyscy mogli je podziwiać. Wiele osób chciało mieć dla siebie taki rysunek a mama je rozdawała. Niestety, z powodu ciężkiej choroby bardzo szybko straciła wzrok i nie mogła już dalej tworzyć.

I wtedy zaczęła Pani sama rysować?

Nie tak od razu, bo ja w szkole byłam zupełnym beztalenciem, ale bardzo się złościłam, że taka choroba jak cukrzyca przytrafiła się mamie i że ona sama już nie może nic narysować. Nawet mówiłam do niej: Widzisz takie piękne rzeczy były u nas w domu a teraz nic już nie zostało, jedynie kilka niewielkich portrecików i to wszystko.

Więc to był dla Pani taki pierwszy impuls żeby samej coś narysować.

Tak, to były takie pierwsze nieudolne próby z mojej strony, z których nie byłam do końca zadowolona. Musiałam więc ćwiczyć i wypracować swój sposób rysownia, chociaż zawsze mogłam też liczyć na jakieś techniczne wskazówki i podpowiedzi ze strony mamy. Pomimo to wciąż jeszcze nie było efektu jakiego oczekiwałam, ale postanowiłam nie poddawać się, bo już same te próby sprawiały mi przyjemność.

Czy już wtedy pojawiły się u Pani pierwsze problemy ze wzrokiem?

Problemy ze wzrokiem miałam już od urodzenia, odziedziczone po tacie, bo on miał tę samą wadę co ja i w wieku 43 lat to już w ogóle nie widział. W przeciwieństwie do mamy, która w młodości miała doskonały wzrok, ale straciła go bardzo szybko z powodu powikłań w przebiegu cukrzycy. W mojej chorobie pogorszenie postępuje powoli jest jednak wyniszczające i także prowadzi w końcu do ślepoty. W wieku 18 – tu lat kiedy zaczynałam rysować z moim wzrokiem już nie było najlepiej i miałam jedynie połowę pola widzenia, konieczne były hospitalizacje w specjalistycznej klinice.

I pomimo takich problemów ze wzrokiem jest Pani wciąż w stanie tworzyć tak bogate w szczegóły rysunki. Jak się to Pani udaje?

Staram się oszczędzać swój wzrok jeśli to tylko możliwe i kiedy skończę jakiś rysunek robię sobie kilkumiesięczną przerwę żeby dać odpocząć oczom. Tak się złożyło, że ja mam kilka wad naraz, astygmatyzm i wrodzoną zaćmę punktową. ale najgorsze jest barwnikowe zwyrodnienie siatkówki i to właśnie ono zabiera wzrok. Dwa lata temu otrzymałam specjalne okulary lornetkowe, takie z podwójnymi szkłami, dzięki którym mogę rysować. Ja mam bardzo ograniczone pole widzenia i nie widzę całości rysunku nad jakim pracuje, a dzięki tym okularom mogę odejść i zobaczyć pracę z pewnej odległości. To bardzo pomaga zwłaszcza, że proces tworzenia jest u mnie dość żmudny. Zawsze zaczynam rysowanie od jakiegoś szczegółu i powoli posuwam się po kawałeczku dalej. Okazuje się więc, że da się tak rysować, jednak kompozycje buduje się bardzo powoli. To czasochłonne zajęcie.

Czy oprócz rysunku pastelą zajmuje się Pani także innymi technikami np. malarstwem czy akwarelą, która przecież daje podobne efekty?

Od zawsze tworzyłam jedynie w technice pasteli, poza początkowym okresem kiedy rysowałam także ołówkiem lub kredkami a czynię to wyłącznie z powodów praktycznych, bo przy moich ograniczeniach ze wzrokiem trudno byłoby mi utrzymać porządek gdybym malowała np. farbami.

Co najbardziej lubi Pani rysować. Czy ma Pani jakieś ulubione tematy?

Swoją przygodę z rysunkiem zaczęłam od rysowania zwierząt zwłaszcza kotów i psów, bo kocham te zwierzaki i odkąd pamiętam zawsze jakiegoś miałam w domu. Czasem kupowałam sobie kwiaty, wstawiałam do wazonu i rysowałam z natury a teraz głównie ze względu na wzrok maluje z pocztówek albo kalendarzy, które przynoszą mi terapeutki zajęciowe pracujące w naszym domu. Czasem próbuję także narysować jakiś pejzaż ale to rzadziej.

Czy oprócz swojej pasji, zajmowała się Pani czymś zarobkowo?

Trochę pracowałam w handlu ale gdy wzrok zaczął mi się pogarszać zdarzało mi się tak, że patrzyłam na klienta który podaje mi pieniądze a ja ich nie widzę. Kolejka się śmieje, a ja nie wiem o co chodzi. Niestety trzeba było przejść na rentę, co mi trochę ułatwiło życie bo mogłam spokojnie zająć się chorą, niewidomą już mamą, która wymagała całodobowej opieki.

Co w życiu dała Pani twórczość. Czy coś pani dzięki niej zyskała?

Kiedy mama żyła rysowałam sporadycznie, więcej zaczęłam tworzyć dopiero po jej śmierci. Wcześniej zajęcie to pomagało mi się odprężyć, odstresować i stanowiło odskocznię dzięki której lepiej mogłam się nią opiekować, jednak zawsze przede wszystkim sprawiało mi ogromną radość, dodawało sił i pomagało przetrwać trudne chwile. Nieraz jak zaczynam rysunek to nic mnie nie obchodzi, zapominam która jest godzina oraz o tym, że jestem chora, coś mnie boli i źle się czuję. Myślę, że moja pasja pomaga mi żyć i zachować pogodę ducha.

Dziękuję za rozmowę.

Dominika Wiewióra

PRAWA
Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies