BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Na zdjęciu 3 osoby na tle szarego budynku. Od lewej chłopiec blondwłosy Kuba w czarnej koszulce tuli się do Agnieszka Kowal będącej na środku w fioletowej wzorzystej bluzeczce. Po prawej dorównuje wzrostem Zuzia z długimi blond włosami, w czarnej bluzeczce z wzorem białego kotka.

Poddawać się chorobie? to nie jest dobre rozwiązanie. Trzeba walczyć!

Bohaterką dzisiejszego odcinka jest pani Agnieszka Kowal. Opowiedziała nam o pasji pomagania innym, wrażliwości na drugiego człowieka, o byciu Wolontariuszką Ogólnopolskiej Akcji Charytatywnej "Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę".

Jak znaleźć siłę do tego, aby pomagać innym wtedy, kiedy sami mierzymy się z chorobą, mamy za sobą różne trudne doświadczenia? Hmm, niektórzy poddają się chorobie, ale to nie jest dobre rozwiązanie, trzeba walczyć. Nie można się załamać. Trzeba szukać czegoś, co można robić, zamiast zamartwiać się chorobą. Myślę, że to wypływa z serca. Ta ogromna radość, kiedy można się podzielić z drugim człowiekiem, nawet czymś drobnym. Sama radość drugiej osoby daje dużo satysfakcji. Oczywiście, miałam takie chwile, takie sytuacje, kiedy mówiłam sobie “jestem chora, nic mi się nie chce”. Wiadomo: choroba trochę dokucza i się człowiek nie najlepiej czuje, ale mam w sobie coś takiego, że się nie poddaję. Najczęściej sam fakt, samo przekonanie, że jeżeli wstanę, coś zrobię, ktoś uśmiechnie się do mnie, powie zwykłe dziękuję, pomaga mi podjąć decyzję: “wstaję! szybko zrobię coś dobrego”.

Czy to się tak po prostu pomaga? Wydaje mi się, że to jest dar. I chęci. Ta chęć pomocy była we mnie już dawno. Kiedy mieszkałam w Domu Dziecka, pomagałam dzieciom młodszym od siebie. Ubierałam je, czesałam, pomagałam w karmieniu, śpiewałam piosenki, czytałam bajki, usypiałam. Dostawałam za to dużo podziękowań, przytulasów. Któregoś dnia, gdy miałam może 10 lat, jedno dziecko powiedziało do mnie “Mamo”.

Od wielu lat moje pomaganie to Akcja „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę”. Całą rodziną pomagamy w Akcji. W listopadzie liczymy słoneczka – bardzo mi tego w tym roku brakuje. Kiedy mieszkaliśmy w Lublinie, całą rodziną – mąż, ja i nasze dzieci – dyżurowaliśmy zawsze w dzień Wielkiej Ulicznej Zbiórki Darów w jednym z punktów. To był nasz stały punkt: na Kunickiego w „Stokrotce”.  Taka nasza rodzinna tradycja. No i praca w magazynie, robienie paczek dla tych, którzy potrzebują – najpierw paczki robiłam sama, a gdy córki podrosły zaczęły mi w tym pomagać.

Widzę, że moje dzieci też czują tę wyjątkową radość, kiedy mogą pomóc innym. Przez te wszystkie lata wydarzyło się dużo wyjątkowych sytuacji. Jedna mocno utkwiła mi w pamięci. To był moment, kiedy robiłyśmy z córką paczkę dla wielodzietnej rodziny i córka znalazła wśród darów rolki. I mówi do mnie „Mamusiu, czy ja mogę włożyć do paczki te rolki, bo w tej rodzinie jest dziewczynka w moim wieku i wiem na pewno, że ją to ucieszy”. Kiedy wróciłyśmy do domu mówiła: „Wiesz, mamo, jaką mi te rolki sprawiły radość? Bo wiem, jak ja sama cieszyłabym się, gdybym takie w paczce dostała”. Cieszę się, że moje dzieci potrafią dzielić się z innymi i czują radość z pomagania.

Może po części dlatego, że też znamy tę radość z drugiej strony – bycia obdarowanym – korzystałyśmy z pomocy i nigdy nie zapomną, jak przyszła paczka, w której były słodycze i wyczekane zabawki, jakieś ubrania. Moje małe wtedy dziewczyny, z radości siedziały w pudełku po prezentach. Jak to zobaczyłam, to pomyślałam “Hmm, może i ja dam coś od siebie, dam swój czas, żeby czyjeś dzieci, czyjaś rodzina mogła w święta cieszyć się tak ja my wtedy”. Teraz, gdy razem przygotowujemy paczki, widzę, że ważne jest dla nich aby taką samą radość sprawić innym dzieciom. Robiąc paczkę, szukamy w całym magazynie rzeczy, które są spełnieniem czyichś marzeń. Człowiek staje się na chwilę św. Mikołajem. Szalik, czapka, rękawiczki – można sobie pomyśleć o kimś kto to będzie nosił i dzięki temu, że akurat to znalazło się w paczce, będzie tej osobie po prostu ciepło i miło.

Na zdjęciu ponownie Agnieszka Kowal z dziećmi Kubą i Zuzią. Pozują do zdjęcia w maseczkach.
Agnieszka Kowal z Kubą i Zuzią

Cieszę się, że moje dzieci też mają w sobie tę wrażliwość. Kilka miesięcy temu wydarzyła się w naszym życiu dramatyczna historia, straciłam przytomność, byłam w domu tylko z najmłodszymi dziećmi i to one wezwały pomoc – siedmioletni Kuba zadzwonił na 112, a Zuzia – szóstoklasistka zajmowała się mną do czasu przyjazdu pogotowia. Moje dzieci uratowały mi życie. Nigdy nie myślałam, że nasze zabawy w szkołę, kiedy wcielając się w rolę nauczycielki “odpytywałam” dzieci z tego, co należy zrobić w sytuacji zagrożenia życia, przyda się w naszym życiu i tyle od tego będzie zależało. Dzieci stały się w społeczności lokalnej bohaterami, którzy uratowali życie mamie. Były dyplomy, podziękowania, szum medialny, ale najważniejsze jest to, że mogę tu dziś być, że jestem w pełni sił, że możemy rozmawiać.

Dzieci to mój powód do dumy. Tak sobie myślę, że w życiu najważniejsze są: miłość, zdrowie i rodzina oraz chęć niesienie pomocy drugiemu człowiekowi. Ważne też są: uśmiech na co dzień, siła oraz, żeby się nie poddawać.

Autor: Anna Bieganowska-Skóra

Zdjęcia: z archiwum Agnieszki Kowal

Materiał powstał w ramach projektu “Promowanie aktywności osób niepełnosprawnych w różnych dziedzinach życia społecznego i zawodowego” realizowanego w okresie 01.06.2021 – 10.12.2021 r. przez Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki ze środków Województwa Lubelskiego.

UWAGA: Kopiowanie, skracanie, przerabianie, wykorzystywanie fotografii i tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.niepelnosprawnilublin.pl, w innych mediach lub innych serwisach informacyjnych wymaga zgody redakcji.

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies