„W bardziej porządnych kościołach podadzą
dziś wiernym wino do skosztowania.
I może usłyszycie „Bibe amorem sancti Joanni” (Pij miłość św. Jana).
Świętego Jana Apostoła, tego,
który jako pierwszy odkrył i na szczęście zapisał,
że „Bóg jest miłością” (1 J 4,8).
A dziś jest wspomnienie tegoż Jana.
I jej święto. Wino pijcie śmiało.
A dla niej śpiewajcie, wariujcie.
Jest największa. Dla niej żyjcie. I umierajcie.”
W tym cudownym dniu spotkałam się z moimi koleżankami. Piłyśmy wino, śpiewałyśmy kolędy a jakże, małe „wariactwa” uskuteczniałyśmy w przytulnym mieszkaniu jednej z nas. Obserwatorami i uczestnikami tego spotkania byli: wspaniała, srebrem naturalnym obsypana Pani Zofia lat 80+, przystojny, młody facet 25+(cały czas, z podzielną uwagą, owocnie pracował), cudowne dwie warszawianki też 20+ (dbały o zasobność stołu …. wina w kieliszkach nie brakowało :)) i dwa ….koty, którym chyba najmniej podobało się to, co się dziś w ich „królestwie” działo.
I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że do tego spotkania doszło niemalże na granicy cudu, gdyż wszystkie trzy mamy synów z mózgowym porażeniem dziecięcym – jeden to ów w/w pracujący przystojniak, drugi to student KUL a trzeci 22-latek uczeń szkoły ponadgimnazjalnej.
Nasze spotkania towarzyskie czy wyjścia do kina, na koncert etc. wymagają wytrwałości, elastyczności a często i pomysłowości w radzeniu sobie z trudnymi logistycznie sytuacjami. Wiedzą to najlepiej inne matki dzieci niepełnosprawnych, które latami są „uwiązane” do swoich dzieci. Chcę im powiedzieć, że warto dla tych dwóch czy trzech godzin wyjść z domu, zapomnieć na chwilę o troskach i kłopotach i oddać się wariactwom.
Pijcie miłość śmiało!
Anna Szmidt