Monika Szymanek-Szawracka. Studentka pedagogiki oraz absolwentka prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim opowiada o swoich sportowych zainteresowaniach tj. snowboard, pływanie, czy piłka nożna. Lecz to właśnie łyżwiarstwo figurowe jest jej największą pasją, dlatego właśnie w tym kierunku ukierunkowuje swoją przyszłość.
Nic nie jest w stanie przeszkodzić Monice w osiągnięciu celu, nawet jej niedosłuch.
Jak wyglądały Twoje pierwsze lata życia z niedosłuchem?
Urodziłam się z niedosłuchem. Kiedy miałam ok. 4 miesięcy rodzice odkryli, że mogę prawdopodobnie nie słyszeć, gdyż nie reagowałam na żadne dźwięki. Oczywiście fakt ten ich mocno zaniepokoił, dlatego postanowili zasięgnąć porady specjalisty. Nie było łatwo. Wszyscy odsyłali rodziców do domu, mówiąc, iż mają „urojenia” odnośnie złego słyszenia przez malutkie dziecko. Jednak sytuacja ta nie dawała mojej mamie spokoju, czuła, że nie do końca wszystko jest dobrze, ale chciała się mylić. W końcu trafiła na specjalistkę, która potwierdziła smutną diagnozę – „Tak, pani dziecko nie słyszy…”. Nie muszę mówić, iż mimo psychicznego przygotowania się na taką wiadomość – moi rodzice byli w szoku, ciężko było pogodzić się z takim faktem, zwłaszcza, że w rodzinie nie było dziecka z niedosłuchem. Jednak nie poddali się, w wieku już 8 miesięcy otrzymałam za pośrednictwem lubelskiego biskupa od episkopatu niemieckiego moje pierwsze aparaty słuchowe. I tak zaczęła się moja droga.
I przez niedosłuch ta droga jest wyboista, bo ogranicza Cię?
Niestety moja wada słuchu ogranicza mnie w codziennym życiu. Na poczcie czy w urzędzie muszę podkreślać fakt, iż niedosłyszę. Staram się tego unikać, ponieważ bardzo tego nie lubię, jednak siła wyższa zmusza mnie do przyznawania się. Zdarza się to wtedy, kiedy urzędnik mówi bardzo niewyraźnie, bądź cicho. Były sytuacje, kiedy już po parokrotnym powtórzeniu pytania urzędnik się irytował i słyszałam – „Pani głucha jest, czy co?”, „Niech Pani nie udaje, że nie słyszy!”. Wtedy trochę buntowniczym głosem mówiłam – „Tak! Jestem głucha.” I już zupełnie inaczej rozmowa się toczyła. Teraz staram się unikać takich sytuacji i mówić od razu, iż mam wadę słuchu. Na uczelni – wiadomo, niedostosowana aula a także sale ćwiczeniowe nie są odpowiednio przystosowane. Jednak mam koleżankę, Magdę, która pomaga mi w robieniu notatek, za co jestem jej wdzięczna. W sporcie, podczas zawodów spory problem sprawia mi zwłaszcza słyszenie muzyki. Mimo, że mam charakterystyczną muzykę to jednak nie do końca umiem zakończyć program w tym samym momencie, w którym się muzyka kończy. Przez co sędziowie odejmują mi punkty za interpretację. Próbowałam z systemem FM, jednakże ze słabym rezultatem. Ale cóż, ograniczenia są po to, by je pokonywać.
Jak podchodziłaś do noszenia aparatów? Jakie były reakcje ze strony innych ludzi?
Przypomniałam sobie sytuację, jak kiedyś byłam mała i byliśmy z rodziną na wsi na spacerze, to wyrzuciłam aparaty w pole, bo mnie irytowały. Niestety mój wybryk kosztował mojego tatę cały dzień szukania pudełkowych aparatów wśród zboża. Było ciężko je odszukać, ponieważ obudowa była beżowa i wtapiała się w tło.
Każda, prawie każda osoba z niedosłuchem, zna z autopsji sytuacje, kiedy rówieśnicy robili przykre rzeczy. Przez to starałam się mieć zawsze rozpuszczone włosy, aby nie było widać aparatów. Nienawidziłam uczucia bycia pokazywaną palcem. Teraz? Mam to gdzieś. Zaakceptowałam to. Nie zmienię faktu, że mam to COŚ za uszami i jak mi wygodnie, noszę związane włosy. W akceptacji samej siebie w sporej mierze pomogły mi konkursy miss i podróże zagraniczne, które uwielbiam.
Gdybyś miała możliwość (nie zwracając uwagi na koszta, ograniczenia) jakiego sportu byś się podjęła?
Oczywiście, że łyżwiarstwa figurowego! Jeździłabym często podszkalać się u najlepszych trenerów, a potem przekazywałabym swoją wiedzę młodym łyżwiarzom i łyżwiarkom. Drugim sportem jest snowboard. Te dwie dyscypliny są na szczycie mojej sportowej listy.
Jakie były początki jazdy na łyżwach? Było to poszukiwanie idealnego sportu dla Ciebie, czy od razu wiedziałaś, że „To jest to!”?
Początki? Nudne Żartuję. Miałam to szczęście, że rodzice „pchali” mnie i moje siostry w różnych kierunkach, abyśmy korzystały z życia i wybierały taką dyscyplinę, która nam się podoba. One wybrały chór, ja poszłam w innym kierunku. Dla mnie sport był ogromną odskocznią od żmudnej rehabilitacji, czymś, gdzie mogłam zupełnie się odciąć od ćwiczeń mowy. Taki mój mały azyl. Zanim zaczęłam uprawiać łyżwiarstwo, pływałam i grałam w siatkówkę. Startowałam też w zawodach. Jednak wiedziałam, że nie do końca jest to coś, czemu mogłabym oddać się bez reszty. Pewnego razu pojechałam z mamą i z młodszą siostrą na lodowisko. Trafiłyśmy na moment, kiedy był pokaz łyżwiarski. Od tego momentu zapragnęłam uczyć się jazdy figurowej. Nie wiedziałam wtedy, że to jest właśnie to, gdyż łyżwiarstwo jest trudną dyscypliną. Ale teraz już to wiem i moja przygoda trwa już jakieś 11-12 lat.
Były takie momenty, że chciałaś rzucić ten sport w cholerę?
Tak, był taki moment, ale nie przez to, że czułam, że sport mnie w czymś ogranicza, lecz przez to, że usłyszałam, że „jestem za stara na łyżwy i nic nie osiągnę na tym polu”. To zabolało, wtedy nie jeździłam jakieś pół roku. Jednak, jak się okazało, ta łyżwiarska miłość była silniejsza i nie pozwoliła o sobie zapomnieć ;).
Łyżwy to Twoja największa pasja, bo nawet zdobyłaś papiery na instruktora (GRATULUJĘ!) Czy to jest to, czym chciałabyś się zajmować? Studia pedagogiczne w jakiś sposób pokrywają się przecież z zawodem instruktora.
Dziękuję. Tak, to jest to, czym chciałabym się zajmować. Zaczęłam studiować pedagogikę, kiedy zrozumiałam, że chcę pracować z dziećmi, jako instruktorka łyżwiarstwa figurowego. Obecnie trenuję w lubelskim klubie Libella Lublin jako zawodniczka. Chciałabym podjąć się pracy trenera, jednakże już są tam zatrudnione inne osoby. Co przyniesie nowy sezon? Zobaczymy.
Jesteś niezwykle aktywną osobą. Studiowałaś jednocześnie 2 kierunki, trenujesz łyżwiarstwo figurowe, siatkówkę i pływanie, do tego rekreacyjnie snowboard, nurkowanie, żeglarstwo. Zdarzało się, że pewne rzeczy były priorytetowe, a inne olewałaś przez tyle zajęć? Czy łyżwy zastępujesz rolkami?
Wszystko było raczej spontaniczne, niż planowane. Żyłam daną chwilą, łapałam co akurat życie przynosiło. Raczej starałam się być sumienna, a jak już coś pomijałam, to tylko dlatego, że zabrakło celu do dalszego trenowania. A rolki to bardzo dobry pomysł, alternatywa dla łyżew. Słaba, ale zawsze jakaś. Umiem jeździć na rolkach, ale niestety nie były aż takie atrakcyjne, by na nich regularnie ćwiczyć. Wolę wyjechać w jakieś miejsce, gdzie jest lodowisko i jeździć, ile dusza zapragnie. W obecnym czasie alternatywą stała się piłka nożna.
Na koncie masz nie tylko świetne wyniki z jazdy figurowej, ale też z pływania. Jak przygotowania do zawodów pływackich w Poznaniu?
Przygotowania idą dobrze, nawet bardzo dobrze. Mam nadzieję, że majowe zawody zakończą się sukcesem.
Jakie masz obecnie cele i marzenia w życiu sportowym?
Zawody w piłce nożnej, zdobycie medalu w zawodach pływackich i oczywiście cały czas szukanie okazji na trenowanie łyżwiarstwa to cele. Natomiast moim marzeniem jest wygrać w totka i zbudować dzięki temu imperium łyżwiarskie
Poza sportem, masz jeszcze miejsce na inne hobby?
Mam czas na takie prozaiczne zajęcia, jak przebywanie z mężem :), czytanie książek czy oglądanie seriali.
Na Twoim przykładzie widzę, że sport jest także dla niepełnosprawnego?
Oczywiście, że sport jest dla każdego! Gdybym uważała inaczej, siedziałabym w domu, załamując ręce nad swoim losem. Teraz tak naprawdę coraz więcej osób niepełnosprawnych wychodzi z domu i robi coś w swoim życiu. Osoby niesłyszące mają swój klub i mogą uprawiać taką dyscyplinę, jaką chcą. Pływanie, bieganie, siatkówka, koszykówka, piłka nożna, lekkoatletyka – do wyboru, do koloru. Kiedy zaczęłam swoją przygodę z żaglami – zobaczyłam osoby niepełnosprawne na żaglach. Przyznaję się z ręką na sercu, moje oczy wyglądały jak spodki, kiedy zobaczyłam, jak sprawnie przygotowywali łódkę do wypłynięcia. Wózek inwalidzki zostawiały na brzegu. Dla mnie to było coś niesamowitego, widzieć, że oni sobie świetnie radzą z żeglowaniem i nawet bardzo złymi warunkami atmosferycznymi podczas regat! Także, ograniczenia są tylko i wyłącznie w naszych głowach.
Czyli w jaki sposób zachęciłabyś te osoby niepełnosprawne, które są bierne, do uprawiania sportów?
W sporcie ważne jest postawienie celów: dlaczego trenuję i co chcę osiągnąć? Osoby niepełnosprawne, które uczą się i studiują, mają ogromne możliwości stypendialne dzięki sukcesom w sporcie. Uprawiając sport, dodatkowo ogromnym plusem jest poznawanie nowych, ciekawych ludzi, a tym samym nawiązywanie znajomości, czy też przyjaźni. Ponadto sport kształtuje nasz charakter, dzięki czemu żadne wyzwanie w naszym życiu nie będzie nam straszne.
Paulina Lewandowska