Idę przez życie z białą laseczką wpadając na różne przeszkody niezrozumienia i odrzucenia szukając człowieka, który spojrzy na mnie łaskawszym okiem. Szukam Ciebie człowieku biegnący przez życie niezważający na to co się dzieje wokół. Ty masz pieniądze, przyjaciół piękne żony, przystojnych mężów a ja co mam?? Ktoś powie nadzieję na wyleczenie?? Tak mam nadzieję, że kiedyś może jakiś mądry człowiek znajdzie lek na niemoc moich oczu?? I znowu moje oczy jak oczy biblijnego ślepca otworzą się i powiem „Ojcze dziękuję Ci za otwarcie oczu”. I czekam w moim adwencie życia na coś co mnie pobudzi do życia. Jak Maryja kiedyś usłyszała, że czeka Ją szczęście ponieważ wyda na świat Syna Bożego. Tak i ja niedawno dostałem jakiś znak od Boga, że nie jestem sam na tym świecie.
A stało się to w kilka dni gdy jak co roku odwiedziłem Najświętszą Panienkę w Jej Jasnogórskiej rezydencji. I wracając miałem w sercu jakąś radość. Może mnie coś spotka miłego??. Może ja jeszcze nie przegrałem życia?? Szukając czegoś w Internecie wielkim wynalazku współczesnego człowieka dziwnym zbiegiem okoliczności natrafiam na jakże miły ciepły głos uroczej osoby. I słyszę, że w pobliskim Kraśniku zaczyna zakwitać jakieś dobro gdyż powstaje Wolontariat.
Młodzi ludzie się gromadzą i chcą wspierać innych. Chcą być Szymonami z Cyreny czy Weroniką z Drogi Krzyżowej Zbawiciela?? Pomyślałem sobie „Jak dobrze, że zaczyna dziać się coś dobrego” I przed moimi słabymi oczyma pojawia się jakaś wizja. A może ja i moi przyjaciele z Warsztatów Terapii Zajęciowej??
Może i ja będę w stanie się do czegoś przydać??. Tyle przecież jest dobra do wykonania dla tych słabych zniszczonych chorobą ludzi?? I z drżeniem serca powiedziałem swoje „tak” na znak jaki daje mi Matka. Tak jak Ona i ja mam wiele obaw. Co ludzie powiedzą??. Jak zareagują moi przełożeni na moją propozycję aby Ci najsłabsi wyszli do ludzi?? Czy nas świat nie odrzuci nie wykpi??. Widok człowieka trzymającego za ramię inną osobę laseczką szukającego ewentualnych przeszkód nie jest przecież codziennością??. A swoimi umęczonymi dłońmi Osoba pchająca wózek stanowi [przecież dla wielu powód do lęku, że nie podołają aby mu pomóc. Poszedłem do swego Księżomierskiego Sanktuarium zanurzając twarz w dłoniach mówiłem: „Matko Ty mnie znasz od zawsze powiedz mi co i jak mam czynić??. Co i jak mam mówić??” I jak Ci z wesela w Kanie w swoim sercu usłyszałem „Uczyń co Ci mówi Syn.” Odważniejszy mocny zgadzam się na spotkanie z wolontariuszami. Pełen obaw jak Maryja poślubiająca Józefa jadę na spotkanie z tymi, którzy jak się potem okazuje czekają na mnie z otwartymi sercami.
Dochodzi do niezwykle ciekawego i owocnego spotkania indywidualnego gdzie opowiadam wolontariuszom o życiu osoby prawie niewidomej. Spotykam się wtedy z niezwykłym zrozumieniem moich problemów. Młode osoby okazują zainteresowanie tym jak radzi sobie osoba poruszająca się dzięki pomocy białej laseczki. Pytają jak Ona może czytać książki skoro nie widzi liter?? Objaśniam Im, na czym polega obsługa komputera z sentyzatorem mowy. Mówię, na czym polega poruszanie się po terenie z laską bez przewodnika. I widzę jak młodzi ludzie ze dziwieniem i z niezwykłym zainteresowaniem pytają o każdy nawet najmniejszy szczegół. Po pewnym czasie wolontariusze odwiedzają nasze warsztaty gdzie zapoznają się z życiem osób z różną niepełnosprawnością. Począwszy od niepełnosprawności intelektualnej do ruchowej. W tym momencie po raz pierwszy dochodzi do bezpośredniego i jak się potem okazuje nie ostatniego kontaktu młodych wolontariuszy z osobami niepełnosprawnymi. Młodzież niepełnosprawna oprowadza swoich nowopoznanych przyjaciół po pracowniach znajdujących się w naszej placówce. Osoby niepełnosprawne są niezwykle mile zaskoczone dużym zainteresowaniem ich życiem. Pytają jak to możliwe, że ktoś zdrowy potrafi zainteresować się tym jak żyją osoby mające kłopoty ze swoim zdrowiem?? Dziwi ich to, że wolontariusze mówią o nas „przyjaciele”. Jakże trudno jest wśród współczesnej młodzieży usłyszeć ciepłe słowa o osobach niepełnosprawnych. Obecnie młodzież w większości zainteresowana jest zdobywaniem wiedzy, zabawą, surfowaniem po „Internecie” a nie losem ludzi słabszych.
Mija miesiąc, gdy wraz z przyjacielem chorym na nieuleczalną chorobę SM zostajemy zaproszeni na spotkanie integracyjne u wolontariuszy, które odbywa się przy parafii pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryji Panny w Kraśniku. Niepokoimy się jak zostanie przyjęty ktoś nieuleczalnie chory z trudem poruszający się na wózku?? Długa rozmowa,, spotkanie z Bogiem podczas Mszy świętej i niesamowita dyskoteka!. Jak to jest możliwe my na dyskotece?? Kolega nawet tańczy na wózku a u Jego boku jakże piękne dziewczyny!. I to jak fachowo potrafią się zająć niepełnosprawnym?! A odpowiednie prowadzenie takiego wózka jest wielką sztuką. Młodzież umie bawić się bez alkoholu?? Widać ile można uczynić jednym małym gestem dla innego człowieka. Wystarczy młoda serdeczna dłoń a życie inwalidy nabiera innego sensu. I znowu jakby nam „rosły skrzydła”. W maju młodzież wolontariacka przyjmuje zaproszenie kierownictwa warsztatów i samych uczestników na ognisko integracyjne przy Domu Pomocy Społecznej im. Hrabiego, Suchodolskiego w Gościeradowie, przy którym mieszczą się Warsztaty terapii Zajęciowej.
Młodzi wolontariusze mają możliwość spotkania się także z dziećmi z Domu Pomocy Społecznej w Gościeradowie. A jest to specyficzna grupa dzieci i młodzieży o trochę trudniejszym pojmowaniu otaczającego świata. Ich schorzenia i upośledzenia są poważniejsze niż uczestników warsztatów.
Jednak wolontariacka młodzież nieśmiało podejmuje próbę nawiązania kontaktów z dziećmi z DPS. Wiem, że jest to dla Nich spore wyzwanie, ale z czasem z podziwem widzę jak sobie świetnie z tym radzą. Organizują zabawę, w której uczestniczą także warsztatowicze. Mieszkańcy Domu Pomocy na początku nieśmiało, lecz potem coraz odważniej podchodzą do Nich. Zdajemy sobie sprawę, że dla tych młodych ludzi jest to „rzucenie na głęboką wodę”. Jednak odpowiednie przygotowanie przez osoby koordynujące działania wolontariatu przynosi dobre skutki. A o rzeczywistej wartości odpowiedniego przygotowania wolontariuszy mamy szansę przekonać się gdy wszyscy uczestnicy warsztatów zostają zaproszeni na spotkanie do Kraśnika. Na początku naszego spotkania zaskakuje nas niezwykła serdeczność ze strony wolontariuszy i harcerzy biorących udział w tym integracyjnym spotkaniu. Spotkanie ma na celu wzajemne poznanie się środowisk i dzielenie się swoimi pasjami i doświadczeniami życiowymi. harcerze pokazują swoim nowopoznanym niepełnosprawnym przyjaciołom jak wygląda zbiórka harcerska. Uczestnicy po raz pierwszy mają okazję oglądać jak wygląda prawdziwa harcerska musztra. Harcerze opowiadają nam jak wygląda życie druha na obozach. Następnie wszyscy wzajemnie opowiadamy o swoich pasjach życiowych. Uczestnicy z zapałem mówią o tym, czym zajmują się na warsztatach i poza nimi. Monika opowiada o tym, jaką przyjemność sprawia Jej wykonywanie obrazów. Opowiada o tym, iż, pomimo iż jest dziewczyną interesuje Ją piłka nożna. Co wzbudza zainteresowanie wolontariuszy. Mirek zaś opowiada, jaką satysfakcję daje Mu wykonywanie na ramce tkackiej prawdziwych obrazów. Opowiada jak wykonywał swój ostatnio nagrodzony na konkursie obraz „Mona Lisa”. Paweł zaś mówi o tym, iż pomimo swojej niepełnosprawności jest strażakiem w jednostce Straży Pożarnej w swojej miejscowości. Swoimi pasjami dzielą się z nami także wolontariusze i terapeuci z warsztatów biorący udział w tym spotkaniu. Następnie wolontariusze proponują nam samodzielne wykonywanie różnych rzeźb i figur z masy solnej. Ta zabawa sprawia dużo satysfakcji gościom wolontariuszy. Nasze nowe „dzieła” zostają przygotowane do pełnej prezentacji. Jest także możliwość wspólnych rozmów przy herbacie i słodyczach. Takie rozmowy mają szczególne znaczenie dla ludzi dotychczas odsuwanych od społeczeństwa. Osoby niepełnosprawne bardzo pragną być słuchane i rozumiane. A o to jest ostatnio coraz trudniej. Jednak wolontariusze dają nam szanse wypowiedzenia się na wszystkie tematy. Dziwi ich, że niepełnosprawni potrafią ciekawie opowiadać o ostatnim wygranym meczu naszej piłkarskiej reprezentacji?? Jak to Oni znają się na futbolu?? Uczestnicy z zainteresowaniem słuchają opowiadań wolontariuszy o tym, na czym polega praca wolontariusza. Zadają pytania na temat wolontariatu. I oto w ten sposób zawiązuje się jakaś niewidzialna nić pomiędzy ludźmi doświadczonymi cierpieniem a sprawną młodzieżą. Nić, z której być może uda się zbudować piękną budowlę przyjaźni i zaufania?. Wolontariusze mają dla nas także przygotowaną świetną zabawę „Kalambury” pozwalającą wykazać się nam swoją spostrzegawczością i dowcipem. Ileż było przy tym zabawy i śmiechu, gdy Np. niewidomy uczestnik zaczyna zamiast rysować pokazywać własnymi gestami zaproponowane hasło. Następnie wolontariusze zapraszają do zwiedzenia tutejszej świątyni. Piękne duchowe spotkanie zdawać by się mogło przedstawicieli dwóch różnych grup młodzieży. Modlitwa i ciekawe opowiadania o historii parafii pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryji Panny. Wolontariusze oprowadzają nas po świątyni prezentując nam ciekawą historię tego miejsca modlitwy. Wzrusza nas, z jaką pasją potrafią połączyć to, co tak zwyczajne ludzkie, cierpienie z wiarą. Mamy okazję po raz pierwszy spotkać ludzi, którzy nie wstydzą się okazywać swojego przywiązania do Boga i do ludzi. Do ludzi, o których mówi się, że są „inni” a nawet, że nie powinno się ich pokazywać światu. Dzięki wolontariuszom mamy szansę zaprezentować siebie. I oto w ten sposób powoli z ludzi uważających się za odrzuconych i samotnych stajemy się dowartościowani i potrzebni. Owszem niektórzy mówią o nas, że jesteśmy zdolni i umiemy wykonywać wiele pięknych rękodzieł na Warsztatach, ale wolontariusze konkretnymi zachowaniami udowadniają nam, że jesteśmy normalni. I słowo „normalni” nabiera tutaj zupełnego autentycznego znaczenia. Te osoby z wolontariatu zachowują się bardzo naturalnie. Widać, ile radości sprawia im takie wspieranie innych. I nie ma tu żadnego sztucznego udawania i podkreślania swojej wyjątkowości. Jest to pokolenie JP II, znakomicie realizujące swoim życiem naukę naszego ukochanego Papieża. Jak pięknie, że są tacy ludzie jak nasi nowi przyjaciele?
Andrzej Grabowski