O dziewiętnastej w czerwcu jest jeszcze biały dzień, ale czas NOCY się rozpoczął… – Siedzę w ogródku kawiarni na Starym Mieście i zastanawiam się co dalej. Tym razem nie posłucham „Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego w bazylice dominikanów, niestety trzeba wybierać, nie można być wszędzie.
NOC KULTURY … z radością chętnie pokazuje, jakimi skarbami żyje Lublin! W tym roku skupiam się na muzycznych scenach, muszę trzymać się tego wyboru, choć pokusy z teatrów, wystaw, muzeów ciągną, ale wszystkiego nie da się nawet podotykać! Na drugi rok…
Tymczasem … bogate, przebogate propozycje grup, zespołów muzycznych utrudniają zapamiętanie nazw – w następne dni przyjdzie czas na przyjrzenie się artystom- dzisiaj – słuchamy!
Ulegam urokom przeróżnych klimatów muzycznych – od prostych piosenek, (nawet tych dziecięcych) w doskonałym wykonaniu, przez klimaty z różnych obszarów świata: nasz-polski, z zachodniej Europy i egzotycznych krain, czy też muzykę poważną, ale jakże cudną dla każdego ucha!
Udaję się ul. Grodzką pod scenę Wielkiego Stawu Królewskiego na Błoniach. Po drodze mijamy ludowy zespół z zaangażowaniem grający i śpiewający skoczne piosenki z terenu Lubelszczyzny, któremu towarzyszy wcale niemałe grono słuchaczy. Pod sceną od razu uległam czarowi niezwykle wdzięcznej grupy „Karawana bez granic”, zawiązanej na kilka dni by zaczerpnąć oddechu w artystycznych duszach… gorącą, zalatującą zmysłowo Wschodem muzykę, łatwo wpadającą w uszy i … serca!, ubarwiają tańce dyskotekowo-baletowe! To był doskonały pomysł! W ciągu kilku minut zgromadził się tłum, chłonący kunszt i wdzięki artystów, niemal cyrkowych – z najwyższych półek! – aż podrywało do choćby umownego towarzyszenia im w ich scenicznej ekspresji.
Nie wiem, ile trwał ten koncert – 15 minut, czy półtorej godziny, bo czas przestał istnieć … w takim „rozanieleniu” ruszyłam trasą tegorocznych, hucznych obchodów lubelskiej nocy (NOCY!) – letniej, roztańczonej, rozbawionej, rozkołysanej…
Sceny, poustawiane na trasie wzdłuż alei Unii Lubelskiej , ulicy Zamojskiej i Bernardyńskiej zagospodarowane przez wyluzowanych, roześmianych artystów, aż przyciągały uczestników swoich harców: w jednym miejscu grał Junior Stress i znajomi, uwodząc uczestników piosenką … O LUBLINIE, w drugim bawił swoich słuchaczy Gaba Kulka z przyjaciółmi, czy radośnie wzruszał fantastyczną muzyką religijną chór Gospel…
Klimat tego Nocnego upajania się pięknem sztuki, prezentowanej w ogromnym bogactwie propozycji, czy to teatralnej, muzealnej, wystawowej czy też muzycznej – są to długo niepowtarzalne doznania.
A Koziara, jak to tylko on potrafi, zadbał o ciepło odczuwania tych godzin nocnych, rozświetlając Lublin swoimi totemami – urokliwa noc…
Postawiłam przed sobą wyzwanie – sprawdzić, jakie szanse uczestniczenia w NOCY ma niepełnosprawny, a sama poruszam się na wózku. I zrobiłam to, choć w trakcie wędrówki praktycznie zapomniałam co mam sprawdzać. Dotarłam wszędzie, gdzie chciałam, czasem ciut więcej siły musiał włożyć prowadzący wózek. Jazda wózkiem po trawie nie jest miła ani łatwa, ale słuchanie i oglądanie z asfaltu też było możliwe!
Czasem ogrom tłumu wstrzymywał ruch, ale akurat ten aspekt może tylko cieszyć: miła, uśmiechnięta i nieagresywna, przeogromna grupa pozwala na … rozluźnienie i nieoglądanie wszystkiego. Bo to po prostu niemożliwe!
Za to nasłuchałam się, naoglądałam tylu fascynujących obrazów, że … w przyszłym roku TEŻ TU BĘDĘ!
Pierwsza mija tak nieoczekiwanie; dla mnie, wózkowicza, to niewyobrażalnie późna pora! Już zasypiam… choć ta atmosfera – ogromnie budująca, sprzyjająca marzeniom o codziennej wesołości – w towarzystwie muzyki, oczywiście!
Wracamy więc do domu! Trochę szkoda, bo tutaj zabawa w rozkwicie!
I … już na miejscu – jeszcze tylko krótka toaleta i łóżko…
Jeszcze chwilkę powspominam dźwięki, których jeszcze przed minutami słuchałam… Tak, to były piękne godziny! Zupełnie wsiąkłam w wędrówkę między scenami i wsłuchiwanie się w bogactwo nut, płynących ze scen… kolorowych, roztańczonych, roześmianych… to noc niezwykłych niespodzianek… „proszę Państwa, a teraz – niezapowiadany, bo nieprzewidywany gość! Warto przywitać go najserdeczniej! To …”słudzy ciszy”!!!!
I płyną dźwięki łagodne, ale jakże sugestywne, wymowne! Świetna muzyka, świetna grupa! Można ich słuchać bez przerwy! I tańczyć tak delikatnie…
W poniedziałek ukazała się notka: „na scenie … nieoczekiwanie pojawił się Servant of silence, który zaprezentował niezwykle ciekawą muzykę”.
Tak to sen stał się jawą albo … to jawa przeszła swobodnie w sen…
Hmmm… jawa warta jest dobrego snu! Nieoczekiwanego!
Renia