Katarzyna Korona – moją pasją jest muzyka.
Nazywam się Katarzyna Korona, mam 29 lat. Od prawie roku uczęszczam na rehabilitację społeczną i zawodową do Warsztatu Terapii Zajęciowej „Misericordia” w Lublinie. Na co dzień jestem w pracowni krawieckiej i prac ręcznych, gdzie zajmujemy się szyciem, haftowaniem i innymi pracami ręcznymi takimi jak quilling.
Urodziłam się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Moje dzieciństwo upływało pod znakiem częstych wizyt lekarskich, operacji i ciągłych wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne. W najtrudniejszych momentach zaczęłam odkrywać, że muzyka jest dla mnie odskocznią od szarej rzeczywistości i nadaje koloryt mojej codzienności, a także jest pocieszeniem w momentach zwątpienia.
Moje muzyczne preferencje kształtowały się stopniowo, między 14 a 18 rokiem życia. Aktualnie interesuję się muzyką polską i zagraniczną lat 60, 70, 80 i 90 – tych, a także Skandynawią – jej kulturą, językiem (głównie szwedzkim, którego uczę się od kilku miesięcy) i literaturą, głównie kryminalną i romantyczną. Dzięki zainteresowaniom muzycznym mam duże grono znajomych i przyjaciół, którzy dzielą tą samą pasję co ja. Większość przyjaźni zawiązałam na forach poświęconych zespołom takim jak Roxette, Papa Dance czy Budka Suflera.
Choć najczęściej znajomości zaczynały się drogą internetową – prędzej czy później spotykałam się ze znajomymi właśnie na koncertach. Dzięki zainteresowaniu muzyką udało mi się spełnić kilka marzeń, które – gdyby nie zbieg okoliczności i pomoc innych – najpewniej nigdy nie doszłyby do skutku. Warto jest mieć marzenia i je spełniać, nie poddawajcie się w tym!
Czym jest dla mnie muzyka?
„Muzyka łagodzi obyczaje” – głosi przysłowie. Możliwe, nie spieram się z tym. Dla mnie jednak w muzyce ważniejsze jest co innego: rytm, tekst, przesłanie i historia opowiadana w piosence, a wreszcie to, że dzięki utworowi, czy też – ogólniej mówiąc – dzięki konkretnym zespołom, można poznać przyjaciół. Są co prawda w muzyce gatunki, których nie lubię, a wręcz nie znoszę, ale nimi nie chcę się teraz zajmować, zamiast tego odpowiem na zawarte w tytule pytanie, dodając co nieco smaczków od siebie.
Rytm i tekst piosenki to sprawa kluczowa, to oczywiste. Jeśli te nie będą dobre – porażka na całej linii, piosenka nie będzie miała słuchaczy, a co za tym idzie – wykonawca fanów, no i wreszcie – pieniędzy. Na szczęście jednak moi idole mają utwory, których muzyka i teksty są bardzo łatwe i szybko wpadają w ucho i głowę, nieraz długo, bardzo długo nie chcąc z niej wyjść. Przykład? Choćby pierwszy z brzegu – piosenka „Mamy cały świat”, grupy Papa Dance. Od razu, gdy tylko choćby o niej pomyślę – przypomina mi się jej tekst, który aż chce się śpiewać. Zainteresowanych zapraszam do przepastnego serwisu YouTube, gdzie bez kłopotu odnajdziecie numer, o którym mowa, jak i wiele innych, o których dziś wspomnę. Piosenka ma dla mnie przeogromny ładunek pozytywnej energii, potrafiący wyciągnąć z najgorszego nawet doła, coś o tym wiem. A że przy okazji kojarzą się z nią jedne z moich najpiękniejszych wspomnień – to już historia na zupełnie inny artykuł.
Kolejnym ważnym aspektem muzyki jest to co wykonawca chce opowiedzieć słuchaczom jej tekstem. Słowa są równie ważne jak muzyka. Jeśli natomiast chodzi o wykonawców z talentem do opowiadania w piosenkach pięknych historii, często bardzo prawdziwych, zainspirowanych życiem własnym lub przyjaciół, to istnym mistrzem w tym „fachu” jest wokalista duetu Roxette, Per Gessle. Nie jest on oczywiście jedyny z taką umiejętnością, bo członkowie The Beatles, Budki Suflera, Perfectu, 2 Plus 1 czy wreszcie grupy Bajm robią to równie dobrze. Jednak to szwedzki muzyk jest pierwszą osobą, która wpada mi do głowy, gdy myślę o tekstach z tym „czymś”, więc na jego działalności się skupię.
Per robi to tak inteligentnie, że nieraz trzeba się kilka razy wsłuchać w tekst jego piosenki, nim się człowiek połapie, że coś tu jest na rzeczy. Zaskoczeni? Potrzebujecie dowodów? Z ogromną radością. Pierwszym, najbardziej wymownym przykładem niech będzie ballada „Listen to your heart”, promująca wydany w roku 1988, drugi (tak, tak drugi, nie pierwszy – sama też długo byłam w błędzie) album studyjny duetu, zatytułowany „Look Sharp!” – co można tłumaczyć jako między innymi: „Rusz się!”. My wróćmy jednak do ballady. Opowiada ona o tym co czuje ktoś, kto przeszedł przez naprawdę ciężkie rozstanie. Pomyśleliście pewnie, że wokalista opisuje własne doświadczenia, co? Kto tak myśli – rozczaruje się.
Wszystko dlatego, że do napisania tekstu skłoniła Pera długa rozmowa, jaką ten odbył ze swoim rozwodzącym się przyjacielem. Śliczny, smutny tekst, stworzona z pomocą Matsa „MP” Perssona muzyka, a do tego wszystkiego, wprawiający słuchacza w przeogromny podziw, wokal jego przyjaciółki Marie Fredriksson i jest gotowy przebój! Hit taki, że do końca koncertowania Roxette w roku 2017 porywał całe hale. Sama byłam tego świadkiem dwukrotnie, więc naprawdę wiem co mówię. Oczywiście, wersja w wykonaniu Pera – czy to demo, czy też na jego solowych koncertach, również jest piękna, ale… nie ma to jak oryginał.
Co do piosenki, czy dokładniej mówiąc jej teledysku – jest pewna ciekawostka. Otóż, widać tam wyraźnie, że Marie jest na scenie boso, co – szczerze mówiąc – przydaje jej sporo uroku. Ciekawostka polega tu natomiast na tym, że gdy fani zobaczyli teledysk, zaczęli wysyłać wokalistce buty! Ciekawi pewnie jesteście ile ich w ten sposób uzbierała i jak długo je przechowywała, co? Ja też, a cały problem polega tu na tym, że się już prawdy nie dowiemy nigdy, bo Marie odeszła 9.12.2019, a i gdy żyła, nie miała zbytniej ochoty przyznawać się do wielkości swojej kolekcji obuwia czy też strojów. Swoją garderobę pokazała tylko raz, w jednym wywiadzie, na parę lat przed śmiercią.
Dobrze, wracajmy na główne tory, bo jak zwykle za bardzo odpłynęłam. Kolejną piosenką, która według mnie ma coś poważnego do opowiedzenia mimo lekkiej i przyjemnej muzyki, jest utwór „Tuffa tider (för en drömmare)”, co ze szwedzkiego znaczy „Ciężkie czasy (dla marzycieli)”. Co prawda języka tego uczę się zbyt krótko jeszcze, by przetłumaczyć cały jej tekst, ale już sam tytuł mówi wiele. Ewidentnie sugeruje, że ci co o czymś marzą mogą mieć pod górę i to nawet mocno.
Piosenka jest lekka, łatwa, potrafi miło rozbujać słuchacza, a mimo tego słuchając jej czuje się, że wokalista chce przekazać coś trudnego. Powstała w roku 2006, gdy wszyscy powinni świętować 20-lecie powstania Roxette, co niestety – przez chorobę wokalistki – nie było możliwe. Utwór należy do działającego w latach 1977-1985, a także reaktywowanego parokrotnie między rokiem 1996 a 2014, zespołu Gyllene Tider (ze szwedzkiego – Złote Czasy).
Style muzyczne grupy to głównie rock, pop i pop-rock. Polecam serdecznie posłuchać tego zespołu nawet, jeśli ktoś nie zna szwedzkiego. Serio – ich piosenki są takie, że się ich słucha sercem i rozumienie tekstu nie jest niezbędne. Mogą za to być świetną motywacją do nauczenia się języka. O tym jednak kiedy indziej, my przejdźmy zatem dalej.
Jak dzięki muzyce poznać przyjaciół? – zapytacie. Oczywiście, że można. Sama jestem na to świetnym dowodem, gdyż większość swoich przyjaciół i znajomych poznałam właśnie dzięki muzyce moich idoli. Głównie dzięki Papa Dance (lecz nie tylko), bo to na ich koncertach zawierałam nowe znajomości, pielęgnowałam te powstałe wcześniej, a także – zacieśniałam swoją znajomość z zespołem. Tak, tak, znam ich osobiście, a to dzięki pomocy przyjaciółki, której jestem za to przeogromnie wdzięczna.
Będąc dalej w temacie – poznać przyjaciół można też na portalach z tekstami piosenek. Tak właśnie poznałam swoją przyjaciółkę z Irlandii. Wymieniałyśmy komentarze pod tekstem piosenki „Sleeping in my car”, oczywiście Roxette. Po jakimś czasie, z wymiany komentarzy przeszłyśmy na e-maile, aż wreszcie telefony i wszelakiego rodzaju inne komunikatory oraz – rzecz jasna – spotkania oko w oko. Jestem więc dowodem na to, że można przyjaciół poznać nie tylko na Gadu-Gadu czy innych czatach, ale na kompletnie niestworzonych do tego portalach.
Kończąc już, podzielę się ciekawostką związaną z wymienionym nie tak dawno przeze mnie utworem „Sleeping in my car”. Piosenka została napisana przez Pera w jedno popołudnie, a na dobitkę, zrobił to nie dość, że będąc piekielnie wściekłym na wytwórnię EMI, to jeszcze DOSŁOWNIE na kolanie. Zdaniem ludzi z wytwórni mimo, że materiał na płytę był już całkowicie gotowy, nadal czegoś brakowało. Czegoś, według nich„z pazurem”, co nadawałoby się do promocji płyty. Per – co jasne – był innego zdania, więc się wkurzył, że tamci nadal kręcą nosami i – machnął tekst na odczepnego, byle wreszcie dali mu spokój i byle można było w końcu ruszyć z nagrywaniem i tłoczeniem krążka. Numer „górze” się spodobał, krążek wyszedł, a fani zwariowali na punkcie piosenki, która na koncertach podrywała ludzi do góry od pierwszych taktów do samego końca.
Podsumowując, naprawdę warto słuchać muzyki, bo ta potrafi pięknie urozmaicić życie i pomóc choćby w zawieraniu przyjaźni.
Linki do wymienionych w artykule piosenek:
- Papa D „Mamy cały świat”: https://www.youtube.com/watch?v=QKxedYhnnXk
- Roxette „Listen to your heart” https://www.youtube.com/watch?v=yCC_b5WHLX0
- Gyllene Tider “Tuffa tider (för en drömmare)” https://www.youtube.com/watch?v=YqbodRs0eD4
- Roxette „Sleeping in my car” https://www.youtube.com/watch?v=S5fn1DfqPfA
Artykuł i zdjęcia
Katarzyna Korona