BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Na zdjęciu Jarosław Kamiński prezentuje swoje dzieło - żyrafę namalowaną na papierze.

Jarosław Kamiński – artysta nieoczywisty.

Choć dzisiaj trudno wyobrazić sobie pracownię plastyczną w Domu Pomocy Społecznej im. Matki Teresy z Kalkuty bez obrazów Jarka Kamińskiego,  to jeszcze jakiś czas  temu to, że Jarosław będzie artystą nie było wcale takie oczywiste.

Na zdjęciu Jarosław Kamiński prezentuje swoje dzieło - żyrafę namalowaną na papierze.
Jarosław Kamiński i jedna z jego żyraf (zdjęcie: z archiwum pracowni plastycznej)

Do ekipy Janusz Padzińskiego (malarza, instruktora pracowni plastycznej w DPS) Jarek dołączył w 2004 roku, prosto ze stolarni Warsztatów Terapii Zajęciowej jako pracownik techniczny – do jego zadań należało docinanie tektur, naciąganie płótna, gruntowanie prac.

Początkowo wykonywał tylko zlecone, czysto techniczne, prace.  Po jakimś czasie okazało się, że Jarek lubi sobie rysować – na różnych kawałkach i skrawkach papieru pojawiały się różne szkice. Jak wspomina z uśmiechem Janusz Padziński – kariera artystyczna Jarka zaczęła się trochę nerwowo, ponieważ zaczął wrysowywać koleżankom i kolegom z pracowni w ich prace swoje rysuneczki. W związku z czym dochodziło do różnych spięć. Sytuacja stała się niebezpieczna, gdy któregoś razu cała pracownia została zaproszona na wystawę do Muzeum Lubelskiego. Wszyscy zwiedzali wystawę malarstwa XIX wiecznego flamandzkiego, a Jarek wyciągnął z kieszeni kredkę i chciał dorysować swoją żyrafę na którymś z arcydzieł, w ostatniej chwili udało się powstrzymać artystę niepokornego. Kolejne działania nakierowane były na to, aby przekonać Jarka do malowania na swoich pracach, chociażby na przygotowywanych przez siebie podobraziach.

Jarosław od samego początku malował postaci, ale natychmiast zamalowywał je tłem. Świetnie sobie radził z kompozycją. Profesor Sławek Karpowicz z Wydziału Malarstwa Akademii Krakowskiej powiedział podczas jednego z plenerów w Szczebrzeszynie, że to, co studentom malarstwa przysparza najwięcej problemów i nad czym długo się męczą (tj. opanowaniem właśnie kompozycji), Jarek ma opanowane naturalnie. Za namową profesora Janusz Padziński zaczął przyglądać się dokładniej Jarkowym tłom – okazało się, że są one niesamowicie osadzone w świetle, w kresce, że są kompozycyjnie poprawne, ciekawe. Należało tylko namówić i przekonać początkującego artystę, aby najpierw malował tła, a następnie wrysowywał w nie swoje żyrafy, które dość szybko stały się jego znakiem rozpoznawczym.

I tu pojawia się kolejna nieoczywistość, a mianowicie: tak naprawdę nie wiadomo, czy żyrafy aby na pewno są żyrafami. Tańczące, śpiewające, znane wiszą – bez przesady rzec można – na ścianach w galeriach i domach prywatnych w wielu zakątkach świata. Sam a rtysta nigdy nie nazwał postaci przez siebie rysowanych żyrafami, ale ponieważ zawsze mają długie nogi, długie szyje, roboczo ochrzczone zostały żyrafami i wobec braku sprzeciwu autora tak już zostało. Na obrazach Jarka można zaobserwować swoistą ewolucję – od pierwszych, prostych, prawie dziecięcych żyrafek, po coraz ciekawsze, awangardowe, abstrakcyjne z fantazyjnie powyginanymi szyjami. Co ciekawe – artysta zawsze rysuje żyrafy – nawet na plenerach. To w tłach daje się zaobserwować wpływ otoczenia; czuje się w nich zaobserwowane w danym miejscu klimaty, światło o różnych nasyceniach; same żyrafy też są zupełnie inne – z łatwością można odróżnić te roztoczańskie od wołyńskich czy tych, które powstały w pracowni. Jarosław ma również łatwość zapamiętywania – pamięta i po kilku nawet miesiącach odtwarza zaobserwowane w naturze  światło, kompozycje.

Jarosław Kamiński od lat czynnie uczestniczy w wielu wystawach zbiorowych i indywidualnych, plenerach, konkursach plastycznych, ogólnopolskich i międzynarodowych; projektach artystycznych. Trudno byłoby je tu wszystkie zliczyć i wymienić. Swoimi pracami pomaga także innym, przekazując je na różnego rodzaju aukcje charytatywne.

Nie można nie wspomnieć, że Jarosław Kamiński jest prawdopodobnie jedynym artystą w Polsce (a może i na świecie), którego prace podświetlały te same światła, co dzieła Pablo Picassa. Kilka lat temu Jarek został zaproszony do wystawienia swoich obrazów w Muzeum w Stalowej Woli – jak podkreśla Janusz Padziński to dotychczas najważniejsza z wystaw jego ucznia  –  przygotowano ekspozycję specjalnie dla niego, do pracowni przyjechał profesjonalny samochód do przewożenia prac, obrazy zapakowano w pokrowce, przygotowano  zaprojektowany przez prof. Sławomira Tomana  katalog. Traf chciał, że w tych samych salach eksponowano wcześniej prace Picassa, podświetlane specjalne wyreżyserowanym światłem dodatkowym. Reżyser świateł zgodził się za darmo podświetlić prace Jarka. Jak donoszą uczestnicy wydarzenia nigdy wcześniej, ani nigdy później nie prezentowały się one tak niesamowicie. Wyjątkowe światło podkreśliło wszystkie  kolory, wydobyło wszystkie kreski, prace nabrały wyjątkowego wyrazu.

Mimo wielu wyrazów uznania i docenienia, które padają w jego stronę, Jarek nie stał się typem gwiazdora. Zawsze skromny, lekko wycofywany, z typowym dla siebie dystansem, zawsze skupiony na swoich priorytetach. Anegdotą stała się już opowieść z kuluarów jednej z ważniejszych wystaw indywidualnych Jarka, podczas której bohater wernisażu przed przybyciem zaproszonych gości mopem wyszorował podłogę w galerii, bo – jak powiedział – czysta podłoga jest dla gości tak samo ważna  jak prace na ścianach.

I nieważne, ile splendorów, świateł i zaszczytów – ważne są: spokój i to, żeby po prostu być sobą- takie przesłanie wynoszę z każdego spotkania z Jarkiem Kamińskim. To mnie zawsze ujmuje.

Anna Bieganowska-Skóra

Stopa informująca o tym, że powyższy artykuł powstał w ramach projektu " Promowanie aktywności ON w różnych dziedzinach życia społecznego i zawodowego"
Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies