BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Jakub Gontkiewicz z łukiem

Jakub Gontkiewicz – chłopak, który trafia w dziesiątkę świdniczanin, kolejny bohater naszego cyklu o pasjonatach

Jakub Gontkiewicz – jego pasją jest łucznictwo.

Kuba Gontkiewicz w gotowości do oddania strzału

O Kubie można powiedzieć, że ma chłopak cela – potrzebne jest to do tego, aby uprawiać szczególną dyscyplinę sportową: łucznictwo. Przygoda Jakuba z łukiem rozpoczęła się 8 lat temu, kiedy to zachęcony przez paraolimpijczyka ze Świdnika, postanowił spróbować swoich sił i tym samym kontynuować wieloletnie i chlubne tradycje: łucznictwo uprawiane w Polsce było od dawna – każdy z pewnością słyszał co nieco o Bractwach Kurkowych, których historia sięga średniowiecza czy Związku Strzeleckim – pierwszej dwudziestolecia XX wieku. Wtedy tez zaczęły działać pierwsze kluby łucznicze, a 7 lutego 1927 zarejestrowano Polski Związek Łuczników. Warto też wspomnieć, że działacze PZŁ byli w gronie inicjatorów i założycieli międzynarodowej federacji łucznictwa FITA. Pierwsze Mistrzostwa Świata odbyły się w 1931r. w Polsce we Lwowie, a pierwszym mistrzem Świata był Polak Michał Sawicki. Na stadiony olimpijskie łucznictwo trafiło w roku 1900 podczas olimpiady w Paryżu, a 60 lat później po raz pierwszy rywalizowali parałucznicy. To, co szalenie istotne to fakt, iż zawodników sprawnych i niepełnosprawnych obowiązują identyczne przepisy i zasady podczas zawodów sportowych.

Strzał na odległość 30 metrów

Znana w łuczniczym świecie prawda mówi, że na sukcesy pracuje się latami. Tak też dzieje się w sportowym życiu Kuby – w czerwcu tego roku na Mistrzostwach Polski w Łucznictwie Osób z Niepełnosprawnością w strzelaniu z łuku klasycznego na 30 m wywalczył III miejsce, co jest jego największym z dotychczasowych sukcesów, ale zmotywowany tym i zachęcony ostrzy apetyt na kolejne trofea Jest młodym zawodnikiem – wszystko jeszcze przed nim, zwłaszcza, że w klubie, którego jest zawodnikiem, Integracyjnym Centrum Sportu i Rehabilitacji „Start”, nie brakuje utytułowanych zawodników, z których nic tylko brać przykład.

Skupienie jest kluczowe dla celnych strzałów

Na co dzień Kuba trenuje 2-3 razy w tygodniu. Każdy trening to 2 godziny wytężonej pracy, kilkadziesiąt strzałów i nierzadko walka ze zmęczeniem czy rozproszeniem. Potrzebne są skupienie, siła, cierpliwość. Jakub podkreśla, że musi teraz popracować nad koncentracją i zadbać o regularność treningów – wpływa to znacząco na wyniki i przynosi rezultaty: kiedy podczas wakacyjnego obozu sportowego, trenował codziennie, zaczął uzyskiwać wyniki na poziomie 40 punktów (na zawodach średnio ok. 20 punktów). Z pewnego rodzaju rozrzewnieniem wspomina swoje łucznicze początki, gdy strzała nie zawsze dolatywała do maty. Sport dla Kuby to nie tylko emocje, rywalizacja i adrenalina, ale też radość spotkania, zawodników trenujących strzelanie z łuku nie jest wielu, w związku z czym wszyscy się znają i podpatrują swoje osiągniecia.
Strzelane z łuku często wiążemy głównie z precyzją, Jakub uświadamia, że zawodnik musi strzelać także szybko i sprawnie. Każde zawody otwierają sesje treningowe, tzw. tory otwarte, zawodnicy maja kilkadziesiąt minut na wypróbowanie sprzętu, ocenę warunków atmosferycznych, itp., następnie rozpoczyna się rywalizacja właściwa. Zawodnik strzela dwa razy po 6 serii, a w każdej serii ma do oddania 6 strzałów, czyli łącznie 72 strzały. Na wystrzelenie 6 strzałów według zasad przysługują 4 minuty. Najlepiej oczywiście trafić w przysłowiową „dziesiątkę”. Odległość, jaką do pokonania mają strzały to 70, 50 lub 30 metrów.

Efekty strzałów Jakuba

Łucznik musi być specjalnie „umundurowany” – na palcach ochraniacz zwany skórką, aby naciągana cięciwa nie zraniła palców; mankiet na przedramieniu; plastron na tułowiu, aby nie zaczepić strzała o ubranie. Łuk jest spersonalizowany i dopasowany do warunków fizycznych zawodnika; tego, czy strzela na siedząco, czy na stojąco. Celowniki, stabilizatory: środkowy i dwa boczne, celowniki – to kolejne łucznicze akcesoria. Łuki dzielą się na klasyczne i bloczkowe; różnicuje je sposób wypuszczania strzały. W łuku klasycznym strzała jest utrzymywana palcami i nimi wypuszczana. Natomiast elementem łuku bloczkowego jest spust, którego mechanizm pomaga naciągnąć i zwolnić cięciwę. Kuba strzela z łuku klasycznego w kategorii open. W tej grupie występują zawodnicy, którzy podczas badań kwalifikacyjnych uzyskają co najmniej 25 punktów, określających braki sprawności kończyn dolnych lub górnych, które mają wpływ na strzelanie. Są to zarówno osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich, siedzące na krzesełkach, jak i stojące. W kategorii W1 natomiast rywalizują osoby z porażeniem czterokończynowym lub z ubytkami zarówno w obrębie kończyn dolnych, jak i górnych. Jeśli łucznik kategorii W1, nie jest w stanie samodzielnie nałożyć strzały, może skorzysta z pomocy osoby wspomagającej. Co ważne – osoba taka nie może udzielać żadnej innej pomocy nie może udzielać informacji o trafieniach strzał czy regulacji łuku i celownika. Sportowiec i jego asystent muszą być rozpoznawalni jako: noszą taki sam strój oznakowany tym samym numerem.
Jakub opowiedział nam także o ciekawym elemencie rozegranych Mistrzostw: konkurencji specjalnej, polegającej na strzelaniu do tarczy sylwetkowej, tzw. „Koziołka”. Biorą w niej udział zwycięzcy poszczególnych grup startowych. Strzelają z odległości 15 metrów, z łuku „Apacz”, który jest łukiem dla początkujących, jest lżejszy, ale trudniej się z niego strzela.
Oprócz treningów Kuba na co dzień o swoją kondycję dba pokonując kilometry na długich spacerach – jak sam mówi, to taki trening siłowy, zwłaszcza gdy ma „pod górkę”. Sportowa pasja udzieliła się jego młodszemu bratu, który postawił na siatkówkę. Wsparcie i uznanie rodziny jest dla Kuby bardzo ważne – doping, motywacja ze strony najbliższych pomaga w treningach.

Z Mamą Małgorzatą – największą kibicką i motywatorką

Kubie dziękuję za wyprawę do świata celnych strzałów, objaśnienie zasad nim rządzących i życzę tych dziesiątek jak najwięcej.
PS. Naciągniecie cięciwy, wycelowanie i strzał – wydawało się to takie proste. Spróbowałam i przekonałam się na własnej skórze, że sukcesem jest już to, że strzała doleci do maty – bo to wcale nie takie oczywiste i czasem udaje się dopiero po kilku próbach, co widać na załączonym obrazku (różowym kółeczkiem oznaczyłam moje „trofea”). No cóż łuczniczką nie będę, ale mogę zawsze celnie o Łucznikach napisać…

Mata ze śladami strzałów autorki tekstu

Tekst i zdjęcia: Anna Bieganowska-Skóra

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies