Piotr Gruszecki – przedsiębiorca, fundator, wolontariusz, szkoleniowiec, psycholog in spe, optymista z dozą pesymizmu, miłośnik kina, podróży i dobrego jedzenia opowiada o tym jak z życia uczynić hobby.
Przed moim wypadkiem, czyli skokiem do wody, wszędzie było mnie pełno, byłem osobą pełną ekspresji i zaangażowania na różnych płaszczyznach, oddawałem się pasjom i dążyłem do realizacji marzeń. Natomiast po wypadku ten świat się gdzieś tam zawalił i bardzo dużo czasu zmarnowałem na poszukiwanie siebie i swojego nowego pomysłu na życie, dużo lat mi to zajęło, aż w końcu przyszedł ten moment, coś tam “pykło” i się pozmieniało. Tym pierwszym etapem było poukładanie sobie w głowie i w jakimś stopniu zaakceptowanie swojej nowej rzeczywistości, a później dowiedziałem się o funduszach unijnych i otworzyłem firmę. Wcześniej udzielałem się w Krasnostawskim Stowarzyszeniu na Rzecz Osób Niepełnosprawnych, byłem wiceprezesem, współpracowaliśmy z LFOON-em.
Otworzyłem działalność gospodarczą, założyłem firmę w 2012 roku z moim przyjacielem, też osobą z niepełnosprawnością. Napisaliśmy projekt na otworzenie dwóch działalności gospodarczych. Powstała spółka cywilna, w ramach której wybudowaliśmy stację dystrybucji gazu. Następnie pojawiły się kolejne pieniądze w ramach rozwoju przedsiębiorczości lokalnej – znowu aplikowaliśmy o środki, które zostały przeznaczone na wybudowanie obok naszej stacji myjni bezdotykowej. Uważam to za ogromne osiągnięcie. Budowanie nieruchomości jest dużym wyzwaniem dla osoby na wózku – sprawy urzędowe, bariery architektoniczne, itp. – przez to wszystko trzeba było przebrnąć, żeby to stworzyć. Jeśli ktoś tego nie zrobił, być może nie zdaje sobie sprawy z tego, ile to pochłania czasu, zaangażowania i takich różnych wyrzeczeń. Firma działa od 2012 roku. Covid odcisnął na naszej firmie mocne piętno i musimy się przebranżowić, a nawet rozważamy sprzedaż firmy, jesteśmy zmuszeni zweryfikować swoje plany. Zobaczymy, w którym kierunku teraz pójdziemy.
Ja ze swoją “nadpobudliwością” chcę coś dalej robić. W 2019 roku założyłem fundację pod nazwą „Centrum Niepełnosprawnych Przedsiębiorców” z myślą o tym, aby ludzi z niepełnosprawnościami ukierunkowywać na własne działania, na wejście w szersze horyzonty, myślenie o własnej przyszłości, że można tworzyć działalności, aplikować, pozyskiwać pieniądze, aby uzyskać stabilizację finansową. Fundacja ma na celu propagowanie przedsiębiorczości wśród osób z niepełnosprawnościami. Okres pandemiczny nie wpłynął dobrze na działania Fundacji. Wszelkie działania szkoleniowe zostały wstrzymane. W zasadzie moja fundacja dopiero teraz zaczyna dążyć do celów statutowych: spotkań i szkoleń, aby otworzyć przed nimi rynek pracy i przedsiębiorczości. Otworzyliśmy oddział w Lublinie i Puławach. Jesteśmy w trakcie pozyskiwania kolejnych środków, chcemy zatrudnić 6 osób z niepełnosprawnościami w celu prowadzenia szkoleń na terenie całej Polski. Taki mamy pomysł. Jeśli uda nam się w Krasnymstawie stworzyć bazę lokalową, będziemy zapraszać na spotkania z mentorami, ambasadorami – osobami, które są już na emeryturach, osiągnęły sukces i mogą się dzielić swoim doświadczeniem, być wzorcem. To takie plany na przyszłość, zobaczymy, co z nich wyniknie.
Skąd się bierze siłę do takich działań? Hmm, może z niespokojnej, niepokornej duszy? Cech charakteru? Dużo tego mam. Wieloma rzeczami się zajmuję. Jestem wolontariuszem lubelskiej Fundacji Fuga Mundi. Prowadzę szkolenia, kursy z obszaru przedsiębiorczości. Swoją wiedzą służę kursantom. To jest taka pasja bycia między ludźmi, bycia z ludźmi, podzielenia się swoimi doświadczeniami, refleksjami.
Zawsze interesowała mnie psychologia, ale długi czas była poza moim zasięgiem, bo ten kierunek był prowadzony tylko na studiach dziennych, a ja jako człowiek pracujący nie miałem możliwości studiowania dziennie. Studiowanie jest fajne dla osób z niepełnosprawnościami. Można skorzystać z dofinansowań, stypendiów, to są dobre czasy na wyjście z domu. Jak ktoś mi mówi, że nie ma pieniędzy na studiowanie, bo to dużo kosztuje, to jest to nie prawda i zawsze to będę dementował. Teraz w końcu się udało – Wyższa Szkoła Ekonomii i Innowacji realizuje studia w trybie zaocznym – jestem już na II roku. Myślę, że kiedyś to skończę. Z pasji będę psychologiem. Zawsze mnie fascynował i zastanawiał ludzki umysł, czym się ludzie kierują, że postępują tak a nie inaczej, plus chęć niesienia pomocy ludziom.
Niewiele się mówi o takiej chorobie jak anhedonia – ale ogrom społeczeństwa będzie na nią chorował – to nic innego jak brak zadowolenia z życia, brak szczęścia, która w następstwach może prowadzić do depresji – tak więc potrzebni będą psychologowie.
Działanie na rzecz innych? Być może podyktowane jest to tym, że z jednej strony nie mam czasu, a z drugiej strony mam czas. Nie mam własnej rodziny – w znaczeniu żona, dzieci – więc nie mam takiego obowiązku, że muszę wrócić na czas, muszę coś zrobić, więc mój dzień jest wypełniony po brzegi: praca, praca, praca, szkoła, praca, itd. Mogę powiedzieć: tak, uszczęśliwia mnie fakt pomagania innym. Nie wiem dlaczego, ale zawsze tak było, że zależało mi na tym, aby zrobić coś dla kogoś.
Jestem na wózku od 1996 roku, więc jakieś doświadczenie już mam i widzę, że ten świat bardzo się zmienił na korzyść dla osób z niepełnosprawnościami, mamy naprawdę wiele dobrego, nie musimy o wszystko walczyć. Kultura, miasta są bardziej dostępne. Naprawdę można stawiać na rozwój. Owszem, zdarzają się pewnie dziwne sytuacje, ale ja się z nimi nie spotkałem. Ale też muszę powiedzieć – pewnie będę za to napiętnowany – osoby z niepełnosprawnością bywają roszczeniowe, ale może to taka nasza społeczna mentalność? Życie jest dużo łatwiejsze niż kiedyś. Ale to jak podchodzimy do życia zależy od usposobienia, własnych wartości, od chęci, od przyjaciół, środowiska w jakim ktoś się obraca. Wszystko można organizować. Jak ktoś mówi, że nic nigdy w życiu nie dostał, to znaczy, że nie przejawił ani odrobiny inicjatywy. Trzeba się trochę postarać.
U mnie nie ma: „nie bo nie”. U mnie zawsze było, że jak nie w ten sposób, to w inny, a jak się nie da w inny, to gdzieś na naszej drodze stanie dobry człowiek, który nam pomoże i się uda.
To wszystko nie zawsze jest takie proste. Są codzienne wyzwania. Trzeba wstać. Trzeba chcieć. Trzeba zadbać o siebie. Trzeba się przemieścić, przejechać. Są obowiązki. Nie ma czegoś takiego w moim życiu „ja dzisiaj nie wstaję, bo mnie głowa boli”. Ja mam pracowników, mam ludzi, o których muszę zadbać. Rzeczy do zrobienia jest dużo. Wszelkie VAT-y, ZUS-y, cała biurokracja. Wiadomo jak to jest w mikrofirmach: człowiek jest księgowym, sekretarką, asystentem, pracownikiem porządkowym, kilka zawodów w jednym, bo mikroprzedsiębiorcy nie stać na zatrudnianie rzeszy ludzi. Dlatego niejednokrotnie doba nie ma 24 godzin, tylko strasznie się ją rozciąga. Są wyrzeczenia – każdego dnia człowiek z czymś się mierzy. Ale satysfakcja jest potem ogromna – „to mi się udało!”
Uwielbiam restauracje, wyjazdy, wycieczki bliskie i dalekie. Kino, koncerty – to jest to, co daje mi system moich nagród. Takich małych. Jak chcę gdzieś wyjechać, jak każdy człowiek pakuję walizki (pomijając kwestię, że jako osoba niepełnosprawna muszę mieć ich więcej), ale oprócz tego pakuję komputer, biorę jakieś tam dokumenty, bo wiem, że w ciągu tych dajmy na to siedmiu dni urlopu różne rzeczy mogą się wydarzyć – muszę opłacać faktury, wiele innych rzeczy robić – takie biuro na wakacjach. Chyba większość swojego życia spędzam w aucie – jest moją stołówką, biurem, tylne siedzenie to regał na segregatory…
Gdybym tego nie lubił, to bym pewnie siedział w domu przy parapecie i patrzył przez okno.
Przychodzi weekend, zakładam sobie, że się wyśpię, będę spał do 12. Wewnętrzny zegar: godzina 8 i jest już po spaniu. 12:00 – to już jestem tak wypoczęty, 13:00 – to już maksymalnie, już bym coś chciał porobić.
W najbliższej przyszłości moja działalność zostanie przekierowana tylko na działania fundacyjne i mój rozwój będzie szedł w kierunku moich studiów i rozwijania fundacji.
Czy jestem optymistą? Każdy optymista jest trochę pesymistą. Ale tak, jestem optymistą, może nie takim bez granic. Optymistą z dozą pesymizmu, bo zakładam, że coś się może nie udać. Ale trzeba szukać.
Nigdy nie miałem hobby, nad czym ubolewam, bo chyba najwyższy wymiar nagród dla człowieka to jest mieć hobby. Ja czegoś takiego nigdy nie miałem. Żeby coś nazwać swoim hobby, to trzeba – zdaniem jednej z moich wykładowczyń – włożyć w to pracę, chęci i zaangażowanie. Ja w swoim życiu taki sofcik jestem: ktoś miał rybki, to i ja miałem rybki; ktoś grał na gitarze, to i ja grałem. Ktoś trenował szermierkę – ja też trenowałem. Wszystkiego próbowałem, nigdy nie miałem takiego prawdziwego hobby. A może moim hobby jest to moje życie? W takim ciągłym biegu? Działanie? Pomoc? To takie wewnętrzne, mogę się tym pochwalić, ale nie wezmę do ręki, nie pokażę tego jak obrazu. Fajnie byłoby widzieć swoje osiągnięcia u schyłku wieku.
Marzenia? Co ja bym jeszcze chciał? Uskrzydlają mnie podróże. Uwielbiam to robić. Uwielbiam wyjeżdżać, więc gdy tylko mam wolny czas, staram się na kilka dni wyjechać. Ciepłe kraje by mnie bardzo interesowały. Dominikana. Może jakieś Bali? Nigdy tam nie byłem. Nie wiem, czy kiedykolwiek będzie mnie stać na to, ale tak bym chciał coś takiego zobaczyć. To nie musi być tak daleko, nie chcę, żeby to zabrzmiało snobistycznie, ale ja naprawdę dużo lat zmarnowałem siedząc gdzieś tam w domu, zastanawiając się, szukając pomysłu na siebie. Studiowałem prawo, działałem w różnych organizacjach, chciałem zmieniać świat, a to chyba bardziej trzeba ten świat zaakceptować. Nie wiedziałem, co chcę robić i mi te lata przeleciały przez palce. No a teraz, jak już człowiek ma bliżej niż dalej, to chciałbym jak najwięcej zobaczyć. I to mnie tak nakręca!
Anna Bieganowska-Skóra
Materiał powstał w ramach projektu “Promowanie aktywności osób niepełnosprawnych w różnych dziedzinach życia społecznego i zawodowego” realizowanego w okresie 01.06.2021 – 10.12.2021 r. przez Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki ze środków Województwa Lubelskiego.
UWAGA: Kopiowanie, skracanie, przerabianie, wykorzystywanie fotografii i tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.niepelnosprawnilublin.pl, w innych mediach lub innych serwisach informacyjnych wymaga zgody redakcji.