Najogólniej mówiąc, to interesuję się sportem, różnymi dyscyplinami, a tak szczególnie to żeglarstwem i boccią. Chodzę na sekcję sportową na UMCSie.
Żeglarstwo – to jest taki typowo letni sport. Dwa razy w roku w wakacje wyjeżdżam na dwutygodniowe rejsowanie na Mazury. Pływamy każdego dnia po 4 godziny, wypływamy dwa razy na dzień i tak przez 2 tygodnie dwukrotnie w ciągu sezonu.
Dwa razy w życiu brałam udział w Ogólnopolskich Integracyjnych Mistrzostwach Polski dla Osób z Niepełnosprawnosciami. Po każdym takim turnusie dwutygodniowym odbywają się regaty dla uczestników rejsów, toczy się walka o miejsca.
A wszystko się zaczęło od tego, że kilka lat temu mojej mamy znajoma, która wcześniej uczestniczyła w takich warsztatach żeglarskich zapytała, czy bym nie chciała pojechać. Były wakacje, miałam wolny czas, postanowiłam spróbować, no i tak mi się spodobało, że od tamtej pory jeżdżę co roku: raz albo dwa razy w sezonie.
Uczestniczyłam też w takim rejsie 10 dniowym. Nie schodziliśmy do portu, cały pobyt spędziliśmy na łódce. Pływaliśmy od portu do portu. Musieliśmy wszystko samodzielnie na łódce ogarnąć: i sprzątanie, i gotowanie. To było nowe i bardzo ciekawe przeżycie.
Planowałam też wybrać na zagraniczny rejs organizowany przez jedną z fundacji, ale nie dostałam się, bo nie spełniłam wszystkich wymaganych kryteriów. Będę próbowała znowu w przyszłym roku.
Żeglarstwo to sport zespołowy. Gdy planuję wyprawę, to staramy się z tą stałą ekipą zgadać, żeby popłynąć w jednym czasie. No ale wiadomo, że jednak nie zawsze się uda. Ale to zawsze szansa, żeby poznać nowe osoby, stworzyć nowe załogi. Trzeba się dotrzeć, zorientować, co kto potrafi, co może robić na łódce, z czym ma problem. Bardzo ważne są: współpraca i rozmowa, obserwacja tego, co kto robi. Trzeba naprawdę dbać właśnie o tę współpracę, mieć dobre relacje z osobami, z którymi się pływa. Tak, żeby każdy wiedział, co ma robić. Nie mamy przypisanych stałych ról. Zmieniamy się, żeby nie robić tego samego. Jak dla mnie optymalny skład załogi to trzy osoby – jedna steruje, a dwie są na szotach. Na tej ostatniej pozycji jestem najczęściej – na szotach, ciągnę za linę.
Wiadomo, nie wszystko da się zaplanować z wyprzedzeniem, na wodzie wiele rzeczy jest zależnych od pogody, wiatru. Czasem wszystko szybko się zmienia. Były takie dni, że po prostu nie wypływaliśmy wcale, bo była albo kiepska pogoda, albo za mocno wiało.
Gdy żegluję, czuję się taka wolna. Jak wypływamy – jest przestrzeń, można przez jakiś czas być daleko od ludzi, od zgiełku codzienności. Możemy robić, co chcemy; jesteśmy odpowiedzialni za wszystko. To jest taka swoboda, taka wolność i odpowiedzialność.
A jeśli chodzi o boccię, to jest coś zupełnie innego. To też rywalizacja, zawody. Liczy się precyzja to, żeby tak bardzo dokładnie wycelować i to też jest ciekawe.
Tu jestem bardziej nastawiona na atmosferę, która temu towarzyszy; na towarzystwo, z którym gram. Jesteśmy bardzo zgrani, spotykamy się nie tylko na treningi, ale i poza nimi. Brałam już udział w zawodach wojewódzkich, ogólnopolskich, a nawet reprezentowałam uczelnię na zawodach międzynarodowych. Trenujemy w zwykłym czasie raz w tygodniu. Ale gdy zbliżają się zawody, załóżmy za miesiąc czy dwa, to treningi są częstsze 2-3 razy w tygodniu. Plus do tego ćwiczenia w domu – rozciągam mięśnie ręki, wzmacniam je. To już indywidualna praca według własnych potrzeb. Takie nieskomplikowane, ale bardzo dla gry ćwiczenia.
Do żeglowania natomiast potrzebna jest regularna aktywność fizyczna – ten sport tego wymaga. I tu też trzeba poprawiać siły, wzmacniać siłę mięśni, dbać o ogólną sprawność. No bo ona jest potrzebna, żeby wsiąść na łódkę, wysiąść z łódki, przemieszczać się na niej. Trzeba takiego obycia, żeby zrobić to i bezpiecznie, i wygodnie. Człowiek musi być w miarę sprawny, trenować, żeby organizm zapamiętał ruchy. Trzeba pilnować, żeby nie wyjść z wprawy.
Jak nie żegluję ani nie gram w boccię, to w wolnych chwilach lubię pojeździć rowerem, też pływam, słucham muzyki, chodzę na spacery. Lubię podróżować szczególnie w polskie góry. Chodzenie po górach pozwala mi podziwiać piękno przyrody oraz poprawia samopoczucie. Drzemie we mnie sportowy duch – ciągle: a to treningi, a to siłownia, a to fitness. Gdy jest ciepło, to jestem aktywna fizycznie, a jak już idzie zima, to przenoszę aktywność w domowe zacisze swojego pokoju: lubię rozwiązywać krzyżówki i łamigłówki umysłowe, kolorować.
Co ciekawe, wcześniej nie lubiłam takich zajęć; tego, co wymagało dużego skupienia uwagi. Denerwowałam się przy tym, ale tak z 5-6 lat temu, na przełomie gimnazjum i liceum więcej siedziałam w domu, byłam trochę ograniczona przez swoją niepełnosprawność i szukałam czegoś, czym mogłabym się zająć, żeby się nie nudzić.
No i tak zaczęłam sobie kolorować jakieś kolorowanki antystresowe albo takie zwykłe, krzyżówki. Tak to się zaczęło, no i teraz, gdy potrzebuję takiego czasu dla siebie, żeby odpocząć od wszystkiego, by skupić się na sobie, to właśnie sięgam albo po krzyżówki, albo po kolorowanki. To mnie uspokaja. To jest taki czas tylko dla mnie.
Studiuję pracę socjalną. Kiedy wybierałam kierunek studiów, zastanawiałam się nad kilkoma kierunkami. Do tego, który wybrałam, przyciągnęło mnie to, że lubię pomagać innym. Jestem otwarta, komunikatywna. Wiedziałam, że się w tym odnajdę, w pracy o charakterze pomocowym. W przyszłości może w jakiejś fundacji, może w jakimś ośrodku terapeutycznym. Chciałabym skończyć studia, obronić się. Zawsze chciałam być terapeutą zajęciowym – to też zawsze w moim sercu było, więc myślę jeszcze nad tym, żeby skończyć szkołę policealną w tym kierunku. No i znaleźć taką pracę, która mnie będzie fascynowała.
Co bym chciała przekazać od siebie Czytelnikom?
Żeby robić to, co się kocha, nie patrząc na to, co inni wokół nas nam mówią: że to nie jest dla nas albo, że sobie nie damy rady przez coś tam. Mamy robić to, co chcemy i nie przejmować sią tym, jak inni na to reagują.
Nigdy nie lubiłam, jak ktoś mi mówił, że jak ja czegoś tam nie zrobię, bo mam swoje ograniczenia; że to nie jest dla mnie, żebym dała sobie spokój. A ja właśnie na przekór wszystkiemu zawsze szukałam takich sposobów, żeby tego dokonać.
Ważne jest to, żeby szukać tego, co nas zainteresuje i będzie powodowało taką zmianę, taką motywację, żeby coś właśnie osiągnąć. Znaleźć to, co nam sprawia przyjemność. Jakąś pasję, zainteresowanie; coś, co nam umila życie, pozwala oderwać się od rzeczywistości, od problemów. Fajnie by było, jakby każdy sobie coś takiego znalazł.
Rozmawiała: Anna Bieganowska-Skóra
Zdjęcia: z archiwum prywatnego Izabeli Wiater
Materiał powstał w ramach projektu “Promowanie aktywności osób niepełnosprawnych w różnych dziedzinach życia społecznego i zawodowego” realizowanego w okresie 06.06.2023 – 11.12.2023 r. przez Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki ze środków Województwa Lubelskiego.
UWAGA: Kopiowanie, skracanie, przerabianie, wykorzystywanie fotografii i tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.niepelnosprawnilublin.pl, w innych mediach lub innych serwisach informacyjnych wymaga zgody redakcji.