Anna Łukomska prezes Fundacji „Bez Ograniczeń” – kobieta z pasją.
Pani Anno, założyła Pani fundację. Jaka jest jej misja?
Jest to Fundacja dla Osób Po Urazach Neurologicznych „Bez Ograniczeń”. Misją jej jest pomoc ludziom po urazach neurologicznych aby jak najszybciej i najsprawniej mogli powrócić do aktywnego życia. Chcemy pomóc im na wielu płaszczyznach: medycznej, rehabilitacyjnej, psychologicznej i logopedycznej.
Czy współpracujecie obecnie z lekarzami i innymi specjalistami?
Aktualnie prowadzimy rozmowy z przedstawicielami szpitala SPSK nr 4 w Lublinie w celu nawiązania współpracy. Mamy kontakt ze wspaniałą osobą, pielęgniarką zajmującą się opieką poszpitalną. Chcemy w nasze działania zaangażować również księdza, który pełniłby posługę kapelana fundacji, tak aby objął pomocą duchową zarówno pracowników fundacji i wolontariuszy , a także jej podopiecznych.
Jak długa była droga do założenia fundacji?
W moich planach i marzeniach fundacja powstała już trzy lata temu. Na początku nie wiedziałam czym jest fundacja, z czym się wiąże jej założenie i prowadzenie dlatego musiałam zdobyć wiedzę na ten temat. W moich planach wspierali mnie bliscy, podsyłali mi różne informacje, artykuły dotyczące tej problematyki.
Nie przeraziło Pani to wszystko co trzeba zrobić?
Nie, nie przeraziło mnie, a wręcz przeciwnie, im więcej zdobywałam informacji, im więcej poznawałam ludzi z tego środowiska, tym lepiej się z tym czułam i rozumiałam, że to jest moje miejsce, moje powołanie do którego zawsze dążyłam. W rezultacie 12 czerwca tego roku założyłam Fundację „Bez Ograniczeń”. Tworzy ją pięć osób, w ich gronie jest moja przyjaciółka, z którą poza wieloletnią przyjaźnią łączy mnie doświadczenie choroby, a także psycholog, historyk oraz teolog.
Skąd wzięli się założyciele fundacji? Naturalne jest, ze wspiera Panią wieloletnia przyjaciółka, a pozostałe osoby?
To też są moi przyjaciele. Są to ludzie, którzy pojawili się w ostatnich latach w moim życiu. Oni mnie wspierali w mojej bezradności, pomagali mi. Naturalne było, że kiedy postanowiłam założyć fundację zwróciłam się do nich z pytaniem, czy nie chcieliby swojej chęci pomocy innym przelać na więcej osób. Zebrałam ich wszystkich razem, żebyśmy mogli tę pomoc mnożyć i rozdawać.
Proszę opowiedzieć trochę o swojej chorobie.
Przed zachorowaniem prowadziłam bardzo aktywne życie. Pewnego dnia, w sobotę, wybrałam się rowerem poza miasto, żeby odpocząć na łonie natury. Niestety nie dojechałam. Jeszcze w Lublinie straciłam przytomność. Ktoś zadzwonił na pogotowie. Znalazłam się w szpitalu, gdzie postawiono diagnozę – pęknięty tętniak mózgu. Dwa dni później byłam operowana. Po operacji długo nie wracałam, a gdy się obudziłam, nie wiedziałam kim jestem i gdzie jestem . Przychodzili do mnie jacyś ludzie i zadawali mi cały czas te same pytania: jak mam na imię i jaka jest moja data urodzin. Tymi ludźmi był mój brat i moje przyjaciółki. Gdy zorientowali się, jak poważny jest mój stan, zaczęli mnie tego wszystkiego uczyć.
Zaczęli Panią uczyć jak wygląda Pani życie?
Naukę zaczęłam od tego jak mam na imię i jaka jest moja data urodzin. To były dla mnie zupełnie niezrozumiałe pojęcia, nie wiedziałam co to znaczy, że się urodziłam. Musiałam się uczyć od nowa całego świata i samej siebie.
Co było najtrudniejsze?
Trudne było zrozumienie, że nie będę mogła chodzić, że będę posługiwać się tylko jedną ręką. To, że dziś chodzę i posługuję się obiema rękami jest efektem długich i bardzo systematycznych ćwiczeń. Jednak najtrudniejsze było to, ze przychodzili do mnie znajomi i o czymś między sobą rozmawiali, a ja zupełnie nie rozumiałam o co chodzi, o czym oni mówią. Pewna część mojego życia do mnie wróciła, ponieważ musiałam zacząć żyć jak normalny człowiek – opłacić rachunki, wypłacić pieniądze, odebrać telefon. Musiałam wygrzebać z mojej pamięci piny, hasła, przypomnieć, jak załatwia się różne sprawy. Musiałam się nauczyć mówienia, myślenia, czytania, pisania. Jak dziecko.
Czy Pani rehabilitacja poszła sprawnie? Jak to Pani ocenia?
Bardzo sprawnie. Dzięki mojej determinacji, samozaparciu rehabilitacja przebiegała bardzo szybko. Z rehabilitantami spotkałam się najpierw w szpitalu, w którym byłam operowana. Byli to wspaniali specjaliści, którzy bardzo mi pomogli, wychodząc ze swoja pomocą daleko ponad to, do czego byli zobowiązani jako pracownicy szpitala. Gdy wychodziłam ze szpitala musiałam uczyć się mówić , uczyć się chodzić. Dostałam kontakt do wspaniałej pani doktor logopedii, która pomaga osobom takim jak ja. Zaczęłam do niej chodzić, co było olbrzymim wyzwaniem, z uwagi na to, że jej gabinet mieścił się na drugim piętrze, a ja jeszcze miałam duże problemy z chodzeniem. Pani doktor skierowała do mnie wolontariuszkę, studentkę piątego roku, która z własnej woli przychodziła do mnie na 2-3 godziny dwa razy w tygodniu. Trwało to przez dziesięć miesięcy. Pomogłyśmy sobie nawzajem, stałyśmy się przyjaciółkami, ona na mój temat napisała pracę magisterską.
Na swojej drodze spotkała Pani osoby, które zrobiły więcej, niż to, do czego były zobowiązane. Ile wsparcia dostaje osoba będąca w Pani sytuacji z urzędu?
Dopóki jest w szpitalu ma zapewnioną opiekę medyczną, opiekę rehabilitanta i logopedy. Przy czym logopeda jest na oddziale raz w tygodniu przez dwie godziny. Stąd pomysł na założenie fundacji. Zbierając te wszystkie osoby które mi pomogły i które chcą pomagać innym, chcę wspierać ludzi, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Chcemy zaoferować pomoc specjalistów no i wolontariuszy. Chcemy rozpoczynać pracę z pacjentami już na oddziale szpitalnym, a w przyszłości będziemy prowadzić szeroko pojętą rehabilitację także po wyjściu ze szpitala. Chcę przekazać innym osobom to, że można osiągnąć bardzo wiele dzięki systematycznej rehabilitacji.
Jak można się skontaktować z Fundacją „Bez Ograniczeń”?
Nasz numer telefonu to 535-36-05-05,
strona internetowa: www.fundacjabezograniczen.org
adres e-mail: fundacja@fundacjabezograniczen.org,
Facebook: Fundacja dla Osób Po Urazach Neurologicznych „Bez Ograniczeń”.
Zapraszamy do kontaktu nie tylko osoby poszukujące wsparcia, ale też wolontariuszy, lekarzy, rehabilitantów i innych specjalistów.
Dziękuję za rozmowę
Katarzyna Kazańska