BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Alena Androsik, młoda kobieta długimi blond włosami, w okularach z uśiechem patrzy w obiektyw. Ubrana w białą rozpiętą pod szyją koszulę. Zdjęcie portretowe.

Alena Androsik: Skoro jesteś na jakiejś drodze, to znaczy, że mimo trudności masz wszystko, żeby sprostać zadaniu.

Alena Androsik – prezes i współfundator Fundacji Sal Terrae na rzecz Tradycji Katolickiej w Lublinie, tłumaczka, korektorka.

Większość rozmów zaczynam od tego właśnie pytania, więc żeby było tradycyjnie – bo o Tradycji dziś między innymi będzie mowa – od niego zacznę: skąd się w Tobie wzięła potrzeba, skłonność do tego, aby robić coś więcej, wyjść poza codzienność?

Szczerze? Sama nie wiem. Mam wrażenie, że to jest akurat wrodzone albo może wychowane. Jestem wychowana w rodzinie, w której zawsze tata i mama w coś się angażowali. To nie było tylko chodzenie do pracy, etat, po którym siedzi się w domu i nic nie robi. Moja rodzina w taki sposób funkcjonowała, że angażowaliśmy się na przykład w Kościele, w różne działania związane z działalnością pozarządową. Także dla mnie to było normalne. Myślę, że to jest też kwestia charakteru. Jeżeli wchodzę do jakiegoś środowiska, po prostu nie potrafię się schować, siedzieć gdzieś na szarym końcu, tylko korzystać i nic nie robić. Jeżeli widzę, że można na przykład środowisko poruszyć, można coś zrobić, że można wnieść jakąś wartość dodaną, a widzę, że mam taką możliwość, to działam.

Częściowo to jest pewnie też kwestia tego, czego mi samej brakuje. Część działań również wynika z rozmów z otoczeniem. Jak się bliżej poznaje ludzi z jakiegoś środowiska i słyszy, że fajnie by było, żeby coś zrobić, to otwiera się pole do myślenia, do inicjatywy: „Co można zrobić? Jak to zrealizować? Jak działać, żeby wyszło coś konkretnego?”

Twoje zainteresowania i pasje są dosyć szczególne i specyficzne – promocja i rozwój Tradycji Katolickiej. Uśmiechnięta, filigranowa, młoda kobieta niekoniecznie kojarzy nam się z takimi tematami, wydaje się, że to nie są tematy dla młodych ludzi…

Nie zgodzę się, że to nie jest tematyka dla młodych ludzi. Nasza działalność dotyczy właściwie wszystkich pokoleń. Bardzo dużo jest młodzieży na Mszach Świętych łacińskich, dużo osób się tym interesuje. Być może jest to jakaś alternatywa dla ludzi, którzy potrzebują postawionych większych wymagań, sytuacji wymagających większego zaangażowania. Dla tych, którzy w obszarze duchowym potrzebują czegoś więcej. Podobnie było ze mną: poznałam bliżej środowisko i zrozumiałam, że faktycznie czuję się z nim związana, że podzielam te wartości, że to wszystko jest dla mnie bardzo ważne. Brakowało mi jednak wspólnoty. Rozmawiając z ludźmi: z jedną, drugą, trzecią osobą, usłyszałam, że to nie tylko moja potrzeba. No i pojawiła się myśl, która doprowadziła do założenia Fundacji Sal Terrae. Była też druga motywacja, bardzo praktyczna. Potrzebowaliśmy struktury, podmiotu prawnego, jakiejś organizacji, żeby można było pozyskiwać środki na finansowanie potrzeb, które wiążą się z tą liturgią.  

Fundacja to był mój pomysł. Dojrzewał we mnie przez kilka ładnych lat, kręcił się. Początkowo nie miałam odwagi, żeby się tego podjąć; nie wiedziałam do końca, jak to zrobić. Na szczęście pojawił się też kolega z naszego środowiska, Marcin, który miał podobną potrzebę: stworzyć coś, co by ożywiło środowisko, co by dodało jeszcze jakąś inną działalność niż same kwestie celebracji liturgicznych. Dodał mi odwagi, włączył się też jako współfundator i już we dwójkę mogliśmy podjąć ten krok. Mieliśmy różne obawy i niepokoje. Była duża trema, jak to zostanie przyjęte, czy Fundacja będzie miała zaufanie wśród ludzi, jakąś tam życzliwość. Już w trakcie wyszło na przykład, że zarządzanie organizacją – niezależnie od tego, czy jest to organizacja duża, czy mała – zawsze jest wyzwaniem, pokonywaniem swoich słabości, zawsze to jest walka ze sobą i też odpowiedzialność. Na całe szczęście, kiedy człowiek nie jest sam, to da się to wszystko zrobić. Otrzymaliśmy duże wsparcie od innych osób ze środowiska, które chociaż same nie weszły do Fundacji jako „część oficjalna”, to bardzo pomagały. Fundacja jest dziełem wielu osób, w tym momencie mamy już ponad 2 lata, ludzi wokół nas jest coraz więcej i dzięki temu to wszystko funkcjonuje.

Czy do tego wszystkiego wystarczą pomysł, umiejętności i wsparcie innych osób?

Do tego momentu nie powiedziałam tego wprost, ale musi w naszej rozmowie paść słowo: powołanie. To jest to, co dało mi siły, żeby w ogóle się decydować na stworzenie Fundacji. Takie moje poczucie, może nawet pewność, że tego chce ode mnie Pan Bóg. Że jestem narzędziem w jakimś celu, którego nawet jeszcze do końca sama nie jestem w stanie pojąć. Gdy przychodziły i przychodzą takie gorsze momenty, pokusy i myśli „po co mi to wszystko było?”, wtedy COŚ dodaje mi siły, motywacji; mam poczucie, że KTOŚ się troszczy – widzę, jak „niechcący” rozwiązują się problemy. Czasami niekoniecznie w ten sposób, który ja bym chciała, ale się rozwiązują. Naprawdę. Kiedy mi się wydaje, że to już koniec, jest źle, nagle się okazuje, że to się zmienia i jest dobrze, a może nawet lepiej niż było.

Oprócz tego ważna dla mnie jest odpowiedzialność przed ludźmi, którzy nam zaufali, przed darczyńcami, przed przyjaciółmi, przed ludźmi, którzy czasami podchodzą, czasami piszą i wspominają, że dobrze, że taka Fundacja jest. Kiedy patrzę na konto i widzę kolejne darowizny, to jest szok i zdziwienie, jak bardzo hojni, jak wspaniałomyślni są ludzie i jak wielkim zaufaniem nas obdarzają. Dla mnie to jest ogromny dar. To daje siłę. Kiedy jestem zmęczona albo mam wszystkiego dosyć, myślę o tych ludziach, żeby ich nie zawieść. Skoro oni widzą w naszych działaniach wartość, to chcę to kontynuować.

Jakie cechy potrzebne są liderowi współczesnej organizacji? Co jest Twoim zdaniem najbardziej potrzebne do skutecznego działania?

Zacznę od słowa niepopularnego, a bardzo potrzebnego w dzisiejszym świecie: pokora.

Dalej: pozwolenie sobie na błędy i uznanie, że ktoś inny może mieć naprawdę lepszy pomysł. Wzięcie pod uwagę czyjegoś zdania to nie jest rezygnacja z decyzji czy pozycji, ale przejaw odpowiedzialności. Jako lider musisz wziąć pod uwagę maksymalnie dużo czynników, maksymalnie dużo informacji – dlatego właśnie jest ważna pokora, żeby wysłuchać każdego. Nawet jeżeli wydawało się, że mamy doskonały plan, to czasem trzeba ustąpić, przemyśleć i uznać, że ktoś miał lepszy pomysł. Ja trochę traktuję Fundację jak dziecko i dlatego było to trudne, by przyjąć do wiadomości, że nie wszystko musi iść po mojej myśli. Czasem człowiek ma klapki na oczach – wydaje mu się, że to jego pomysł jest najlepszy. A tu nagle ktoś mówi „może zróbmy tak” i wtedy jest „Eureka!”. Będąc emocjonalnie związanym z jakimś pomysłem, nie widzi się rozwiązań, które tak naprawdę były dostępne od ręki, tylko trzeba było odpuścić, nabrać dystansu i spojrzeć szerzej.

Lider powinien być asertywny, nawet przy małych działaniach – takich jak nasze. Spotykamy się z bardzo popularnym obecnie hejtem, z krytyką, nie tylko tą konstruktywną. Cenię, jeśli ktoś jest w stanie powiedzieć, co mu nie pasuje – możemy to następnym razem poprawić. W przypadku, gdy ktoś się „czepia”, nie podaje argumentów, trzeba mieć dużo takiego spokoju i zaufania do decyzji, które podjęło się wraz z zespołem. I po prostu olać. Czasami ludzie chcą się tylko wygadać. Jest to dla mnie wciąż bardzo trudne. Reaguję mocno emocjonalnie i bardzo osobiście przyjmuję wiele rzeczy. Ale takie przejmowanie może prowadzić do tego, że człowiek łatwo się załamie i nie zrobi kolejnych pięknych rzeczy. Warto przyjąć zasadę, że „nie krytykują tego, kto nic nie robi”.

Nie można też zapomnieć o komunikacji, poznawaniu swojego zespołu, jego potrzeb. Pamiętać, że każdy ma swoją historię, każdy ma swój charakter. Bardzo niebezpieczna jest projekcja –  stwierdzenie, że skoro ja tak myślę, to pewnie wszyscy inni też myślą tak samo. Ważne jest uszanowanie i zrozumienie tego, że jesteśmy naprawdę bardzo różni. Szukanie tego, co nas łączy, a nieskupianie się na tym, w czym się nie zgadzamy.

A odwaga? Kiedy o Tobie myślę, to przychodzi mi do głowy, że jesteś osobą odważną?

Nie wiem, czy nawet nie szaloną – może to jest właściwe słowo.  Na pewno podejmowanie działań społecznych wymaga trochę odwagi, trochę szaleństwa, zdolności do ryzyka. Bez tego trudno zrobić pierwszy krok. Potrzebna jest też świadomość, że nie zawsze wszystko pójdzie po naszej myśli. Z takim przeświadczeniem należy zaczynać jakąkolwiek działalność. Że może się nie udać, ale najważniejsze jest, że się spróbowało.

Działanie to emocje. Jak zadbać o siebie, żeby się nie wypalić?

Trudne pytanie. Szczególnie w momencie, kiedy doświadczam pewnego wypalenia. Czasem potrzebni są nowi ludzie, z nową motywacją, siłami do działania. Oprócz tego podział zadań, umiejętność ich delegowania. Trzeba też umieć odpoczywać. Nawet jeśli kochamy to, co robimy, jesteśmy tym zafascynowani – od czasu do czasu musimy się od tego oderwać. Tu powtórzę rzecz popularną, modną: trzeba zaplanować sobie odpoczynek i trzeba koniecznie z tego odpoczynku korzystać. I nie myśleć wtedy nawet o tym, co ważne.

W jaki zatem sposób regenerujesz siły?

Powiem tak: Fundacja to jest hobby, poza nim mam też własną działalność. Więc jeżeli nie myślę „fundacyjnie”, to z kolei muszę pomyśleć o rzeczach związanych z pracą. Jeśli jednak mam możliwość odpoczynku kilkudniowego, to dla mnie najlepsze są wyjazdy. Lubię wyjechać do innego miasta, spotkać się ze znajomymi. Z ogromną przyjemnością wyjeżdżam w góry – tam naprawdę odpoczywam. Ten wysiłek fizyczny, ale też to piękno, obcowanie z naturą bardzo mi pomagają, ratują mnie.

Potrzebuję też codziennie czasu sama ze sobą. Potrzebuję czasu na modlitwę na spokojnie, najlepiej na Adorację Najświętszego Sakramentu. Potrzebuję kontaktu z ludźmi. Chciałabym w związku z tym trochę zmienić profil pracy, żebym mogła więcej być na zewnątrz, wyjść do ludzi, a nie siedzieć tylko w domu, bo pracę mam zdalną – jestem tłumaczką i korektorką.

Jakieś cele na najbliższy czas?

Nie buduję dalekosiężnych planów. Jest dziś tak dużo niepewności, że raczej staram się reagować na bieżąco na to, co przynosi życie.

Ważnym zadaniem w tym momencie jest dla mnie znalezienie tego bardzo popularnego worklife balance’u. Mijający rok był bardzo trudny, było dużo zmian, a one zawsze bolą. I to, co potrzebne jest zarówno mi, jak i Fundacji, to uporządkowanie dnia, zadań. To jest mój cel na najbliższy czas, żeby faktycznie nauczyć się w końcu nie tylko planować, ale też iść zgodnie z planem dnia. A drugi cel to nauczyć się reagować na trudne sytuacje z humorem. Kończy się rok, to takie moje postanowienie na kolejny. Za patrona tej zmiany obrałam Św. Tomasza Morusa, który żartował nawet chwilę przed tym, jak został pozbawiony głowy. Pocieszał i uspokajał kata, dla którego egzekucja na Morusie była pierwszą w życiu.

Do tej pory rozmawiałyśmy o byciu liderką, o działalności społecznej, nie padło ani jedno słowo o niepełnosprawności.

Od urodzenia mam problem ze wzrokiem. Poruszam się samodzielnie, czasem jednak odczuwam pewną niezręczność, np. gdy ludzie wyciągają do mnie rękę, a ja tego nie widzę, albo ktoś się do mnie zwraca, a ja patrzę w drugą stronę, ponieważ nie jestem pewna, gdzie jest ta osoba; a to się potknę albo wpadnę na jakiś stołek. Powiem szczerze, czasem mi to przeszkadza, ale też śmieję się z tego. Im bardziej jestem nieporadna, tym mniej wyglądam na typową biznesswoman. Ale może dzięki temu bardziej widać, że to, co robię, to nie jest moje dzieło? Że to Pan Bóg wybiera takie narzędzie, z jakiego chce korzystać? Tak jak rozmawiałyśmy, działalność to jest pewien rodzaj powołania i skoro jesteś na takiej drodze, to znaczy, że mimo trudności masz wszystko, żeby temu zadaniu sprostać. Jak nie sama, to na pewno w odpowiednim momencie dostaniesz do pomocy drugiego człowieka.

Wszystkich zainteresowanych działaniami Fundacji Sal Terrae odsyłamy na stronę salterrae.pl

Wywiad przeprowadziła Anna Bieganowska-Skóra

Materiał powstał w ramach projektu “Promowanie aktywności osób niepełnosprawnych w różnych dziedzinach życia społecznego i zawodowego” realizowanego w okresie 01.09.2022 – 10.12.2022 r. przez Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki ze środków Województwa Lubelskiego.

UWAGA: Kopiowanie, skracanie, przerabianie, wykorzystywanie fotografii i tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.niepelnosprawnilublin.pl, w innych mediach lub innych serwisach informacyjnych wymaga zgody redakcji.

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies