Od śmierci P. Kazimierza Leśniewskiego upłynęły dziesiątki lat. Jak zatem wytłumaczyć potrzebę oddania czci Bohaterowi sprzed lat, o którym wiedziało się niewiele, zapisał się bowiem w pamięci jedynie poprzez kilka bardzo ważnych spotkań? Szukałem – po kilkudziesięciu latach od tej śmierci – wzmianki w Internecie odnoszącej się do byłego Kierownika Domu Kultury „Bronowice”, człowieka zasłużonego w promowaniu niezakłamanej polskiej historii. Jak dotąd – postać P. Kazimierza (z winy wielu beneficjentów Jego działalności społecznej, a zatem także i mojej) nie doczekała się należytego upamiętnienia.
Kim zatem był Bohater, w stosunku do którego – tym właśnie artykułem – pragnę choć w części spłacić dług wdzięczności? Kierując Domem Kultury przy ul. Krańcowej w Lublinie w roku 1981-ym – w okresie karnawału pierwszej „Solidarności”, otworzył podwoje kierowanej przez siebie placówki przed młodzieżą z Ruchu „Szańca” – związanej z Konfederacją Polski Niepodległej młodzieżowej organizacji niepodległościowej. W otwartych spotkaniach edukacyjnych z cyklu „Odkłamać historię”, prowadzonych z pasją przez mgr Jerzego Adamczuka, uczestniczyła nie tylko młodzież. Pamiętam jednak, iż jako 16-letni młodzieniec zachłystywałem się atmosferą wolnego słowa, zaś szansa obcowania z interesująco przekazaną, niezafałszowaną wiedzą, przełamywała moje opory przed zgłębianiem tajników polskiej historii.
Były to wykłady, w trakcie których rzucono ziarno zainteresowań myślą polityczną XX-lecia międzywojennego – ziarno, z którego wyrosnąć mogły w przyszłości dojrzałe postawy sympatyków i działaczy szeroko pojętego podziemia solidarnościowego. Dodam, iż gwarantem wysokiego poziomu spotkań, na które składały się wykłady i dyskusje, była wspomniana już osoba mgr Jerzego Adamczuka. To z pewnością w tym czasie, kiedy przeżywająca swój rozkwit „Solidarność” brała pod parasol ochronny wiele niezależnych inicjatyw – osoba Kierownika Domu Kultury zapamiętana została przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa jako siejący „niebezpieczny” ferment wśród młodzieży, nieugięty działacz społeczno-kulturalny…
Pamiętam także i ja P. Kazimierza. Ceniłem Go bardzo za wielką otwartość, życzliwość i odwagę, dzięki którym wspomniana „kontrowersyjna” (dla władz) inicjatywa mogła zostać zrealizowaną. Świadectwem tej odwagi było udostępnienie siedziby Domu Kultury na spotkanie opłatkowe Konfederacji Polski Niepodległej. Miało ono miejsce dokładnie dn. 12. XII. 1981 r. – w przeddzień wybuchu stanu wojennego. Osoby znające historię tego okresu wiedzą świetnie, iż parasol „Solidarności” – jakkolwiek chronić mógł wiele spośród inicjatyw edukacyjnych i informacyjnych, w odniesieniu do działań zadeklarowanej opozycji politycznej (a taką była KPN) nie mógł być po prostu skutecznym. Bardzo szybko też przyszło P. Kazimierzowi zapłacić za swoją patriotyczną postawę nader wysoką cenę…
Dzisiaj, kiedy wspominam osobę Kazimierza Leśniewskiego, żałuję bardzo, iż w tamtym czasie nie zdążyłem się z Nim po prostu bardziej zaprzyjaźnić. Nie potrafiłem Mu także pomóc, kiedy został zwolniony z pracy i – niewątpliwie pod wpływem stresu i wielu traumatycznych przeżyć – zapadł na ciężką, nieuleczalną chorobę. Spotkałem Go raz jeszcze (chyba już po zawieszeniu stanu wojennego) na Mszy Św. za Ojczyznę odprawianej w Kościele OO. Jezuitów w Lublinie. Jakże żałuję, iż wówczas (sam chory) nie znalazłem w sobie dość sił, żeby zainteresować się bliżej losem ciężko doświadczonego, schorowanego Człowieka. Wkrótce potem P. Kazimierz tragicznie zmarł.
Dobrze by się stało, gdyby niniejsze wspomnienie o zasłużonym, pod koniec życia niepełnosprawnym polskim patriocie, stało się dla wszystkich, którzy Go zapamiętali, pretekstem do napisania swojego wspomnienia tej Postaci. Za nadesłanie takich wspomnień na adres mailowy naszego portalu byłbym bardzo wdzięczny.
Zygmunt Marek Miszczak