Ola, gdyby chcieć Cię opisać jednym słowem, to po prostu się nie da. Trzeba użyć wielu charakterystyk, i to zarówno pod względem – nazwijmy go sobie – „socjologicznym”, jak i zainteresowań oraz pasji. Pozwól, że spróbuję przywołać kilka pierwszych skojarzeń: rodowita zamościanka, napływowa lublinianka, córka, wnuczka, siostra, dziewczyna, przyjaciółka i znajoma; pedagog, działaczka, doktorantka, pasjonatka stylu i makijażu, trochę sportsmenka, specjalistka od mediów społecznościowych – dużo tego I to rzeczy, można powiedzieć, z różnych parafii. Czy od zawsze tak było, że wiele rzeczy na raz Cię pasjonowało? Czy wiedziałaś od początku, czym chcesz się zająć? Czy te wszystkie aktywności coś łączy?
Faktycznie – sporo tego wszystkiego. Jeśli chodzi o moje pasje i zainteresowania, to nie było wcale tak, że od razu wiedziałam. Jak byłam mała pamiętam, że chciałam być lekarzem. Był to etap zabawy w lekarza pediatrę, badanie lalek i tak dalej. Później, w zasadzie przez cały okres szkoły, nie miałam takich ugruntowanych myśli, kim chcę być – przynajmniej nie pamiętam. W gimnazjum czy w liceum przyszło mi do głowy, zaczęła się pojawiać myśl, że chciałabym studiować psychologię. Złożyłam dokumenty, ale się niestety nie dostałam. Zaczęłam studiować pedagogikę specjalną na KULu – ukończyłam tam studia licencjackie, a na drugi stopień przyszłam na UMCS. Teraz jestem na studiach doktoranckich.
To droga naukowa, a zainteresowania prywatne – też masz ich sporo i to na dodatek z bardzo różnych dziedzin
Taaak! i tak sobie myślę, że takim jednym wspólnym mianownikiem tego wszystkiego, co robię jest praca z ludźmi, praca dla ludzi, p raca z żywym człowiekiem: nie z maszynami – to myślę że na dłuższą metę nie jest dla mnie natomiast… praca z ludźmi kontakt z drugim człowiekiem to właśnie to, co chcę robić i w czym się odnajduję najmocniej.
Nawet w moich zainteresowaniach makijażowych. Kiedyś ktoś mnie zapytał, co mi się podoba w makijażu najbardziej – no i właśnie nie samo malowanie, tworzenie, ale ta radość, jaka jest widoczna na końcu: „Wow! jak ja wyglądam!”. Cały proces zmian, drugi człowiek – jego zmiana i zadowolenie.
Jesteś osobą bardzo aktywną. Czy od zawsze tak miałaś, że jak coś się pojawiało na horyzoncie, to wchodziłaś w to „z marszu” czy wolałaś się najpierw przyjrzeć, a potem dołączyć?
Nie, nie wchodziłam z pełną parą i z gotowością dlatego, że bardzo długo miałam problemy z zaakceptowaniem siebie jako osoby z niepełnosprawnością. Innej, inaczej wyglądającej, z dwoma kulami, nie biegającej tak szybko. Akceptacja, aktywność, wchodzenie w różnego rodzaju działalności, pojawiły się gdzieś dopiero na studiach. Tak naprawdę dopiero wtedy odnalazłam ludzi takich, którzy dorośli do poziomu takich relacji.
Jesteś osobą odważną, reagującą szybko, spontanicznie, czy raczej wszystko musisz mieć przemyślane?
Ojej, to jest trudne pytanie, Wszystko zależy od sytuacji. Teraz, na tę chwilę jestem w stanie zadziałać, jak coś potrzeba komuś pomóc; jak ktoś potrzebuje, nie wiem, porady, telefonu; jak ktoś dzwoni – to ja jestem, mogę powiedzieć, że cała się bardzo angażuję w relacje międzyludzkie.
To też jest ku ludziom…
Taak! Różne sprawy, w które się angażuję przychodzą do mnie same. Generalnie staram się angażować. Jeśli coś mi się nie podoba, potrafię też powiedzieć „nie, sorry, odchodzę”. Dość szybko w dorosłym życiu nauczyłam się, że są sytuacje, w których czasem trzeba postawić kropkę, powiedzieć „dość”, „koniec, nie będziemy tak dłużej ciągnąć”. No bo, jak masz jakiś swój kodeks i jak to, w czym jesteś stoi w sprzeciwie z twoimi wartościami, to po prostu rezygnujesz z tego.
O jakich wartościach mówimy?
Ważne są dla mnie kwestie praw i godności człowieka. Najważniejszą wartością jest wolność. Wolność drugiego człowieka i godność – żeby mógł sobie ten człowiek godnie żyć. Mówiąc godnie, mam przede wszystkim na myśli, nie jakieś tam… złote pałace i kasę, ale godne, dobre życie, bez poczucia krzywdy czy zbędnych ograniczeń.
Co uznajesz za swój największy sukces biorąc pod uwagę działalność w organizacjach studenckich?
Jeśli chodzi o działalność studencką, to tak sobie myślę: największym sukcesem było to, że doszłam do stanowiska przewodniczącej Zrzeszenia Studentów Niepełnosprawnych „Alter Idem”. Był to co prawda krótki epizod, ale myślę, że to było takim sukcesem i chyba mi się podobało Wiadomo, bycie liderem to jest ogromny stres, odpowiedzialność, dużo nerwów, dużo wysiłku, ale tez i zaufanie ludzi – to dało mi takiego kopa energetycznego. To są takie sytuacje sprawdzania siebie – każdy z nas chyba zastanawia nad tym, czy byłby dobrym liderem; jak zachowałby się w sytuacji, gdy trzeba o wielu rzeczach decydować. Dopiero, gdy się ma taką możliwość można zweryfikować te swoje sądy na swój temat: jacy jesteśmy, jak kierujemy innymi ludźmi. To jest – myślę – jedno z ważniejszych doświadczeń w moim życiu.
A w innych obszarach?
Tutaj największą dumą napełnia mnie przeprowadzenie badań do doktoratu. Długo się do nich zbierałam, bo gdzieś tam w środku, sama sobie nie mogłam przetłumaczyć, trochę się bałam odrzucenia. Miałam obawy, czy ludzie będą chcieli wypełniać kwestionariusze; czy tych ankiet nie jest za dużo, i tak dalej… Jak przyszło co do czego, to tak naprawdę – żeby nie skłamać – w dwa i pół miesiąca zebrałam 159 osób, co wcale nie jest wcale tak mało biorąc pod uwagę, że to były osoby mi nieznane. Mam nadzieję, że teraz uda mi się dokończyć tę moją rozprawę doktorską i szczęśliwie ją obronić. To jest teraz moim celem numer jeden!
Skąd w ogóle pomysł, żeby podjąć się pracy naukowej?
Skończyłam studia i nagle poczułam, że chcę zgłębić swoją wiedzę na temat niepełnosprawności ruchowej, funkcjonowania osób z niepełnosprawnością ruchową dlatego stwierdziłam że dobrym momentem wyjściem będzie pójście w stronę naukową. Wraz z promotorem wymyśliliśmy temat „Reakcje przystosowawcze a zasoby osobiste osób z niepełnosprawnością ruchową”. Cały proces, szczerze mówiąc, studiowanie literatury, szukanie źródeł jest bardzo czasochłonny i pracochłonny.
Mam wrażenie, że jesteś taką osobą, która, jeśli uzna coś za interesujące, to angażuje się całą sobą…
Ja po prostu lubię się angażować. W ważne dla mnie sprawy jestem strasznie zaangażowana i może też to moje nadmierne zaangażowanie w pewnych momentach nie pomaga. Czasem po prostu nie potrafię się odciąć od sytuacji.
Działalność w organizacjach studenckich, doktorat, makijaże, a potem – żeby zachować chronologię – siłownia, kolejna ważna część Twojego życia.
O tak! Chodzę na siłownię już od 4 lat. To taka moja odskocznia na stresy, teraz trochę chorowałam, więc odpuściłam sobie na ten okres jesienno-zimowy
W pewnym momencie pomyślałam „kurczę, muszę coś ze sobą zrobić”. Może trzeba zainwestować w swoją sprawność, bo nigdy nie wiadomo, ile tej sprawności będzie jeszcze, więc trzeba o to dbać no i tak zaczęłam chodzić na siłownię. Na początku miałam trenera personalnego, potem jak już mi pewne rzeczy pokazał, to zaczęłam chodzić sama.
Ostatnio nabrałam ochoty na ściankę wspinaczkową. Znajomi mi powiedzieli, że w Warszawie mają dostosowaną ściankę. Może ja też spróbuję – pomyślałam – zadzwoniłam nawet na jedną ściankę wspinaczkową i Pan powiedział „super, niech pani przyjdzie, spróbujemy, mamy przeszkolonego instruktora”. Ale obawy wzięły górę – no bo wiadomo: to chodzi o bezpieczeństwo, o zdrowie, o stawy, o nogi – o wszystko. Stwierdziłam ostatecznie, że to jednak jest nie dla mnie ta aktywność ze względu na moją niepełnosprawność.
W ogóle chyba z wiekiem coraz więcej analizuję i biorę pod uwagę argumenty za i przeciw. Analizuję, żeby nie zrobić krzywdy sobie i komuś. Nie wiem, czego bym jeszcze chciała spróbować. W tym momencie nie mam nie mam nic takiego, czuję się spełniona. Ale taka potrzeba pojawia się w momencie – coś tam przeczytam, coś zobaczę, coś mnie zainteresuje i chciałabym spróbować.
Sport to też ostatnio Twoja praca.
Tak, może nie pasja, a wyzwanie – prowadzę media społecznościowe dla szkółki piłkarskiej – to nowy kawałek rzeczywistości, z którym się mierzę. I znowu praca z ludźmi. Cieszę się, jak dzieciaki zadowolone i uśmiechy na ich twarzach – to jest chyba najważniejsze w tym wszystkim. Bardzo to lubię.
Miewasz trochę wolnego czasu?
Tak. Wtedy czytam. Kocham czytać. Uwielbiam książki psychologiczne, więc ten człowiek i tu się przewija w różnych aspektach.
W wolnym czasie lubię spacerować. Jak jest pogoda, to się ubieram i idę na długi spacer, najchętniej z psem.
Czy pies to też pasja?
Nie, pies to przyjaciel – on mnie uratował w czasie pandemii. Sprawił, że miałam po co wyjść na te puste ulicę. Spacer z moją Milką to taki moment oddechu, czasem odpoczynek od ludzi, bo człowiek chociaż jest istotą społeczną, ale też potrzebuje czasem takiego odpoczynku i samotności.
Na tych spacerach spotyka Was wiele historii…
O tak! Niektóre są miłe – a to mi ktoś powie „ładne ma pani perfumy” – myślę wtedy: „Wow! fajnie, taki mały szczegół został zauważony”. Lubię być doceniona. Zawsze staram się wyglądać w miarę dobrze i godnie. Czasem właśnie z ta godnością jest problem- obcy ludzie zwracają się do mnie jak do dziecka, na „ty”; doradzają eksperymentalne terapie, które mają mnie uzdrowić. Najszybsze w ciągu kwadransa. Ale to już zupełnie inna historia… Na inną rozmowę…
Tekst: Anna Bieganowska-Skóra
Zdjęcia: z archiwum prywatnego Aleksandry Majewskiej