Dzisiaj o swoich pasjach opowie nam Agnieszka Bogusz. Radzynianka.
Absolwentka liceum ogólnokształcącego oraz Policealnego Studium Zarządzania i Marketingu w Radzyniu. Pani Agnieszka swój czas dzieli między Dzienny Środowiskowy Dom Samopomocy (tu w ciągu tygodnia uczęszcza na różne zajęcia), a Stowarzyszenie „Ósmy Kolor Tęczy”, gdzie aktywnie spędza weekendy na masażach, zajęciach plastycznych, muzycznych czy zumbie.
Ten i tak dość napięty grafik dopełnia szereg pasji – bardzo różnych. Posłuchajcie zresztą Państwo sami:
– Największą pasją mojego życia – mówi pani Agnieszka – są podróże. To zajmuje dużo czasu w moim życiu i jest bardzo ważne. Głownie to nasze rodzinne wyprawy – mamy takie swoje tradycje: staramy się kilka razy w roku wyjechać na dwa pobytu dłuższe oraz kilka krótkich kilkudniowych. Podróżujemy też z takim stowarzyszeniem z Zagłębia, ze znajomymi z Dąbrowy Górniczej, którzy mają niepełnosprawnego syna. Ostatnio też zdecydowałam się pojechać z ośrodkiem – wcześniej myślałam, ze autobusem będzie dla mnie dużo trudniej, bo nie chodzę, ale przemyślałam to wszystko, spróbowałam, udało się i postanowiłam korzystać.
Zwiedziłam już, że tak powiem, całą Polskę. Objechaliśmy wszystkie pasma górskie – z poziomu samochodu objeżdżamy wszystko, a tam, gdzie da się wjechać – wjeżdżamy kolejkami. Mimo że nie mogę chodzić, to wolę wyprawy w góry – podobają mi się najbardziej, mają swój klimat. Pomimo że morze jest piękne i klimatyczne, to bardziej pociągają mnie góry. Kilkanaście razy byłam już w Zakopanem – bardzo mi się podoba jako miasto.
Bardzo podobają mi się też duże miasta, a zwłaszcza starówki: najbardziej Wrocław, bo jest taki bardzo kolorowy. Toruń też. Jest starym klimatycznym miastem. Gdańsk i Kraków – każde miasto jest inne. Lubię miejscowe tradycje: toruńskie pierniki, zdjęcie ze Smokiem Wawelskim – każdy takie ma i w naszej kolekcji też jest
Mimo, że wolę góry, to znaczną część polskiego wybrzeża mam już „zaliczoną”: Ustka, Świnoujście, Ustronie Morskie, Westerplatte, Kołobrzeg, Międzyzdroje, Gdynia, Gdańsk i Sopot. Znane i ciekawe miejsca, nawet te, o których się mówi, że oklepane. W Sopocie zorganizowana została sesja zdjęciowa, między innymi na molo – potem zorganizowaliśmy wystawę w ośrodku, a teraz nasze zdjęcia wiszą w poszczególnych pracowniach.
Mamy na koncie również kilka zagranicznych miejsc: Rzym, Padwa, Wenecja, Asyż, Budapeszt, Praga, Wiedeń. Niestety pandemia przyhamowała nasze zagraniczne wyprawy.
Z Budapesztu najbardziej utkwił mi w głowie nocny rejs statkiem po Dunaju. Zupełnie inaczej miasto wygląda niż za dnia. Z Pragi – pamiętam ten charakterystyczny zegar, który nie tylko wskazuje godziny, ale jest też dziełem sztuki.
Podczas podróży do Rzymu udało mi się spotkać z papieżem Franciszkiem. Było to niespodziewane. Wiadomo, jak zawsze bardzo dużo ludzi i długa kolejka, ciężko się było dostać. W grupie oczekujących było kilka osób poruszających się na wózkach – byłam wśród nich i ja. Papież do nas podszedł, pobłogosławił nas, podarował różańce i przywitał się z nami. To było duże przeżycie: zobaczyć papieża i być w tym wąskim gronie. Naprawdę: najlepszych chwil w życiu nie da się zaplanować.
Z podróżniczych marzeń to koniecznie chciałabym pojechać do Paryża – to takie romantyczne miasto. Mam nadzieję, że niedługo będzie to możliwe.
Marzenia naprawdę się spełniają – chciałam polecieć balonem – ale wydawało mi się, ze takie rzeczy zdarzają się tylko w telewizji. Człowiek o czymś marzy, ale nawet nie spodziewa się, że mu to się uda. Podzieliłam się tym pragnieniem z panią Magdą i panią Olą z naszego ośrodka. A marzenie spełniło się podczas ośrodkowego festynu – jedną z atrakcji był właśnie lot balonem. Wrażenia niesamowite: wszystko wygląda zupełnie inaczej z lotu ptaka: ludzie, budynki, samochody. Podobno widać było z góry nawet mój dom, ale ja byłam tak przejęta, że nie zauważyłam. Mogłabym latać i latać, lot minął jak krótka chwila – mam nadzieję, że jeszcze się to powtórzy.
Pani Agnieszka, jak każdy szanujący się turysta, z podróży przywozi pamiątki. A to już kolejna pasja. I to niejedna…
Z każdej miejscowości, w której byłam, przywożę magnes lub kubek – jest to tzw. zbieractwo. I magnesów, i kubków jest już spora kolekcja. Cała lodówka magnesów, półki z kubkami w przedpokoju i pokoju. Kiedy stwierdziłam, że jest ich naprawdę dużo, to się przerzuciłam na anioły. Jak człowiek na nie patrzy, to odżywają wspomnienia, można sobie przypomnieć, gdzie się było.
Ośrodkowa codzienność pani Agnieszki to również kopalnia kolejnych pasji:
Interesują się też techniką. Przede wszystkim komputerami, tabletami, tablicami multimedialnymi – prowadzimy na nich zajęcia, zdobywamy wiedzę, organizujemy turnieje wiedzy, karaoke, malujemy, układamy puzzle interaktywne. Ma bardzo dużo zastosowań i często z niej korzystamy. Nowe technologie służą nam tez do wydawania gazetki.
Wydajemy w ośrodku internetową gazetkę. Opisujemy wydarzenia, które aktualnie się dzieją, różne święta, aktualności.
Jestem redaktorką od samego początku. Odpowiadam za rubrykę muzyczną, bo muzyką też się interesuję. Polecam innym jakieś piosenki do posłuchania. Staram się nie narzucać muzyki, ale proponuję. Propozycje pojawiają się raz na miesiąc. O tym, co chcę napisać dyskutuję z panią Magdą, przygotowuję tekst, potem go sprawdzamy i korygujemy.
Redaguję również kącik „Podróże”. Opisuję swoje wyprawy, wakacje, ostatnio na przykład pisałam o Kołobrzegu.
Poszerzyliśmy niedawno skład gazetki – do redakcji dołączył mój chłopak i moja koleżanka. Na spotkaniach redakcyjnych rozmawiamy o pracy w gazetce oraz o innych życiowych sprawach. Co roku robimy urodziny gazetki – świętujemy kolejny rok działalności, wręczamy nagrody tym, którzy w danym roku coś dla gazetki zrobili. W lutym 2022 roku będziemy obchodzić 5-lecie gazetki. Już się szykujemy do tego święta – pizza, szampan – będzie uroczyście.
Relację z jubileuszu z radością opublikujemy na łamach Biuletynu niepełnosprawni.lublin.pl – pani Agnieszka obiecała, że ja specjalnie dla nas przygotuje Jak się okazało w czasie naszej rozmowy, taka praca dziennikarska sprowokowała kolejne zainteresowania Agnieszki Bogusz. Jak to stwierdziła mam pani Agnieszki, Joanna, pojawiła się w oku córki kolejna iskierka – tym razem sportowa:
Któregoś razu moja koleżanka zaprosiła mnie na trening bocci. Zrobiłam z nią wywiad do gazetki i opowiadałam innym, żeby ludzi do tego sportu zarazić, a okazało się, że sama się zaraziłam. Sprawdziłyśmy z mamą, że w Lublinie można trenować boccię w Integracyjnym Centrum sportu i Rehabilitacji „Start” Co prawda trochę daleko mamy do Lublina, 80 kilometrów, ale chcę się przymierzyć do tego sportu. Jest to dyscyplina, którą mogłabym uprawiać – jest sam raz dla osób, które nie chodzą, które nie za bardzo mogą stać. Próbowaliśmy całą rodziną grać i wszystkim nam się podobało.
Rodzina pani Agnieszki ma jeszcze jedna wspólną pasję – koncerty poezji śpiewanej.
To nasza rodzinna pasja – dodaje pani Joanna – Mając dwa latka, Agnieszka pierwszy raz poszła na koncert. Można powiedzieć, że wychowała się na tych koncertach. Spodobało jej się i tak już chodzimy na te koncerty 30 lat. Mamy podobny gust. Najczęściej bywamy na występach naszego radzyńskiego poety i pieśniarza, Jacka Musiatowicza. Bardzo sobie cenimy również Lubelską Federacje Bardów. Kiedy tylko to możliwe, chodzimy na koncerty. Trzeba przyznać, że okazje nadarzają się dość często – a to Andrzejki, a to Walentynki, a to Dzień Matki, itd.
– I tak upływają mi dni – podsumowuje pani Agnieszka – do tego wszystkiego jeszcze rehabilitacja i cały tydzień wypełniony. Mam jeszcze szereg rzeczy, które lubię, na przykład chodzenie na spacery, ale czy to można nazwać pasją?
Opowieści wysłuchała: Anna Bieganowska-Skóra
Zdjęcia: z archiwum rodzinnego Agnieszki Bogusz