BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Portret długowłosej blondynki w czarnych okularach, delikatnie uśmiechniętej i patrzącej wprost przed siebie. Ma złote kolczyki w uszach.

Justyna Spryszak: „Ja naprawdę nie czuję się bohaterką.”

Z wiceprezeską Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych, członkinią Rady Działalności Pożytku Publicznego Województwa Lubelskiego, członkinią Wojewódzkiej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych przy Marszałku Województwa, ekspertką w zakresie dostępności architektonicznej, komunikacyjno-informacyjnej oraz cyfrowej - rozmawia Ewelina Orzechowska.

E.O. – Opowiedz proszę, jak rozpoczęła się Twoja przygoda z pracą w organizacjach pozarządowych?

J.S. – Skończyłam liceum ogólnokształcące w Zakrzówku. Następnie ukończyłam Policealne Studium Ekonomiczne w Marcinkowicach pod Nowym Sączem, a w latach 2008-2013 studiowałam administrację publiczną w Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji w Lublinie — najpierw trzyletnie studia licencjackie, potem dwuletnie magisterskie. W latach 2012–2013 ukończyłam także doradztwo zawodowe na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II.

W roku 2013 wzięłam udział w szkoleniu, organizowanym przez Lubelski Ośrodek Samopomocy (LOS), w ramach projektu „Lubelska Akademia Fundraisingu”. Było ono skierowane do osób z niepełnosprawnościami, miało przygotować do nowego wówczas zawodu — fundraiser. Szczerze mówiąc, fundraising kojarzył mi się z proszeniem czy wręcz żebraniem i dlatego nie czułam się do tego stworzona. Okazało się jednak, że szkolenie było bardzo ciekawe, a stażowe wynagrodzenie całkiem wysokie, więc spróbowałam.

Podczas szkoleń dowiedziałam się, jak naprawdę funkcjonują organizacje pozarządowe. Fundraising był tylko jednym z elementów całego programu. Po zakończeniu kursu trzeba było odbyć staż w organizacji. Pomyślałam wtedy, że zamiast fundacji czy stowarzyszenia wybiorę federację, bo tam zrzeszone są i jedne, i drugie. Właśnie wtedy trafiłam do Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych (FLOP).

E.O. – Czy wcześniej miałaś jakieś doświadczenia w tym środowisku?

J.S. – Tak, ale to były doświadczenia w obszarze kultury. w 2012 roku brałam udział w projekcie Marty Kurowskiej „Wolontariusz Kultury Plus”, realizowanym przez Fundację „Tu Obok”. To były działania bardziej kulturalne — wolontariat podczas Jarmarku Jagiellońskiego czy Maratonu Lubelskiego. Dzięki temu „liznęłam” tematu trochę od strony wydarzeń kulturalnych, ale dopiero szkolenie w LOS-ie poukładało mi te wszystkie rozsypane w głowie puzzle i pojęłam, jak działają NGO-sy.

E.O. – Jak wyglądały Twoje pierwsze kroki w Forum?

J.S. – Na początku byłam na stażu. Nie chciałam, żeby wpisano mi w dokumentach „fundraiser”, więc zostałam pracownikiem administracyjno-biurowym. Nie miałam na tamten moment pojęcia o projektach, więc myślałam, że nie zagrzeję tam miejsca. Jednak z upływem czasu angażowałam się w coraz to nowe zadania i w ten sposób zaczęłam zdobywać konkretną wiedzę oraz kompetencje w obszarze działania organizacji pozarządowych. Bardzo mnie to wciągnęło. Z czasem dostałam umowę na część etatu, później kolejne, aż w końcu podpisałam umowę na czas nieokreślony. Po kilku latach zostałam koordynatorem biura.

W 2022 roku weszłam do zarządu Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych i zostałam wiceprezeską. W tym roku odbyły się kolejne wybory i ponownie powierzono mi tę funkcję. Tak więc obecnie jestem w drugiej kadencji jako wiceprezeska Forum.

E.O. – To imponująca droga – od wolontariuszki kultury, przez stażystkę, aż po wiceprezeskę federacji.

J.S. – Zgadza się. To pokazuje, że czasem ciekawość i otwartość na nowe doświadczenia mogą zaprowadzić nas dużo dalej, niż początkowo planowaliśmy. Kiedy zaczynałam w 2013 roku szkolenie z fundraisingu, to wówczas nie przypuszczałam, że tak właśnie ułoży się moja ścieżka zawodowa.

Nigdy nie wiedziałam, w jakim zawodzie chciałabym pracować. Nie posiadałam gotowej wizji na swoją przyszłość. Poszłam na staż, zaczęłam działać i pomyślałam: „Fajnie się pracuje w organizacjach pozarządowych”. To nie jest praca od 7 do 15 i koniec. Czasem działa się w soboty czy niedziele, ale w tygodniu można pracować online, wyjechać, zobaczyć coś nowego. Ta formuła mi odpowiada. Poza tym ta praca daje mi mnóstwo satysfakcji. Dzięki niej nieustannie się rozwijam. Tak się moja droga życiowa ułożyła i dobrze mi z tym.

E.O – W jakich instytucjach działasz społecznie i wolontarystycznie?

J.S. – Trochę tego jest, więc skupię się na najważniejszych miejscach.

Byłam członkinią Rady Działalności Pożytku Publicznego Miasta Lublin, a także Rady Działalności Pożytku Publicznego Województwa Lubelskiego. W miejskiej radzie już zakończyłam działalność, natomiast w wojewódzkiej jestem nadal – chyba już drugą albo trzecią kadencję.

Przez jedną kadencję byłam członkinią Społecznej Rady do spraw Osób Niepełnosprawnych przy Prezydencie Miasta Lublin. Obecnie działam w Wojewódzkiej Społecznej Radzie przy Marszałku Województwa Lubelskiego.

Jestem również zastępczynią członka Komitetu Monitorującego Fundusze Europejskie dla Lubelskiego w obecnej perspektywie finansowej 2021–2027.

Od listopada tego roku jestem Zastępczynią członka Podkomitetu KUP ds. Stosowania Karty Praw Podstawowych UE! (KUP – Komitet Umowy Partnerstwa).

Działam także w fundacji „W Drodze”. Powstała ona w 2013 roku po szkoleniu w Lubelskim Ośrodku Samopomocy, o którym wspominałam na początku, obecnie jestem Prezeską.

E.O. – Jakie cele przyświecają Fundacji W Drodze?

J.S. – Fundacja w celach ma działania na rzecz osób z niepełnosprawnościami, a od 2019 roku zajmuje się też dostępnością dla osób ze szczególnymi potrzebami, czyli szerzej niż osoby z niepełnosprawnościami – seniorzy, podróżni z dużym bagażem, rodzice z wózkiem, obcokrajowcy.

E.O. – Czym jest FLOP?

J.S. – Flop to federacja parasolowa zrzeszająca fundacje i stowarzyszenia – obecnie mamy 65 członków. Nasze motto brzmi: „Z nami można więcej”.

Misją FLOP jest działanie na rzecz rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i dialogu obywatelskiego, rzecznictwa interesów sektora obywatelskiego oraz tworzenia płaszczyzny do rozwoju współpracy międzysektorowej i wzmacniania procesu federalizacji na Lubelszczyźnie.

FLOP od 2014 r. we współpracy z Radą Działalności Pożytku Publicznego Województwa Lubelskiego i administracją publiczną (Urząd Miasta Lublin, Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego, Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Lublinie) organizuje corocznie konferencję „Lubelskie Forum Inicjatyw Pozarządowych” (LFIP), która przez ostatnie lata wyrosła na największe święto III sektora w regionie lubelskim. Wydarzenie to już na stałe wpisało się w kalendarz największych cyklicznych imprez promujących sektor pozarządowy na Lubelszczyźnie. Integralną częścią LFIP jest uroczysta „Gala III Sektora”, podczas której FLOP przyznaje swoje nagrody „Złoty Parasol dla NGO”. Do tej pory odbyło sięb12 konferencji LFIP połączonych z galą.

Jako że jestem w Zarządzie, mam wpływ na realizowane projekty, co jest dla mnie osobiście bardzo ważne. Skupiamy się też na dostępności dla osób ze szczególnymi potrzebami.

W praktyce m. in. rozdajemy granty organizacjom pozarządowym, wspieramy rehabilitację społeczną osób z niepełnosprawnościami, pomagamy we wprowadzaniu dostępności w instytucjach. Wygraliśmy też projekt „4.7”, który właśnie temu służy. Wcześniej zajmowaliśmy się szerzej społeczeństwem obywatelskim – szkoliliśmy radnych dzielnicowych i miejskich, realizowaliśmy programy szwajcarskie.

Realizując projekty z dostępności, współpracujemy z innymi organizacjami, ponieważ Razem możemy więcej.

Wśród organizacji, z którymi współdziałamy są m.in.: Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych, Polski Związek Niewidomych Okręg Lubelski.

Współpracujemy także z WRZOS-em – to jest Wspólnota Robocza Związków Organizacji Społecznych. To taka federacja federacji, do której należymy. Oni realizują różne projekty, a ja mam zaszczyt pełnić rolę rzecznika Funduszy Europejskich w jednym z nich. Organizuję spotkania, podczas których pokazujemy, jak organizacje mogą korzystać z Funduszy Europejskich – szczególnie w kontekście województwa lubelskiego. To daje realne efekty. Na przykład podczas przeglądu śródokresowego razem z Justyną Ochędzan negocjowałyśmy z Urzędem Marszałkowskim, aby przeznaczyć środki na capacity building, czyli budowę kapitału organizacji pozarządowych. Udało się wywalczyć większą pulę – około czterech milionów złotych na usługi społeczne.

Dużo jeździmy na spotkania i konferencje. Byliśmy na Ogólnopolskim Forum Inicjatyw Pozarządowych, uczestniczymy w wizytach studyjnych – w Olsztynie, Toruniu, Wrocławiu. Niedawno braliśmy udział w spotkaniu Rady Działalności Pożytku Publicznego Województwa Podkarpackiego, a także w szkoleniu w Polańczyku. To wszystko po to, żeby nasze lubelskie organizacje nie zostały w tyle, tylko mogły korzystać z nowinek i dobrych praktyk.

Do nas również przyjeżdżają federacje na wizyty studyjne – z Częstochowy, z Mazowsza. W Polsce prawie wszędzie działają federacje, poza Opolszczyzną. Są też struktury ogólnopolskie, jak OFOP – Ogólnopolskie Forum Organizacji Pozarządowych. FLOP w ubiegłym roku do niego przystąpił, żeby mieć dostęp do informacji i dobrych praktyk.

Dzięki WRZOS-owi współpracowaliśmy z organizacjami z Bawarii. Realizowaliśmy projekt z Niemcami – „Action Men”. Takie projekty pokazują, że warto patrzeć szerzej i czerpać inspiracje z zagranicy

E.O. – Jakie projekty realizujecie aktualnie?

J.S. – Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych realizuje projekty ukierunkowane na wzmacnianie aktywności obywatelskiej, rozwój organizacji pozarządowych oraz budowanie dostępnych i włączających społeczności w województwie lubelskim. Jednym z ważnych obszarów działań FLOP są projekty lokalne, w których organizacja pełni rolę operatora grantowego i animatora współpracy. W ramach programów takich jak „Aktywne Lubelskie Lokalnie” czy „Aktywne Małe Społeczności” FLOP wspiera oddolne inicjatywy mieszkańców i NGO, udzielając dotacji, prowadząc doradztwo, szkolenia oraz działania animacyjne w kilku powiatach regionu. Projekty te mają na celu zwiększenie zaangażowania mieszkańców w sprawy publiczne, rozwój małych organizacji i grup nieformalnych oraz wzmacnianie kapitału społecznego na poziomie lokalnym.

Istotnym nurtem działalności FLOP są także projekty skierowane do osób starszych. Przykładem jest realizowany projekt „Senior 60+ bez barier – samoorganizacja seniorów na rzecz dostępności”, którego celem jest wzmacnianie aktywności społecznej seniorów oraz ich udziału w działaniach na rzecz poprawy dostępności usług, przestrzeni publicznej i informacji. W ramach tego projektu seniorzy zdobywają wiedzę, kompetencje i narzędzia do samodzielnego działania, a także włączani są w dialog z samorządem i instytucjami publicznymi.

Forum realizuje również projekty o charakterze edukacyjnym i rozwojowym, skierowane do organizacji pozarządowych, ich pracowników i wolontariuszy. Obejmują one szkolenia, warsztaty i spotkania tematyczne dotyczące m.in. zarządzania organizacją, pozyskiwania środków, współpracy z samorządem, partycypacji obywatelskiej oraz dostępności i projektowania uniwersalnego. Działania te służą profesjonalizacji sektora NGO i wzmacnianiu jego roli w życiu publicznym regionu.

Obecnie zajmujemy się też tematem ewakuacji osób z niepełnosprawnościami. To bardzo aktualne – w kontekście wojny, ataków dronowych. Pytanie brzmi: czy są procedury, jak ewakuować osoby z niepełnosprawnościami z czwartego piętra. Pełnosprawni wsiądą w samochód i pojadą. Często nawet pełnosprawna część społeczeństwa nie orientuje się, gdzie są schrony czy punkty z wodą – a co dopiero przykładowo osoby niewidome. Nawet sygnały ostrzegawcze bywają niezrozumiałe np. dla osób z niepełnosprawnością słuchu. To tematy, które dopiero poznajemy.

E.O. – Czy Twoje zaangażowania na rzecz dostępności zostały w jakiś sposób zauważone i docenione?

J.S. – Ja naprawdę nie czuję się bohaterką. Działania na rzecz dostępności dają mi po prostu ogrom satysfakcji.

W roku 2023 otrzymałam Medal Prezydenta Miasta Lublina – Krzysztofa Żuka za szczególne zaangażowanie społeczne i codzienną pracę na rzecz mieszkańców Lublina, szczególnie osób niepełnosprawnych, za promocję miasta oraz za pracę jako członek Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych przy Prezydencie Miasta Lublin w latach 2019 – 2023.

E.O. Z czym związana jest Twoja niepełnosprawność?

J.S. – Mam barwnikowe zwyrodnienie siatkówki. Dowiedziałam się o tym dopiero w 2001 roku. Od dziecka miałam problemy ze wzrokiem, ale od 2015 roku wzrok uległ znacznemu pogorszeniu. Schorzenie to polega na tym, że pole widzenia stopniowo zanika. Dodatkowo mam astygmatyzm. Powoli z każdym rokiem coraz gorzej widzę, obecnie nie czytam czarno-druku.

Myślę, że gdybym 20 lat temu miała taki wzrok jak dziś, pewnie nie wyszłabym z domu. Na pewno nie pracowałabym. Na szczęście technologia idzie do przodu i dzięki temu rekompensuje mi w pewien sposób pogarszający się wzrok. Mogę funkcjonować w miarę samodzielnie.

Raczej nie mam problemów z poruszaniem się po swoim mieście. Wiem, jak mniej więcej trafić tu czy tam. Kiedy czegoś nie widzę, to robię zdjęcie i powiększam w telefonie – wtedy mogę sprawdzić cenę. Choć teraz już na ceny nie patrzę, bo i tak muszę kupić, więc po co się denerwować.

Nowoczesne technologie to dla mnie nieoceniona pomoc w codziennym funkcjonowaniu. Dzięki telefonowi mogę sprawdzić rozkład jazdy, przystanki, kupić bilet. Dzięki komputerowi wysyłam dokumenty w formie elektronicznej. Jako osoba słabowidząca od około pięciu lat korzystam z czytników ekranu. Kiedyś używałam powiększeń tekstu, teraz korzystam z NVDA albo systemowego czytnika na komputerze, a w telefonie z TalkBacka.

E.O. – Czy łatwo było Ci zaakceptować swoją sytuację zdrowotną?

J.S. – Nie od razu. Kiedyś udawałam, że jestem pełnosprawna, nie chciałam być postrzegana przez pryzmat niepełnosprawności. Jednak mój wzrok znacznie się pogorszył, a temat dostępności stał się bardziej obecny w mojej codzienności. Jeśli chcę być samorzeczniczką, muszę się przyznać do swojej sytuacji. Myślę, że zaakceptowałam to w czasie pandemii – wtedy zobaczyłam, że inni też są zamknięci, ograniczeni. To mnie uspokoiło. Teraz żyje mi się łatwiej, bo wiem, że nie mam wpływu na wszystko, ale mogę korzystać z technologii i wsparcia otoczenia.

E.O. – W lubelskim środowisku osób z niepełnosprawnością, działaczy oraz ich przyjaciół, niektórzy nazywają Cię „orędowniczką dostępności”.

J.S. – Coś w tym jest. (śmiech)

E.O. – Czym dla Ciebie jest dostępność poza naukowymi definicjami? Dlaczego akurat ten temat tak Cię porusza, co sprawiło, że właśnie w tę stronę postanowiłaś kierować swoje działania?

J.S. – Przede wszystkim mam osobistą motywację. Jestem osobą słabowidzącą, mam niepełnosprawność wzroku – i to mnie dotyka bezpośrednio w mojej codzienności. Dla mnie dostępność to możliwość życia samodzielnie, w świecie bez barier. Bo dlaczego ktoś, kto nie widzi albo widzi słabo, miałby być niesamodzielny? Gdyby większość ludzi miała taką dysfunkcję, świat od początku byłby zaprojektowany inaczej.

Dzięki temu, że pracuję w organizacjach pozarządowych i uczestniczę w różnych stronach dialogu, mam większe przełożenie. Mogę być samorzeczniczką. Na przykład podczas posiedzenia Komitetu Monitorującego – było tam około stu osób – okazało się, że urządzenia do głosowania są niedostępne. Wstałam i powiedziałam to głośno. I to miało efekt. Bo jeśli osoba pełnosprawna powie „niedostępne”, to brzmi inaczej niż gdy mówi to ktoś, kogo problem dotyczy bezpośrednio.

E.O. – I nie zgodziłaś się, żeby ktoś głosował za Ciebie?

J.S. – Oczywiście, że nie. Głosowania bywają tajne, a nawet jeśli nie, to dlaczego miałabym wtajemniczać osobę trzecią? Każdy korzysta z maszynki, a ja miałabym podnosić rękę? Chcę być traktowana jak inni. To dotyczy także życia codziennego.

Jeżdżę dużo MPK – tam mamy bezpłatne bilety – ale w busach już trzeba tłumaczyć kierowcom, że istnieją bilety dla osób niewidomych. Zdarza się, że ktoś mówi głośno: „Aaa, to dla niewidomych.” albo twierdzi, że takich biletów nie ma.

Na szczęście jeszcze nie spotkałam się z pytaniem typu: „Ale jak pani niewidoma, skoro nie ma laski?”.

Takie sytuacje pokazują, jak mało świadomości jest w społeczeństwie. Zawsze staram się reagować na nie w odpowiedni sposób.

Nawet dziś – jechałam autobusem linii nr 13 i system komunikatów głosowych podał przystanek za wcześnie. Poszłam do kierowcy i powiedziałam: „Panie, albo to napraw, albo wyłącz, bo ludzi wprowadza w błąd”. Kierowca przeprosił, tłumaczył, że system się zepsuł. Takie momenty pokazują, że jako osoby z niepełnosprawnością powinniśmy reagować i jasno komunikować swoje potrzeby.

E.O. – Można powiedzieć, że dostępność stała się Twoim filtrem patrzenia na świat.

J.S. – Ja nie odczuwam tego w ten sposób, ale czasem wyglądam, jakbym robiła nieustanny audyt otaczającej mnie rzeczywistości.

Niektórzy się śmieją, że po szkoleniach w organizacjach pozarządowych mamy takie skrzywienie zawodowe, wychodzimy gdzieś i od razu sprawdzamy: schody – czy mają poręcz przedłużoną o 30 cm, toaleta – czy szerokość drzwi to 90 cm, czy nie. Kiedyś w ogóle nie zwracałam na to uwagi. A teraz – patrzę na wszystko, nawet w podróżach. Ostatnio byłam na wizycie studyjnej w Brukseli, w Parlamencie [Europejskim (PE) – red.] i od razu zwracałam uwagę na rozwiązania dostępnościowe. Na Erasmusie w Atenach – to samo, w Hiszpanii, w Turcji – porównuję, jak wygląda dostępność tam, a jak u nas. To jest coś, co mam z tyłu głowy cały czas. Żyję z tą dostępnością, bo ona decyduje o jakości życia mojego i innych. Osoby, które ze mną przebywają na co dzień czy podróżują, zarażają się moim sposobem patrzenia na otoczenie pod kątem rozwiązań dostępnościowych.

E.O. – I jak to wygląda, gdy porównujesz Polskę z innymi krajami?

J.S. – Powiem tak: podobnie. Wcale nie gorzej, ale też nigdzie nie jest idealnie. Każdy kraj ma coś ciekawego. Pamiętam, że w Grecji było bardzo dużo fakturowych oznaczeń na nawierzchni – naprawdę gęsto. Ale z kolei na przejściach dla pieszych ustawiono słupki tak gęsto, że trudno było się przecisnąć. W Hiszpanii też spotkałam inne rozwiązania. Wszędzie znajdzie się coś fajnego, ale zawsze pozostaje potrzeba asystenta.

E.O. – A ta Twoja wizyta studyjna w Brukseli – to była bardziej zawodowa strona działalności?

J.S. – Tak, zdecydowanie. To był projekt realizowany przez Fundację „Okno na Wschód” z partnerem Ekoskop z Rzeszowa. Najpierw odbyły się szkolenia w pięciu województwach – po dwie grupy, czyli około 40 osób w każdym. Z tych szkoleń wyłoniono liderów – 20 z południa, 20 z północy. Miałam ten zaszczyt, że znalazłam się w grupie dwudziestu liderów z południa. Potem pisaliśmy prace zaliczeniowe na temat strategii współpracy organizacji pozarządowych z województwem. Z naszego województwa wyłoniono dwie osoby: mnie i Dorotę Strzyżyńską z Nałęczowa. Finalnie mogłyśmy pojechać na wspomnianą wizytę studyjną do Brukseli. To było dla mnie bardzo rozwijające doświadczenie. W Brukseli mieliśmy wizyty w Muzeum Historii Europy, w Parlamentarium, w samym Parlamencie Europejskim. Spotkaliśmy się z europosłami – Martą Wcisło, Adamem Bielanem i jeszcze jedną europosłanką z Podkarpacia, która zaprosiła nas do swojego gabinetu. Byliśmy też w Komisji Europejskiej, w Europejskim Komitecie Społeczno-Ekonomicznym i w Komitecie Regionów. A w czasie wolnym odwiedziliśmy Antwerpię, Atomium, no i oczywiście Grand Place – najpiękniejszy plac, jaki widziałam w Europie. Do tego belgijskie frytki, gofry i czekoladki – obowiązkowe punkty programu!

E.O. – Dostępność to temat bardzo bliski Twojemu sercu. Czy Twoim zdaniem dotyczy ona jedynie grupy osób z niepełnosprawnościami?

J.S. – Dostępność może dotyczyć każdego na różnych etapach życia. Odbiorcami rozwiązań dostępnościowych są osoby z niepełnosprawnościami, ale także seniorzy, rodzice z dziećmi, kobiety w ciąży, podróżni z dużym bagażem, obcokrajowcy, a nawet kobiety w szpilkach. To szerokie pojęcie. Chodzi o to, żeby każdemu żyło się lepiej. Jeśli likwidujemy bariery, to korzystają z tego wszyscy. Winda nie jest tylko dla osób na wózkach – każdy z niej korzysta. Książki mówione nie są tylko dla niewidomych – słuchają ich wszyscy. Napisy w filmach? Pomagają nie tylko osobom słabosłyszącym, ale też tym, którzy chcą oglądać w ciszy. To jest właśnie uniwersalne projektowanie – dla wszystkich, a nie tworzenie gett.

E.O. – Bardzo ważne spostrzeżenia. A jeśli chodzi o przyszłość, jak ją postrzegasz?

J.S. – Liczę na rozwój sztucznej inteligencji. To ogromna szansa dla dostępności. Już teraz AI potrafi automatycznie tworzyć napisy, czytać tekst z kartki, a nawet opisywać, czy ktoś się uśmiecha. Wierzę, że w przyszłości nawigacja będzie tak doskonała, że osoba niewidoma będzie mogła samodzielnie poruszać się w przestrzeni – bez obaw.

E.O. – Podobno lubisz podróże, te małe i te duże…

J.S. – Tak, i to nawet bardzo. Podróżowanie to moja pasja. Póki jeszcze coś widzę, chcę zobaczyć jak najwięcej. Korzystam z każdej okazji – czy to wyjazdy służbowe, czy prywatne. Od dwóch lat staram się też wyjeżdżać za granicę, czasem nawet dwa razy w roku. Byłam w Hiszpanii, Grecji, w Kijowie jeszcze przed wojną. Teraz w projekcie, w którym uczestniczę, planowana jest wizyta w Hiszpanii – zobaczymy, czy się zakwalifikuję.

Zawsze staram się dobrze przygotować do każdego wyjazdu. Przed podróżą do Brukseli oglądałam filmiki na YouTubie, czytałam o najciekawszych miejscach. Dzięki temu, gdy weszłam na plac, mogłam sobie w głowie „zobaczyć” to, czego nie dostrzegłam oczami. To mi bardzo pomaga.

Lubię i morze, i góry. Cztery lata mieszkałam pod Nowym Sączem, więc często bywałam w Krynicy czy Zakopanem. W Bieszczadach byłam dwa razy. Ale są miejsca w Polsce, których jeszcze nie odwiedziłam – na przykład Świnoujście, Ustka czy Karkonosze. Plany mam – Wenecja, może zimą Egipt, żeby złapać trochę słońca.

E.O. – Czy poza podróżami masz jakieś inne pasje?

J.S. – Od roku powróciłam do czytania książek. W liceum czytałam książki drukowane, później na komputerze, powiększając tekst. Teraz korzystam z „Czytaka” [Cyfrowy odtwarzacz do słuchania audiobooków, muzyki, słuchowisk lub podcastów, z dyktafonem i mówiącym zegarkiem – red.] i aplikacji Polskiego Związku Niewidomych. Potrafię przeczytać nawet 20 książek miesięcznie. Najchętniej sięgam po biografie i pozytywne historie – unikam horrorów czy kryminałów, ponieważ uważam, że w życiu jest wystarczająco dużo trudnych rzeczy.

E.O. – Bardzo Ci dziękuję za to, że poświęciłaś mi czas i zechciałaś się podzielić swoimi doświadczeniami.

J.S. – Cała przyjemność po mojej stronie.

Galeria zdjęć

Rozmawiała: Ewelina Orzechowska
Zdjęcia z archiwum prywatnego Justyny Spryszak

Materiał powstał w ramach projektu „Wzmacniamy aktywność” 
realizowanego w okresie 01.01.2025 r. – 29.02.2028 r.
przez Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych – Sejmik Wojewódzki

Zadanie publiczne jest dofinansowane ze środków PFRON 

UWAGA: Pobieranie, kopiowanie i jakiekolwiek inne wykorzystanie treści dostępnych w powyższym materiale wymaga pisemnej zgody LFOON – SW będącego właścicielem serwisu www.niepelnosprawnilublin.pl.

Facebook