Zalew Zemborzycki, niedziela, godzina dwunasta, duża grupka osób, które są skupione nad wodą. Najpierw rozgrzewka, potem szybko się rozebrać i… do wody.
W wodzie już można nieco zwolnić, a nawet należy i wytrzymać w niej jak najdłużej. Ja obecnie wytrzymuję około 2 minut, a i tak wychodząc cały się trzęsę. Najgorsze jednak przede mną, jest niezwykle trudno ubierać się przy kilkustopniowym mrozie, gdyż nie ma się czucia w palcach.
Morsem zostałem trzy lata temu i nie żałuję tego. Wprowadził mnie do tego grona kolega biegowy, który kąpał się już od kilku lat. Wtedy przychodziło nas około 10 – 15-tu. Teraz grupa rozrosła się do kilkudziesięciu osób. Przychodzi coraz więcej kobiet i z tego należy się cieszyć. W międzyczasie powstał Lubelski Klub Morsów. Dzisiaj Fundacja Lubelskie Centrum Żeglarstwa zaprosiło morsów na marinę, gdzie musieliśmy najpierw skuwać lód żeby móc się wykąpać. Można zadać pytanie, dlaczego zatem kąpię się skoro tyle cierpienia przy tym?
Daje mi to możliwość przełamania strachu przed zimną wodą ,jest to dla mnie również naturalna krioterapia, która pozwala mi zregenerować organizm po tygodniowym treningu biegowym. Prawdopodobnie działa też na cerę, ale tego akurat nie mogę potwierdzić, ani zaprzeczyć. Najważniejszą rzeczą jest jednak to, że się nie przeziębiam, nie narzekam też na inne dolegliwości.
Dlatego zachęcam do spróbowania chociaż kąpieli – zimnych kąpieli.
A tutaj znajdziecie kilka fotek z niedzielnej kąpieli www.kurierlubelski.pl
Miłego oglądania:)
Andrzej Mrzygłocki