Kilka dni temu zawieszony został protest lekarzy zrzeszonych w Naczelnej Radzie Lekarskiej, przeprowadzony w imię obrony misji lekarza jako poświęcającego swój czas, uwagę i posiadaną wiedzę osobie pacjenta.
Wydaje się, iż w sposobie relacjonowania konfliktu lekarzy skupionych w NRL z Narodowym Funduszem Zdrowia przez środki masowego przekazu umyka ten właśnie aspekt akcji środowiska lekarskiego. Chciałbym zatem – również jako osoba niepełnosprawna – zabrać głos w obronie jakże często pomijanych w mediach racji lekarzy.
Wydaje się, iż decydującym czynnikiem humanizującym relacje osoby niepełnosprawnej z osobą sprawującą nad nią pieczę medyczną jest zaufanie. Tego rodzaju wzajemna postawa obu stron procesu terapeutycznego narażona jest na szwank, gdy zamiast osoby zainteresowanej specyfiką samej choroby pacjenta i perspektywami jej wyleczenia pacjent spotyka się z urzędnikiem, pochłoniętym ubocznymi w istocie względami, do których należeć mogą np. kwestie ubezpieczenia chorego. Powiedziałem: względami ubocznymi; nie chcę przez to powiedzieć, iż są to kwestie nieistotne. Czy jednak to koniecznie lekarz winien być kimś powołanym do czuwania nad wcieleniem w życie ponad 20 (dwudziestu) różnych aktów prawnych regulujących zasady wystawiania recept na leki refundowane?1. Zwłaszcza, iż akty te stanowią ostatecznie podstawę dla nadzwyczaj skomplikowanego systemu. Jak mówi dr Konstanty Radziwiłł, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, za granicą są stosowane bardzo różne rozwiązania. – Jednak generalnie na tle innych krajów europejskich odróżnia nas przede wszystkim nieprawdopodobny stopień skomplikowania recepty. Co za tym idzie możliwość popełnienia dużej liczby pomyłek nawet w jednej recepcie 2. Czy budowaniu poprawnej relacji na linii lekarz – pacjent nie służy lepiej system apteczny (stosowany w Szwecji), gdzie to na aptece spoczywa odpowiedzialność za rozstrzyganie kwestii związanych z refundacją? Czy operowanie w stosunku do środowiska służby zdrowia całym systemem kar finansowych, m.in. za najdrobniejszą pomyłkę przy wystawianiu recept (kara w wysokości 200 zł) jest działaniem adekwatnym do wspomnianej na wstępie wizji lekarza? Czy też może widzieć winniśmy w lekarzu permanentnie przestępcę skłonnego wykorzystać każdą okazję do nadużycia prawa? – Wciąż daleko do tego, by lekarz mógł poświęcić swój czas w całości pacjentowi. Przepisy nadal lokują go gdzieś pomiędzy jego rolą zawodową, a biurokratą, księgowym, kontrolerem – to także głos dr Konstantego Radziwiłła 3. Czy optymalnym sposobem przygotowania lekarza do realizacji jego misji jest skazywanie go na permanentne szkolenia z zakresu listy leków refundowanych, w obecnym systemie w zasadzie nieodzowne – skoro, jak zaznacza Adam Kozierkiewicz (ekspert ochrony zdrowia), sama lista leków refundowanych zmienia się co dwa miesiące 4. W jaki właściwie sposób rozdysponuje swój poświęcony pacjentowi czas lekarz, zmuszony do sprawdzania przez 5 minut zasad refundacji danego leku (jeśli leków do przepisania jest więcej, to ilość czasu potrzebnego na sprawdzenie zasad ich refundacji może zmuszać do ograniczenia kontaktu z pacjentem)?
Chciałbym być dobrze zrozumianym: system lecznictwa w naszym kraju musi poradzić sobie z problemami listy ubezpieczonych, refundacji i in. Wolałbym jednak, abym w trakcie wizyty lekarskiej spotkać się mógł z lekarzem wolnym od zaprzątania sobie głowy kwestiami nie pozwalającymi mu na wysłuchanie do końca swojego rozmówcy – pacjenta; aby zagwarantowano mu komfort niezbędny do efektywnego wykorzystania posiadanej przezeń wiedzy specjalistycznej.
Na zakończenie oddam głos dr Arturowi Kochańskiemu – psychiatrze z Lubelskiego Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Psychicznego: Na szczęście jest już po proteście. Przybrał on moim zdaniem niefortunną formę, uderzając bardziej w pacjentów niż w NFZ – każda niezrefundowana recepta to więcej środków w kasie NFZ. Sam protest jednak jest słuszny, ponieważ zwraca uwagę, że lekarze zamiast leczyć mają być urzędnikami pilnującymi państwowej kasy, kontrolerami uprawnień do wszelakich zniżek, ubezpieczeń etc. Jednocześnie przez cały czas podejrzewani są o niecne zamiary. Zapomina się, że wystarczająco odpowiedzialnym i absorbującym zajęciem jest samo leczenie – im więcej biurokratycznych zabiegów i zagrożeń dla lekarzy tym mniej czasu i zaangażowania w leczenie ludzi.
Jesteśmy jako grupa zawodowa w dość trudnej sytuacji, ponieważ z jednej strony są różnego rodzaju wymagania i zagrożenia ze strony NFZ – listy refundacyjne, obawa żeby nie wypisać o jedną tabletkę za dużo w danym okresie (odpowiedzialność finansowa), a z drugiej skargi pacjentów i postępowanie prokuratorskie, ponieważ odmawia się niektórym pacjentom leku refundowanego – skoro jego choroba nie mieści się w charakterystyce leku, na podstawie której można zapisać lek ze zniżką (odpowiedzialność karna). Ten smutny obraz naszej służby zdrowia wygląda mniej więcej tak, że każdy pilnuje swego – państwo państwowej kasy a lekarze własnego bezpieczeństwa, również finansowego. A gdzie w tym wszystkim pacjent…
1 Tyle jest aktów prawnych regulujących wspomnianą materię. Por. wypowiedź dr Macieja Jędrzejowskiego z Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. Katarzyna Lisowska, Test już był, teraz czas na szkolenia: lekarze chcą się uczyć wypisywania recept. www.rynekzdrowia.pl 2 MS, AK, PAP/www.rynek zdrowia.pl z 02.07.2012 r. 3 Jest decyzja ws. protestu lekarzy i oczekiwane zarządzenie prezesa NFZ ws. wzoru umowy na recepty refundowane, tvp.info, MS, NFZ/www.rynekzdrowia.pl 4 Katarzyna Lisowska, Test już był, teraz czas na szkolenia: lekarze chcą się uczyć wypisywania recept. www.rynekzdrowia.pl
Zygmunt Marek Miszczak