Niniejszy artykuł nie jest w żadnym razie wystarczającym podsumowaniem wszystkich owocnych zaangażowań Zmarłej na rzecz jakże wielu i jakże różnorodnych środowisk.
Dane mi zaś było znać P. Stanisławę – niepełnosprawną nauczycielkę z III LO w Lublinie – jako osobę bez reszty oddaną młodzieży, zwłaszcza tej zaniedbanej wychowawczo lub przeciwnie – artystycznie i twórczo uzdolnionej, działającej w szeregach opozycyjnych organizacji lat 80-tych, w każdym zaś razie – potrzebującej wsparcia, życzliwości i troski. Reprezentowała ten typ nauczyciela, który będąc wiernym własnemu powołaniu – poczytuje sobie za obowiązek towarzyszenie powierzonym swojej opiece młodym ludziom na ich drogach życiowych. Sama zresztą wyszukiwała tych, którzy złaknieni byli przejawów zainteresowania i solidarności ze strony starszych. Tak było i ze mną, kiedy – jeszcze przed wybuchem stanu wojennego – działałem wraz z przyjaciółmi w niepodległościowych, na pół konspiracyjnych organizacjach i kiedy poszukiwaliśmy duchowego wsparcia u tych, którzy podzielając nasze ideały, charakteryzowali się też dojrzałym ich pojmowaniem i autentyczną mądrością.
Stanisława b. szybko orientowała się w specyficznych potrzebach środowiska; miała też umiejętność świadczenia wobec nas swojej dyskretnej i nie narzucającej się, ale celowej i owocnej pomocy. Był to więc czas wielu pogłębionych intelektualnie dyskusji, w trakcie których naszej duchowej opiekunce zależało raczej na dostarczeniu nam bodźca do samodzielnego wypracowania własnych poglądów, niż na ich narzucaniu. Korzystaliśmy z bezinteresownie sprezentowanych przez Nią lektur; z Jej inspiracji uczestniczyliśmy w wykładach i dyskusjach w Klubie Inteligencji Katolickiej.
Okres stanu wojennego był dla Niej okazją do wyrażenia czynnej solidarności z represjonowanymi i poszkodowanymi. Nie brakowało zatem P. Stanisławy na salach kolegiów i rozpraw, gdzie Jej obecność przynosiła oskarżonym działaczom podziemia solidarnościowego dowody życzliwego zainteresowania ich losem ze strony otoczenia. Także w tym trudnym okresie doznawałem troski P. Stanisławy o właściwe ukierunkowanie swoich nastawień i postaw: zawdzięczam Jej dyskretną inspirację do udania się na pierwszą w moim życiu pieszą Pielgrzymkę do Częstochowy. Jakkolwiek sama nie mogła w niej w pełni uczestniczyć – odnalazła mnie jednak na ostatnim jej etapie – na „przeprośnej górce” i to właśnie spotkanie tak głęboko zapadło w moją pamięć…
Chciałbym napisać o jeszcze jednym z takich nieoczekiwanych przeze mnie spotkań. Kiedy w 1985 r. – na tydzień przed maturą – trafiłem z orzeczeniem 3,5 miesiąca aresztu do więzienia (kara za udział w manifestacji z okazji dnia 3 Maja), nie wiedziałem, że poza murami Zakładu Karnego cały szereg osób podejmuje starania o moje uwolnienie. W gronie tych osób była właśnie P. Stasia. Spotkanie z Nią i nieżyjącym już także działaczem trzeźwościowym z Lublina P. Henrykiem Komzą pod murem więzienia w Krasnymstawie, usłyszana z Ich ust informacja, iż ze względu na stan zdrowia i zbliżającą się maturę zostałem zwolniony z aresztu – należą do najbardziej optymistycznych i najmilej wspominanych wydarzeń tego etapu mojego życia. Dodam, iż to właśnie P. Stanisława zatroszczyła się, by na trzy dni przed maturą nie zabrakło fachowego korepetytora z matematyki, który pomoże mi ogarnąć materiał i przygotować się do egzaminu dojrzałości. W tym kontekście z całą odpowiedzialnością napisać muszę, iż to właśnie P. Stanisławie zawdzięczam zdanie matury i, co za tym idzie – możliwość dalszego kształcenia się.
Cieszyłbym się, gdyby niniejszy artykuł stał się zachętą dla innych Jej Przyjaciół i podopiecznych – do podzielenia się na łamach biuletynu www.niepelnosprawni.lublin.pl wdzięczną pamięcią na temat licznych i wartościowych Jej dokonań. Jakkolwiek bowiem sama Zmarła nigdy nie ujawniała przed innymi całego ich bogactwa, to wiadomo mi, iż dom P. Stanisławy Kratiuk otwarty był przez dziesięciolecia dla młodzieży ze środowisk solidarnościowych, uzdolnionej muzycznie i literacko, narkomanów, ludzi wielorako zagubionych. Wszyscy znajdowaliśmy u Niej – z wdzięcznością dziś wspominane – ciepło, empatię i dojrzale przeżywaną Solidarność.
Zygmunt Marek Miszczak