Mam propozycję dla Tego, kto poważnie i w miarę długofalowo myśli o zdrowym i energicznym spędzaniu czasu swego żywota, a więc i zrzucenie paru kilogramów przydałoby się nieodzownie!!
Generalna zasada brzmi: jem tylko tyle, ile potrzebuję i to, co naprawdę chcę!
Jak się za to zabrać? Najpierw nauczmy się celebrować jedzenie – wystarczy najwyżej tydzień, by ustalić własne nowe zasady! Ale osiągnąć musimy taki cel: przestajemy jeść łapczywie, wielkimi kęsami, do końca wyjadając wszystko! Od dzisiaj zaczynamy jeść od pomyślenia : jem małymi kęsami, powoli, kęs następny dopiero, gdy połknę poprzedni! I zostawiam na talerzu choćby pół kęsa – muszę nauczyć organizm zostawiania ciut jedzenia – nie dla mnie!
Muszę przekonać się, że jest to możliwe i nie sprawia mi już większych trudności – organizm bardzo, bardzo długo zadaje jeszcze pytania o więcej żarcia, ale… później pytania nie są agresywne, tylko z przyzwyczajenia…
Dlatego uczmy nasze dziecko: Jedzenie jest po to żeby żyć zdrowo, ale bawić się lepiej, kiedy nie jesteś napchany! Dobra jest jedna czekoladka, ale dwie – tego samego dnia – leżą w brzuszku i się nudzą, a po jednym cukierku nie można drugiego, bo dziurki w zębach tylko czekają na zagoszczenie w buzi!
A kiedy ja już mogę jeść wolniej, nadchodzi czas, by nauczyć się jeść … trochę mniej! Otóż małe kęsy i myślenie o nich w trakcie jedzenia – czy też gadanie o tym, co jemy, z przyjaciółmi – znacznie szybciej napełniają żołądek! (pamiętaj, że reakcje organizmu są opóźnione, czasami o parę dobrych minut, szybciej zatem odczujemy brak głodu niż mamy poczucie najedzenia! Dlatego wobec siebie można przyjąć postawę mamy, która z miłością pilnuje, bym nie pękł!
Jeśli poczuję głód w nieodpowiedniej porze, powoli piję herbatę, dosłownie – celebruję picie herbaty! (słodzę już 0,5 łyżeczki… i teraz jest nareszcie pyszna!)
Małe kęsy, połykane powoli nasycają tak samo jak, w tym samym czasie, duże – tylko mniejszą ilością, o którą nam przecież chodzi! Po dwóch-trzech miesiącach pilnowania takiego sposobu odżywiania się – najlepiej z uśmiechami jak najczęstszymi! – łatwiej już powiedzieć sobie: DO KOŃCA ŻYCIA NIE DAM SIĘ ZAANGAŻOWAĆ W WIELKIE ŻARCIE! Jem tylko dla poczucia przyjemności ruchu – pracy, sportu czy spaceru!
Jedzenie nie jest celem życia, tylko środkiem do osiągania cudownych chwil satysfakcji z postawionych w życiu kroków! Także pierwszy NAJWAŻNIEJSZY krok na drodze odchudzania może być postawiony już wkrótce – i dodatkowo uzbroić nas w świetną opinię o sobie: POTRAFIĘ JEŚĆ ROZSĄDNIE! Oczywiście – Z UŚMIECHEM!
Warto jeszcze spojrzeć krytycznie na reklamy… Zjedz! to pyszne! … Czy wiesz, ile człowiek potrafi zjeść, zmobilizowany lub usprawiedliwiony przez reklamę? Niestety – wszystko i o każdej porze! (dodatkowe wieści – przejadanie się przekąskami jest szczególnie niebezpieczne, a atrakcyjne produkty – wcale nie znaczy: zdrowe! )
Był raz zielony las!
A w nim grupa mądrych ludzi
Nauczywszy się rozsądnie jeść,
Z należnym poczuciem szczęścia –
Wzięli się do roboty!
A praca zaczęła przynosić efekty:
Radość, satysfakcję i… spokój,
A las zaczął nucić piękności!
To krótki opis mojego trzyletniego zadbania o samopoczucie kalekiego nieco organizmu, który domaga się ruchu, odczuwania radości życia! Kiedy po długim okresie leżenia niemal nieruchomo – i jedzenia! – zaczęłam gromadzić siły na samodzielne poruszanie się, choćby po mieszkaniu, zauważyłam też swoje okrągłości nabyte ostatnio. Dla mnie lepiej było powrócić do swej sylwetki, może mój wiek nie upoważnia mnie do takiej szczupłości, ale 60 kg to lepsze nie tylko dla samopoczucia, ale i zdrowia! (to magiczne, cudowne słowo: zdrowie…). Stąd mój trud powrotu do rozsądniejszej wagi i lżejszego poruszania się.
Jeśli ktoś zechce pogadać jeszcze – niech się odezwie! Z pewnością odpowiem!
renia