Bohaterowie, osoby do naśladowania, obciążone niepełnosprawnością… Każdy z nas mógłby wskazać wielu takich bądź w swojej rodzinie, bądź środowisku, lub wymienić tych, którzy zapisali się w historii ojczyzny lokalnej, kraju, Kościoła…
I wypada się zgodzić, że Ich wielkość nie wypływa z niepełnosprawności – raczej osiągana bywa kosztem zwielokrotnionych wyrzeczeń, cierpień i trudów, pomimo niej. Autorytet, jaki zdobywają wypływa bowiem z wrodzonych zadatków natury: talentów, zdolności, predyspozycji, zamiłowań, wspartych codzienną pracą i wysiłkiem kształtowania charakteru.
Wszystko, co wyżej powiedziano, da się odnieść do postaci pułkownika Macieja Kalenkiewicza ps. „Kotwicz” – wybitnego dowódcy, teoretyka myśli militarnej, Bohatera walk z oboma najeźdźcami okresu drugiej wojny światowej.
„Bezrukij major” – tak nazywali Go NKWD-ziści, przedstawiciele sowieckiego okupanta, łączący w swym stosunku do operującego na wschodnich terenach Rzeczypospolitej Polskiej dowódcy i Jego oddziału lęk z podziwem.
Zacznijmy jednak od początku. Niepełnosprawność – jak to dzieje się w każdym innym wypadku – była w życiu „Kotwicza” przypadłością, czymś co mogło utrudnić – i utrudniało – realizację wojskowej misji, ale nie determinowało w życiowych wyborach. Te ostatnie zostały dokonane w najwcześniejszej młodości.
Zdobywca pierwszej lokaty w gronie absolwentów Oficerskiej Szkoły Inżynierii w roku 1927 był już wówczas świetnie przygotowany do roli dowódcy. Rolę tę przyszło Mu pełnić w toku wojny wielokrotnie. W toku kampanii wrześniowej powołany został na stanowisko szefa sztabu w Oddziale Wydzielonym Wojska Polskiego majora Henryka Dobrzańskiego. Jako „hubalczyk” należał więc Maciej Kalenkiewicz do najdłużej w 1939 r. walczących polskich oficerów.
Był też dowódcą oddziału Armii Krajowej w końcowym okresie toczącej się wojny. Było to po tym, jak po okresie służby londyńskiej zrzucony został do kraju i jako Delegat Komendy Głównej AK stał się współautorem i propagatorem Akcji „Ostra Brama”. Akcja ta zmierzała do podkreślenia polskości Wilna poprzez samodzielne, siłami AK, wyzwolenie tego miasta.
Można powiedzieć, iż udział w tej Akcji stanowił przedmiot aspiracji, niósł ze sobą perspektywę samorealizacji ambitnego oficera. Na drodze do spełnienia owych marzeń stanęła rana odniesiona w stoczonej z Niemcami bitwie pod Iwiem (24 czerwca 1944 r.). Dnia 29 czerwca 1944 r. amputowano Kalenkiewiczowi prawą rękę. Niepełnosprawność pozbawiła „Kotwicza” szans na wzięcie udziału w operacji stanowiącej owoc wielu Jego zabiegów, przedmiot troski; będącej Jego autorskim niemal dziełem.
Bohater, o którym mówimy, był wówczas od dawna zaprawiony w pokonywaniu trudności i przeszkód na drodze do wypełnienia swych własnych pomysłów, koncepcji, zamiarów. To Jemu właśnie – jako oficerowi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie – dane było przed niewieloma laty wnieść wkład w rozwój polskiej myśli strategicznej. Jego autorskie referaty i memoriały dotyczące utrzymania łączności lotniczej z krajem, roli szkoleń spadochronowych i dywersji jako czynników wsparcia przyszłego powstania, spotykały się z uznaniem i były brane pod uwagę przy podejmowaniu istotnych decyzji przez Naczelnego Wodza. Wiele z tych koncepcji zostało wcielonych w życie, by wspomnieć tylko o utworzeniu w 1941 r. Pierwszej Samodzielnej Brygady Spadochronowej, czy o realizacji idei przerzucania do kraju wszechstronnie przeszkolonych ochotników, oficerów PSZ – „cichociemnych”.
… Tym razem życie napisało inny scenariusz.
Maciej Kalenkiewicz ps. „Kotwicz” miał zapisać się w historii II wojny światowej jako dowódca, który poniósł bohaterską śmierć w stoczonej z wojskami NKWD 21 sierpnia 1944 r. bitwie pod Surkontami (była to pierwsza regularna bitwa AK z wojskami wkraczającego na tereny II RP kolejnego okupanta). Tym samym stał się postacią symboliczną dla każdego, kto ceni sobie wojskowy profesjonalizm, wierność powołaniu, ofiarność w jego realizacji…
Czy w wypadku wzięcia pełnego udziału w operacji „Ostra Brama”, „Kotwicz” miałby szansę przeżycia? Znamy losy innych polskich Bohaterów, którzy po dokonaniu dzieła wyzwolenia polskich miejscowości na Kresach Wschodnich byli rozbrajani, zsyłani na Syberię, poddawani torturom, mordowani…
Wiemy jedynie, iż Jego legenda jako oficera polskiego odcisnęła się piętnem na stosunku do AK przedstawicieli wschodniego najeźdźcy, zaś „bezrukij major” (w chwili śmierci podpułkownik) – budzący u sowieckich żołnierzy lęk dowódca zadał w stoczonej pod Surkontami bitwie nieprzyjacielowi straty wielokrotnie przewyższające straty poniesione przez własny oddział.
Być może to niepełnosprawność pociągnęła za sobą Jego śmierć, z całą zaś pewnością śmierć uniemożliwiła temu jednemu z najzdolniejszych polskich oficerów okresu wojny realizację potencjałów i pragnień. Można więc powiedzieć, iż mówiąca o „strzelaniu do wroga z brylantów” metafora Stanisława Pigonia może być odnoszona nie tylko do tak wybitnych twórców polskiej kultury jak Krzysztof Kamil Baczyński, ale też do tak wartościowych reprezentantów naszych elit, jak „Kotwicz”. Bohater, który uczy nas walczyć z wielorakimi napotykanymi w świecie ograniczeniami i przeszkodami, także z ograniczeniami mogącymi pochodzić od własnego ciała lub ducha…
Postaci niezłomnego Bohatera poświęciłem następujący wiersz.
KOTWICZ
Kto arkana poznał wojny oraz jej niuanse,
Ten dostrzeże w jej przebiegu nikłą choćby szansę
I jak wszyscy, którym Honor ulec nie pozwala,
Utrapieniem będzie Niemców, chlubą zaś Hubala!
… I chwytając się Nadziei – to Niezłomnych cecha –
Świętej Sprawy nie porzuci, walki nie zaniecha.
Jego szyfry i meldunki, zwarte memoriały
Posłuch znajdą w gabinetach i na polu chwały.
Nikt ich zgoła nie odrzuci i nie udaremni,
I do kraju podbitego wrócą cichociemni.
… Lecz aliantów nie przekona, wbrew zaś ich zamysłom
Niepodległość się nie ziści w kraju tym nad Wisłą.
Za roztropność i odwagę, śmiałe horyzonty
Wywyższeniem i odpłatą staną się Surkonty…
Zygmunt Marek Miszczak